Zapis rozmowy Jacka Bańki z Maciejem Gdulą, posłem Nowej Lewicy:

Panie pośle, Lewica dzisiaj w Krakowie zaprezentuje liderów swoich list w Małopolsce. Dlaczego na czele wszystkich małopolskich list Lewicy stoją mężczyźni w odróżnieniu od Koalicji Obywatelskiej czy Prawa i Sprawiedliwości? Oczywiście list PiS nie znamy, ale prawdopodobnie na ich czele będą co najmniej dwie kobiety.

To prawda. Tak się złożyło. W całej Polsce mamy oczywiście więcej kobiet na listach. Tutaj w Małopolsce stało się inaczej, ale na listach mamy parytety, w Krakowie jest więcej kobiet niż mężczyzn na listach, więc tutaj jeżeli ktoś będzie chciał głosować na kobiety, nie będzie miał żadnego problemu, żeby znaleźć sobie kandydatkę na liście.

Dlaczego liderem krakowskiej listy jest warszawiak a nie krakowianka?

Słyszę to pytanie wielokrotnie. Jest tak, że ja w Krakowie jestem posłem od czterech lat, jestem tutaj w zasadzie co tydzień, zajmuję się krakowskimi sprawami, takimi jak na przykład konflikty na Uniwersytecie Pedagogicznym, staję po stronie pracowników, biorę udział w protestach pielęgniarek. To nie jest tak, że ja siedzę okopany w Warszawie, a tutaj jestem nieaktywny. Mam bardzo aktywne biuro poselskie i też słyszę na ulicach, że ludzie są bardzo zadowoleni z mojej pracy, mówią, że widzą ją, że ją doceniają. Ja myślę że za to trzeba rozliczać posłów. Poza tym jest tak, że kiedy trwa parlament, to bardzo dużo czasu spędza się w Warszawie, więc nawet krakowscy posłowie czy posłowie mieszkający w Krakowie sporo muszą mieszkać w Warszawie, muszą dzielić ten czas i to jest tak naprawdę dość podobne do tego co ja robię.

Nie byłoby problemu gdyby gdyby rzeczywiście były realne szanse na dwa mandaty, ale te dwa mandaty stoją pod znakiem zapytania dzisiaj, jak się wydaje.

Mamy w krakowskiej lewicy takie przekonanie, że walczymy o dwa mandaty. To jest nasz cel. Chcemy obronić te dwa mandaty. To jest realne. Dzisiaj sondaże pokazują nam około 9-10% zazwyczaj. Potrzebujemy mniej więcej 12, żeby te dwa mandaty obronić. Myślę, że to jest w naszym zasięgu. Jesteśmy bardzo aktywni na ulicach, zarówno ja jak i Daria Gosek-Popiołek, więc ja uważam, że lewica obroni dwa mandaty i będzie miała mocną reprezentację na Wiejskiej.

Dlaczego na czele listy nowosądecko-podhalańskiej stoi działacz KOD-u a nie profesor Hartman?

Profesor Hartman został zaproponowany w toku prac nad listami, ale tak się złożyło, że nie uzyskał poparcia wszystkich partii. Ta jego kandydatura była dyskutowana także, powiedzmy, w gremiach centralnych i postawiliśmy na kandydat,a który jest kandydatem obywatelskim. To jest kandydat z KOD-u, który też na listy zaprosił innych działaczy. To jest bardzo mocna lista, więc mamy tam szansę zawalczyć o mandat. Myślę że, Edward Ucherski jest świetnym kandydatem, właśni takiem, który może przekonać ludzi w Nowym Sączu do głosowania na Lewicę.

Czyli to nie zdecydował ten wpis profesora Hartmana głośny i dyskutowany ostatnio?

Jest tak, że toczy się kampania i są różne wydarzenia, które mają wpływ oczywiście na podejmowanie decyzji. My się z profesorem Hartmanem nie pokłóciliśmy na pewno, jesteśmy w dobrych relacjach. Mam nadzieję, że on się będzie angażował w kampanię po stronie Lewicy, ale nie jest na listach.

Lider Nowej Lewicy zachęcał, by na kształt paktu senackiego przygotować pakt sejmowy obowiązujący już po wyborach. To już nieaktualne?

