Widzimy maila zatytułowanego oświadczenie ZUS, a w środku prawdziwe imię i nazwisko pracownika, prawdziwy numer, prawdziwy adres. Brzmi super wiarygodnie, prawda? To jest jak te podróbki markowych torebek na bazarze. Na pierwszy rzut oka ujdzie, ale jak przyjrzymy się na przykład szwom, wiemy, że to podróbka za 5 zł.
Prawda czy fejk - sprawdź w podcaście
A teraz sedno sprawy. Załącznik Z3. ZUS to nie jest Facebook, gdzie wysyłacie sobie śmieszne kotki. ZUS nigdy nie wyśle żadnego wniosku, zwłaszcza Z3 w załączniku mailowym. To jest jak prośba o podanie pinu do bankomatu na kartce papieru na środku Rynku Głównego w Krakowie. Jeśli ZUS chce dokumenty, to wchodzi w grę tylko i wyłącznie PUE-ZUS, czyli Platforma Usług Elektronicznych.
To jest ich elektroniczna forteca, sejf. Wszystko inne to jest próba wciśnięcia wirusa w przebraniu urzędowego pisma. Maile z załącznikami od ZUS-u trzeba traktować jak spadek od wujka z Nigerii, prosto do kosza.
Scena druga to wycieczka na manowce, czyli płatny przewodnik po bezpłatnej drodze. Dzwonią, mówią: jesteśmy z kancelarii, pomożemy dostać świadczenie wspierające. Tylko 500 zł za nasze usługi.
To jest jak sprzedawanie mapy do skarbu, który leży pod łóżkiem. Świadczenie wspierające to świadczenie, przy którym ZUS oferuje bezpłatną pomoc. Za darmo, czy to w placówce, czy na infolinii. Po co płacić pośrednikowi, który i tak ma zerową moc sprawczą, skoro można pójść prosto do źródła. Oszuści udają prawników, ale jak tylko zadacie im trudniejsze pytanie, to cisza. Jak magicy po nieudanym triku. Po prostu znikają. Więc reasumując, ZUS to platforma usług elektronicznych, a nie e-mail. Pomoc przy świadczeniu wspierającym to 0 zł, a nie 500 zł.
Macie wątpliwości? Dzwońcie do ZUS-u. Weryfikujcie.Nie dajcie się zrobić na cyfrowe jelenie.