Zapis rozmowy Justyny Nowickiej z Małgorzatą Bogajewską, nowym dyrektorem Teatru Ludowego w Krakowie.
Na początek chciałabym złożyć pani serdeczne gratulacje.
- Bardzo dziękuję. Jestem cały czas w stanie euforii. Cieszę się, że komisja wydała taki werdykt. Teraz trzeba się brać do roboty.
Podoba mi się ta deklaracja. Zmiażdżyła pani rywali w konkursie. Coś musiało być w tej propozycji, że zdobyła pani serca członków komisji.
- Były trzy rzeczy, które dla mnie są podstawą myślenia o pracy w teatrze. Jedna taka, że zamierzam zadbać o widzów wiernych teatrowi, którzy przychodzą i kochają repertuar. Trzeba ich dopieszczać, żeby rozrywka była na wysokim poziomie. To rodzaj zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności teatru. Drugi punkt to jest nasz plan na przyszłość – otwarcie teatru na teatr bardziej krytyczny, który walczy o lepszy świat a nie tylko jest dla dostarczania miłego wieczoru, jest drugim nurtem, który ma współistnieć.
Możemy podać przykład tytułu czy reżysera, który mógłby wystąpić w tej kategorii?
- Większość reżyserów polskich – od Remigiusza Brzyka do Anki Smolar i całej ekipy młodszych i starszych kolegów – stara się powalczyć teatrem. Chcemy wyrazić siebie i rozmawiać z widzem o tym co nas boli.
Przez przypadek usłyszałam listę reżyserów, którzy będą pracować w Ludowym?
- Nie mówię, że nie. Ja bym ich chciała, ale rozmowy zaczynam. Jest w stosunku do tych obciążonych reżyserów trochę za późno.
Mamy środek sezonu.
- Tak. Jakbym nie została dyrektorem to bym miała zajęte następne dwa sezony. Moi koledzy również. Będę przekonywała, że tu są ważniejsze i ciekawsze rzeczy do zrobienia. Tak to będzie.
Trzeci filar programu?
- Trzeci filar to teatr zwrócony na społeczność i widzów z Krakowa i Nowej Huty.
Robi takie rzeczy Bartosz Szydłowski w Łaźni. Na pewno jest pani tego świadoma.
- Tak. Jestem też świadoma, że Nowa Huta to 200-tysięczna dzielnica. To spore miasto. Jeden teatr nie zaspokaja potrzeb. Cieszę się i cenię Bartka Szydłowskiego. Będziemy konkurować na jednym terenie.
Czyli jednak konkurencja. Nie kolaboracja?
- Konkurencja jest bardziej twórcza. Zdrowa i fajna konkurencja może prowadzić też do działań wspólnych. To podnosi poprzeczkę nam i widzom. Teatr też podlega prawom rynkowym.
To prawda. Kibicuję pani i teatrowi, który do tej pory nie był mocnym punktem na mapie Krakowa. Jak przygotowywałam się do rożnych rozmów to miałam trudną sytuację. Nikt o Ludowym nie chciał rozmawiać. Tam nikt nie chodził...
- Wiem. Trudno mówić „nikt nie chodził” o teatrze...
Mówię o krytykach i opiniotwórczych osobach.
- Tak. Rozumiem. Mam nadzieję, że uda nam się to odwrócić.
Ostatecznie rozmawiałam z krytykiem z Warszawy, któremu bliżej było do Ludowego niż krytykom z Krakowa.
- Cóż powiedzieć... Jakby się mnie pani zapytała pół roku temu to też bym nic nie powiedziała. Tak jest.
To się musi zmienić.
- Tak. Mam nadzieję, że to zmienimy. To niesprawiedliwość, że ten teatr jest zabrany Krakowowi. On powinien mieć mocne tytuły. Zdradzić mogę, że chciałabym mocnych propozycji. Myślimy o „Dziecku Rosemary”, zaproszeniu do opieki artystycznej nad tym Romana Polańskiego i jednego z najlepszych absolwentów łódzkiej filmówki do reżyserowania. Myślimy o mocnych rzeczach. To będą tak intensywne propozycje, że przyciągną widzów. Myślimy o współpracy z wydziałem reżyserii PWST i teatrologii. Chcemy, żeby tam powstało miejsce, którego profilu nie chce jeszcze zmieniać. Scena Stolarnia to piękna, niewykorzystana przestrzeń. Chciałabym, żeby powstał nowy tatr, który stworzy kolejny nurt Teatru Ludowego.
Mówi się o tym, że miała pani mocne poparcie zespołu. To plotka czy tak jest?
- Ja się zdecydowałam na konkurs, bo zaprosili mnie do tego aktorzy Ludowego. Zaczęłam przyjeżdżać, oglądać i spotykać się z zespołem. Wierzę w takie spotkania. Nigdy mnie to dotychczas nie zawiodło. Podobnie było z Teatrem Bagatela. Kiedy dyrektor mnie zaprosił to byłam w zaawansowanej ciąży. Powiedziałam, że nie ma możliwości, żebym się podjęła jakiejkolwiek pracy. On mówi, że warsztaty. Ja mówię, ze jest środek lata, kto przyjdzie na warsztaty? On na to, żebym zrobiła warsztaty dla jego aktorów. Ja mówię, że jest sierpień. Nie sądziłam, że ktoś przyjdzie pracować. Tak zaczęła się moja przygoda z aktorami z Bagateli. Oni przyszli. Ze spektaklu na spektakl dorastaliśmy. Wierzę w takie spotkania. One nie od razu, ale się opłacają. Nasza droga się zaczyna. Oni są nastawieni na intensywną pracę i potrzebują zmiany. Oni chcą rozwinąć skrzydła. Oni też potrzebują zostać docenieni. To dobry punkt startu. Ludziom się chce.