Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, kandydatem na prezydenta Krakowa Łukaszem Kmitą.

Przed świętami porozumienie programowe podpisali Stanisław Mazur i Aleksander Miszalski. Celem tej współpracy ma być, jak mówią sami kandydaci, uchronienia kandydata przed populistycznym Łukaszem Gibałą i w pełni sterowalnym przez Jarosława Kaczyńskiego Łukaszem Kmita. Jak pan odpowie na te zarzuty?

- Póki co Aleksander Miszalski ma filmik z Donaldem Tuskiem. Pełna dyspozycyjność jest z drugiej strony. Aleksander Miszalski nie ma swojego zdania. Ja, jako wojewoda, sprawdziłem się w Małopolsce. Pokazałem, że można realizować tu wielki projekty i ściągać rządowe środki. Mam szacunek do prezesa Jarosława Kaczyńskiego i z tego środowiska się wywodzę, ale wyrastam ponad ramy PiS. Mój program wyborczy jest adresowany do każdego mieszkańca Krakowa. Nie dzielę mieszkańców. Próba narzucenia warszawskich podziałów nie jest najlepsza. Samorząd nie może być ani PO, ani PSL, ani PiS, ani Łukasza Gibały. Kraków jest wspólny.

Jako wojewoda podjął pan jakąkolwiek decyzję idącą na przekór linii partyjnej?

- Wojewoda reprezentuje rząd w terenie. Rozmawiałem z naszymi środowiskami i innymi, także z dyrektorami szpitali, którzy byli kojarzeni z innymi opcjami. Współpracowałem z każdym. Budowa w Małopolsce i Krakowie współpracy powinna być priorytetem. Nie chcę, żeby samorząd był polityczny. On musi być mieszkańców. Taki jest mój program. Nie pokazuję działań PiS. Ja wyrastam z PiS. To prawda. Nie odcinam się, ale jakby się okazało, że zostanę prezydentem, wiceprezydentami by były osoby z różnych środowisk, które wygrają konkursy.

Mówi pan, że samorząd nie powinien być partyjny, ale tak komplementowany przez pana prezydenta Jacek Majchrowski przez lata mówił o radnych PiS, że zanim zagłosują, dzwonią do Warszawy po instrukcję.

- Prezydent Majchrowski nie we wszystkim był idealny. Mylił się też. On żałuje, że na wielu funkcjach są działacze PO. Oni go oszukali. Jak trzeba było, to przychodzili po synekury, teraz mówią, że oczkują zmiany. Jedyną dobrą i mądrą zmianą, która będzie współpracowała ze wszystkimi, jest na dziś Łukasz Kmita.

Łukasz Kmita może dziś zadeklarować, że jak zostanie prezydentem, nie zatrudni w magistracie ani jednego pracownika z legitymacją PiS?

- Mogę zagwarantować, że urzędnicy będą rozliczani z działania i efektywności. W Urzędzie Wojewódzkim tak było. Nie przeszkadzały mi poglądy różnych środowisk. Były osoby z Lewicy, z PO, ale dobrze wykonywały swoją pracę. To rola dobrego menadżera, żeby patrzeć na jakość pracy. W Polsce brakuje takiej dyskusji. Oceniajmy po owocach, nie szyldzie partyjnym. Niestety w Krakowie wiele osób zostało zatrudnionych z politycznego klucza. Przypomnę, że często osoby, które przestawały być marszałkami, trafiały do Wodociągów i innych spółek. Myślę o byłym marszałku z PO. Z tym skończę. Postawię na menadżerów, żeby ceny wody i śmieci nie wzrastały. Nie będę też wyprzedawał miejskich spółek. Tu zgoda z prezydentem Majchrowskim. On był kuszony przez lata przez działaczy PO, żeby sprywatyzować część miejskich spółek. Prezydent się nie ugiął. Mam za to szacunek do prezydenta Majchrowskiego. Postawię na kompetencje. Jak ktoś kompetentny będzie z PiS, PO lub PSL, będzie zatrudniony i będzie się rozwijał.

Krytykuje pan prezydenta Majchrowskiego za zatrudnianie polityków PO i PSL. Pan zadeklaruje, że jak zostanie prezydentem. Nie zatrudni ani jednego pracownika z legitymacją PiS?

- Nabory odbywają się w konkursach. Komisja konkursowa zatrudnia. Na pewno nie zatrudnię politruków. Jak ktoś jest ambitny z PO, PSL i PiS, będzie pracował na rzecz miasta, ma drogę otwartą do zatrudnienia i awansu. Musi jednak realizować interes miasta, nie partii. Chciałbym, żeby inni kandydaci to zadeklarowali tak mocno.

Jak pan przeprowadzi przegląd najważniejszych stanowisk w miejskich instytucjach? Łukasz Gibała na początku mówił, że zwolni wszystkich dyrektorów i prezesów, potem złagodził stanowisko.