Rozumiem, że chodzi o to porozumienie dotyczące rządzenia.

Tak.

Ja uważam, że to jest w ogóle jedna z podstawowych rzeczy, które opozycja powinna zrobić przed wyborami, to znaczy podpisać pakt, że będziemy rządzić po wyborach, że zobowiązujemy się do tego, że zbudujemy koalicję rządzącą, jeśli będziemy mieli większość. Moim zdaniem Polacy na to czekają, bo to jest taki jasny sygnał: zobaczcie, my potrafimy współpracować, nie tylko w Senacie, ale też w ogóle. Chociaż nie ma jednej listy, z różnych powodów, to po wygranych wyborach od razu siadamy do stołu i mamy sprawy, które nas łączą: Unię Europejską, poprawę jakości usług publicznych, kwestie związane z praworządnością. Takie rzeczy załatwiamy od razu, bo tutaj nie ma między nami sporu i jesteśmy drużyną. To powinno wybrzmieć. Ja uważam, że to bardzo niedobrze, że nasi partnerzy na razie nie chcą podpisać tego porozumienia, ale też zostało jeszcze półtora miesiąca do wyborów i jest trochę czasu, żeby to zrobić.

Czyli na razie nie nie trwają rozmowy dotyczące tego paktu sejmowego?

My powtarzamy, żeby to zrobić. My tutaj nie zmieniamy zdania, ale przez ostatnie tygodnie dopinany był ten pakt senacki. Mam nadzieję, że nasi partnerzy się zdecydują. To by było dobre wydarzenie wyborcze: zobaczcie, siadają, podpisują, są gotowi do rządzenia, mają sprawy, które ich łączą, są w stanie się dogadać. Czego więcej opozycji potrzeba dzisiaj?

Politycy Lewicy przekonują także że nie poprą podniesienia wieku emerytalnego. Czy w ten sposób będziecie państwo zachęcać do udziału w referendum?

My mamy bardzo sceptyczny stosunek do całego referendum. Po pierwsze pyta się Polaków i Polki o to, co w zasadzie nas nie dzieli. Nie dzieli nas ani mocno, jeżeli chodzi o całe społeczeństwo jak i o polityków. Klasa polityczna nie spiera się dzisiaj o to, czy podwyższyć wiek emerytalny. To nie jest tak że na przykład Donald Tusk staje i mówi: „Dokończę reformy, wrócę do tego podwyższonego wieku emerytalnego”. Nie, wręcz przeciwnie. Tak samo Lewica nie mówi, żeby znieść barierę na granicy z Białorusią. Jest wybudowana, nie jest szczelna...

Choć dyskusje przy okazji budowy były gorące.

Oczywiście, że dyskusje były gorące, ale na dzisiaj tej bariery nikt nie zdecyduje się rozebrać. Można ją rozebrać, ja chciałbym, żeby to się stało, ale wtedy, kiedy będzie demokratyczna Białoruś. To by był piękny symbol zmian – zmienia się społeczeństwo, demokratyzuje i my znosimy tę barierę, mamy otwarte granice i tak dalej. Ale wcześniej nikt nie myśli o tym. Więc z tego powodu, że to nie są kwestie palące, dyskutowane, uważamy, że po prostu referendum służy czemuś innemu. W naszym przekonaniu po prostu wydawaniu pieniędzy na kampanię PiS.

To dlaczego w takim razie zniechęcać do udziału w nim?

No bo to jest jednak oszustwo. Ja mam takie mocne przekonanie, że wydawanie publicznych pieniędzy na to referendum, nie tylko na organizację, ale na kampanii referendalną, jest sposobem na obejście przepisów o finansowaniu kampanii i partii politycznych. Nie można tak po prostu pozwolić na to, nie można przymykać oka na to oszustwo.

Skoro mówimy o wieku emerytalnym, to czy Lewica poparła projekt dotyczący emerytur stażowych? Są dwa takie projekty, na razie gdzieś tam w zamrażarce, czyli ten Solidarności i prezydenta.

