Zapis rozmowy Jacka Bańki z burmistrzem Zakopanego, Leszkiem Dorulą.
Są już pierwsze zakopiańskie hotele, które przyjmują uchodźców. Ile w sumie jest takich miejsc gotowych przyjąć ludzi uciekających przed wojną?
- Jako miasto staramy się działać zgodnie z zaleceniami rządu i wojewody. Jako miasto kierujemy to przez wojewodę, żeby wszyscy, którzy się zgłoszą do nas z kwaterami i miejscami, żeby zarejestrowali miejsca. W sposób systemowy powinni przyjąć uchodźców. Są jednak też takie przypadki, że w Zakopanem pracowało i pracuje wielu Ukraińców. Oni ściągają swoje rodziny i znajomych. Tu są na prywatnych kwaterach, w pensjonatach i hotelach. To jest poza rejestrem. Trudno dokładnie powiedzieć. Na pewno wiele tych rodzin przyjechało i połączyło się z tymi, którzy tu byli. Wiele osób tu pracuje. Mają utrzymanie dodatkowe. Muszę podziękować naszym mieszkańcom, przedsiębiorcom. Zawsze zapraszaliśmy gości i otwieraliśmy dla nich serca. Tak samo w tym ciężkim przypadku łączymy się z Ukraińcami. Tak samo otwierają oni swoje serca i im pomagają mocno. My, jako miasto, też zareagowaliśmy w pierwszy dzień wojny. Zadzwoniliśmy do naszego partnerskiego miasta Stryj. Łączyliśmy się dobrym słowem i deklaracją pomocy. Na dziś mamy uzgodnienia, że do końca tygodnia zbieramy to, o co nas poprosili. We wtorek wysyłamy pierwszy transport na granicy. Tam odbiorą to władze Stryja. Będziemy mieć dużo więcej niż jeden tir. Dziękuję darczyńcom. Włączyły się w to nawet okoliczne gminy, żeby wesprzeć naszą akcję. W Zakopanem na pewno teraz wszyscy są z otwartym sercem i z dużą chęcią pomocy.
Ilu mniej więcej uciekinierów z Ukrainy trafiło już do Zakopanego?
- Mieliśmy około 1000 osób, które tu pracowały. Na dziś nie znamy danych, ile jest osób. W Zakopanem liczymy być może około 100 osób.
Rozumiem, że liczba takich inicjatyw jak te związane z rodzinami pracowników z Ukrainy, ciągle rośnie? Słyszeliśmy, że Tatrzańska Izba Gospodarcza sprawdza, które obiekty mogłyby przyjmować uchodźców. Ile takich miejsc mogłoby być w Zakopanem? Sezon turystyczny się skończył.
- Na dziś w systemie, który gwarantuje państwo, są wolne miejsca. Jest 100 miejsc w Domu Nauczycielskim. On jest przygotowany dla ewentualnego transportu grup. Indywidualnie zgłaszała się masa osób. Nie każdy chce być jednak w tym systemie. Starają się przyjmować na własną rękę. Trudno teraz określić. Jest masa ogłoszeń. Są inicjatywy podejmowane przez przedsiębiorców i osoby prywatne. Oni wożą dary na granicę, jadą busami po osoby zainteresowane pobytem. Zdarzyło się tak, że busy pojechały na granicę i przyjechały puste. Ciężko im było znaleźć na granicy osoby, które bezpośrednio bez rejestracji chciały wsiąść do busów i przyjechać. Najwięcej w Zakopanem mamy połączeń rodzin i znajomych. Oni wtedy czują się bezpieczniej.
Decyzja o wykluczeniu młodych, rosyjskich zawodników z narciarskich Mistrzostw Świata Juniorów była konieczna? Jak to przyjęli zakopiańczycy?
- Tutaj była decyzja głównie organizatorów, czyli pana ministra i PZN. W tej trudnej sytuacji łączymy się w podobny sposób. Robimy wszystko, żeby dać znać agresorowi, Rosjanom, że to nie było potrzebne, że to jest bardzo przykre dla nas. Łączymy się ze wszystkimi krajami i instytucjami działającymi na rzecz pokoju. Oczekujemy pokoju. Jak walka to w sporcie. Tak powiedział Kamil Stoch. Chcemy, żeby rywalizacja przenosiła się na areny sportowe. Każda wojna jest zła. Człowiek rodzi się dobrą istotą. To, że w życiu się zmienia i potem chce drugiego człowieka niszczyć, to coś okropnego.
Jak teraz zmieni się gospodarka Zakopanego, kiedy nie będą przyjeżdżać bogaci Rosjanie, którzy upodobali sobie Zakopane?
- Tak, ale nie sami Rosjanie przyjeżdżają do Zakopanego. Zapraszaliśmy zawsze każdego turystę. Teraz jest masa turystów z Zachodu, z Ukrainy też wiele osób przyjeżdżało na wypoczynek. Rosjan ostatnio było mniej. Upodobali oni sobie także inne kurorty w Austrii i Szwajcarii. Oczywiście my teraz liczymy, że turystycznie będzie jak w poprzednich latach, czyli będą turyści z całej Europy i świata.