- Ja uważam, że w mieście jest wielu świetnych urzędników. Mam jednak też ogląd radnych. Niektórzy zajmują się bardziej PR i polityką, mniej pracą. Administracja krakowska została rozbuchana. Stawiano warunki prezydentowi Majchrowskiemu. On musiał zatrudniać osoby do urzędu, inaczej koalicja w Radzie Miasta pewnie by nie trwała. Zmienię takie myślenie. Jak będą naciski, powiem o nich publicznie. Trzeba skończyć ze sprywatyzowanym miastem. Kraków to powinno być miasto wspólne, które jest otwarte na nowe technologie, ludzi z pomysłami. Nie miasto prywatne, jakim stał się Kraków. Był zawładnięty przez środowisko towarzysko-biznesowe. Widzimy to w wyborach. Duża liczba reklam na mieście to nie jest przypadek. Wiele osób oferuje nośniki w świetnych cenach, ale tylko swojemu środowisku.

Jeśli w II turze będzie Aleksander Miszalski i Łukasz Gibała, co pan powie wyborcom?

- Nie będzie tak. W II turze będzie Łukasz Kmita i Łukasz Gibała. Jestem przekonany, że po I turze wielu powie, że gość jest z PiS, ale potrafi się oderwać od myślenia partyjnego. Wierzę, że wygram wybory. Wczoraj byłem na Emaus. Podchodziło wiele osób i mówili, że nie są fanami PiS, ale uważali, że byłem świetnym wojewodą w czasie kryzysu. Teraz są trudne czasy i oni wierzą, że sobie poradzę.

W II turze jest Łukasz Gibała i Andrzej Kulig. Planują panowie pertraktacje z Andrzejem Kuligiem za poparcie na przykład stanowiska wiceprezydenta dla PiS?

- Ja nie lubię kupczyć. Nigdy tego nie robiłem. Po I turze zdecydujemy, ale nie postawię żadnych warunków. Odwrotnie, wesprę kandydatów, którzy dadzą gwarancję rozwoju miasta, niezależności i realizowania części mojego programu. Wierzę, że będę w II turze i wygram. Deklaruję, że część mądrych pomysłów Łukasza Gibały i Andrzeja Kuliga zrealizuję. Skończmy z myśleniem, że wszystko co mówią przeciwnicy jest niedobre. Przeciwnie. Niektóre rzeczy trzeba zrealizować.

Modus operandi PiS pamiętamy po zmianie. Teraz też jest szereg zmian.

- Wyrastam ponad ramy PiS. Mam swoje wartości.

Jest pan wskazywany jako jeden z kandydatów na marszałka Małopolski. To stanowisko ma pan gwarantowane w zamian za start w wyborach prezydenckich? Nie zostanie pan prezydentem, ale w nagrodę zostanie pan marszałkiem Małopolski?

- Dziś jestem aktywnym posłem. Zachęcam sprawdzenie mojej aktywności. Powiem rzecz kompromitującą dla Olka Miszalskiego. Zadałem pytanie ministrowi i premierowi, czy któryś z małopolskich parlamentarzystów PO albo władz Krakowa zabiegał o środki na metro w Krakowie. Wszyscy o tym mówią. Okazuje się, że żaden z małopolskich parlamentarzystów z PO nie zabiegał o środki na metro w Krakowie. Przekaz moich konkurentów to wydmuszki.

W zeszłym tygodniu w Radiu Kraków wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich mówił, że jeśli nie zmieni się procedura planistyczna i inwestycyjna w Krakowie, za 5 lat będziemy płacić 25 tysięcy za metr kwadratowy mieszkania. Jak pan to zmieni?

- Jak deweloperzy straszą mieszkańców taką ceną, powiem, że trzeba skończyć z rajem dla deweloperów. Dzisiaj jest zmowa firm deweloperskich. Koszty są sztucznie zawyżane. Trzeba otworzyć nowe tereny inwestycyjne. One są w kierunku Nowej Huty. To też tereny huty. Trzeba spojrzeć też na całe miasto. Nie zgodzę się, żeby nowe bloki powstawały jak na osiedlu Złocień, gdzie 50 metrów od S7 powstają bloki. Komfort jest fatalny. Zapraszam wszystkich mieszkańców w czwartek o 18 na spotkanie z Mateuszem Morawieckim. Hotel Galaxy.

W swoim programie ma pan budowę jednego centrum kultury w roku. Gdzie są białe plamy na kulturalnej mapie Krakowa?

- Teraz na Ruczaju powstaje centrum kultury, ale jednocześnie Dworek Białoprądnicki obsługuje około 70 tysięcy krakowian. Tam będzie kolejne centrum kultury. Na Złocieniu też. Jest taka potrzeba. Powstają takie miejsca w Krakowie, gdzie betonu jest wiele, ale nie ma żadnej infrastruktury dla mieszkańców. Podoba mi się model wiedeński, gdzie najpierw powstaje infrastruktura, a potem mieszkania. W takim kierunku pójdziemy.