My przede wszystkim mamy ten nasz projekt, ale też obywatelski projekt renty wdowiej, to znaczy tego, że można dziedziczyć świadczenie po zmarłym małżonku do 50% jego wartości i to jest projekt, który my uważamy za ważny, 200 000 Polaków to podpisało, czyli też uważa za ważny i ten projekt na razie nie jest procedowany w Sejmie. Ja mam takie poczucie, że mamy dobrą rzecz dotyczącą emerytur, dobre rozwiązanie i chcielibyśmy, żeby ono zostało wprowadzone. Czekamy na to, czekamy PiS-ie.

To jest oczywiście jeden ze sztandarowych punktów programu „Renta wdowia” Lewicy. Inny sztandarowy punkt to jest budowa 300 000 mieszkań na wynajem. Ale czy nie należałoby tego zweryfikować po tym wielkim powodzeniu bezpiecznego kredytu 2%. Widzimy, co się dzieje, ile tych wniosków...

Ceny mieszkań rosną.

To fakt, no ale jak duże jest zainteresowanie tym, że będzie się miało własne nieruchomości.

My mówiliśmy od początku, że tanie kredyty podniosą ceny mieszkań i zarobią przede wszystkim deweloperzy, a nie zwiększy się dostępność mieszkań dla Polek i Polaków. Jesteśmy chyba jedyną siłą polityczną dzisiaj, która mówi, że trzeba budować mieszkania, a nie dawać pieniądze na zakup mieszkania. Trzeba coś zrobić po stronie podażowej, to znaczy musi być po prostu więcej mieszkań nabudowanych i my chcemy to zrobić. To jest program tych tanich mieszkań na wynajem. To nie znaczy, że zlikwidujemy obrót mieszkaniami czy zlikwidujemy własność mieszkań, tylko poszerzymy paletę możliwości. Tak naprawdę to jest program dający ludziom więcej wolności. Dzisiaj jest tak, że muszą wziąć kredyt, obciążyć się, żeby kupić mieszkanie, a my mówimy: oprócz tego powinna być opcja, żeby mieszkanie tanio wynająć od samorządu.

Tysiące mieszkań kupionych w celach inwestycyjnych stoi pustych tak naprawdę. Gdyby wprowadzić coś w rodzaju najmu instytucjonalnego albo zliberalizować się przepisy chroniące lokatorów, te puste mieszkanie dziś mogłyby być wynajmowane po prostu.

Oczywiście że tych mieszkań trochę jest, ale ich też nie jest tak dużo. To nie jest tak, że milion czy półtora miliona mieszkań nie jest wynajmowanych. Ja obawiam się liberalizacji przepisów. One już dzisiaj nie są takie brutalne, ostre. Można podpisać umowę z lokatorem na, że wskazuje miejsce, do którego zostanie przeniesiony, jeśli nie będzie płacił czynszu. więc to też jest jakieś zabezpieczenie dla właścicieli. Ja mam takie poczucie, że wszystkie takie zmiany regulacyjne nie wystarczą, jeśli nie będzie po prostu większej liczby mieszkań i większej liczby mieszkań dobrej jakości, dobrze zaprojektowanych. To nie jest tak, że my opowiadamy jakieś rzeczy z kosmosu, tylko takie mieszkania już powstają. Na przykład byłem na takim osiedlu we Włocławku, które prezydent Kukucki wybudował. Przyjeżdża się i są takie duże bloki na małych działkach dookoła i jest to osiedle na dużej działce, nasłonecznione, z dużą ilością przestrzeni, parkingiem, naprawdę bardzo ładne osiedle w wysokim standardzie i tego tego trzeba w polskich miastach.

To już tak na koniec: 20% podwyżki dla budżetówki to jest też inny punkt programu Lewicy. Mamy kampanię wyborczą: rozumiem, że polityków Lewicy zobaczymy na pikiecie ZNP w przyszłym tygodniu i na proteście budżetówki w połowie września.

My jesteśmy bardzo blisko związani z ZNP i z ich wizją zarówno usług publicznych, jak i wynagrodzeń pracowników sektora publicznego, więc na pewno będziemy wspierać ich protest, ich postulaty. To jest dla nas naturalne, że ze związkami zawodowymi mamy mamy silne relacje i też chcemy takiej szkoły, w której nauczyciele i dobrze zarabiają, i też mają poczucie wolności, swobody. Szkoła ma być miejscem twórczym a nie miejscem takim opresyjnym, takim w którym dyrektorzy boją się kuratora, nauczyciele boją się dyrektora. To się musi zmienić.