Archidiecezja Krakowska od soboty ma nowego metropolitę, który deklaruje powołanie komisji badającej przypadki pedofilii wśród duchownych, no i oczywiście otwarcie archiwów kościelnych. Czy wierni w archidiecezji, której metropolitą był także m.in. kardynał Wojtyła, muszą być gotowi na wstrząs? Mniej więcej wiemy, co może być w tych archiwach?
- Myślę, że nie wiemy, co może być w tych archiwach. Taka jest też funkcja archiwów, że zgromadzi bardzo różne dokumenty. Jeśli ksiądz kardynał Grzegorz mówi o otwarciu archiwów... Zresztą chyba Archiwum Diecezjalne było przez ostatnie lata zamknięte. Po prostu arcybiskup Jędraszewski zamknął dostęp do archiwów wszystkim, nie tylko z zewnątrz - świeckim badaczom, ale także i kościelnym. To też ciekawa historia. Jeśli on deklaruje, że te archiwa mogą być otwarte i taka komisja może powstać w Krakowie, to znaczy, że jest wiele spraw, które należy wyjaśnić. Na co możemy się przygotować? Prawdopodobnie na poznanie pewnych okoliczności, różnych zjawisk, różnych historii i przypadków, o których już przecież w Krakowie wiele razy mówiono. Choćby ksiądz Isakowicz-Zalewski świętej pamięci. Ksiądz Tadeusz wiele razy mówił o tym, że są sprawy do wyjaśnienia. Są także historie, które są obecne w sferze publicznej, czyli w dyskursie publicznym, procesy, które się toczyły lub też toczą. Więc ja myślę, że takie otwarcie Kościołowi nie zaszkodzi, a również będzie jakimś znakiem, sygnałem wysłanym do opinii publicznej, że kardynał Grzegorz chce Kościoła, w którym nie ma niedomówień i chce też wyjaśnić te sprawy, które dzisiaj wyjaśnione nie są.
Z uwagi na specyfikę Archidiecezji, przecież najważniejszej w Polsce, czy działania nowego metropolity mogą napotkać na jakiś opór czynny, bierny wewnątrz Kościoła?
- Jeżeli inny metropolita równie ważnej diecezji, czyli arcybiskup Adrian Galbas z Archidiecezji Warszawskiej, powiedział, że jeżeli Komisja Ogólnopolska miała być komisją, która nie będzie się cieszyła niezależnością i swobodą badań historycznych, to lepiej, żeby nie powstała. To jest zgoda. Jeżeli mamy tworzyć jakieś komisje, które nie mają pełnego dostępu i strona kościelna nie ma zaufania do tych ludzi, którzy badają te sprawy, ale jednocześnie nie daje im pewnej wolności, to lepiej, żeby nie tworzyć fikcji. Ja jestem pełen zaufania do tego, co robi ksiądz kardynał Ryś, co robił w Łodzi i co zamierza zrobić w Krakowie. Wydaje mi się, że jeżeli taka komisja powstanie, to będzie się cieszyła swobodą badań historycznych, również będzie miała nieograniczony dostęp do materiału źródłowego. Wierni dzięki temu poznają rzeczywistość i prawdę, być może też niezbyt miłą, ale cóż, Kościół to przecież jak już się wieki temu mówiło, to jest święta wspólnota grzesznych ludzi.
Jak widzimy, kardynał Ryś nie jest ulubieńcem prawicy. Notabene na ingresie zabrakło polityków prawej strony, nie licząc marszałka i prezydenckiego ministra. Te prawicowe konta od razu zaatakowały nowego metropolitę, że ten spotkał się z naczelnym rabinem Polski. Nowy metropolita pogłębi te podziały socjopolityczne?
- Wręcz przeciwnie. Żaden polityk nie dostał osobistego zaproszenia na ingres. Proszę mi wierzyć. Żaden polityk nie miał telefonu z Kurii - szanowny panie, tutaj ciepłe miejsce w pierwszym, czy drugim, czy piątym rzędzie. Jeśli ktoś przyszedł na ingres, został uhonorowany. Widzieliśmy, że tam byli politycy od wicepremiera Kosiniaka-Kamysza, po ministra Kolarskiego. Było reprezentowane też i miasto, i województwo. To zostawmy. To nie jest człowiek, który przychodzi tutaj, żeby robić porządki polityczne. Ja księdza kardynała Grzegorza znam, powiedziałbym, że dość długo, bo od lat osiemdziesiątych, od seminarium. Widziałem i obserwowałem jego zaangażowanie, kiedy już był biskupem pomocniczym i potem biskupem w Łodzi. To, co można powiedzieć o nim, że polityka jest dla niego sferą ważną w tym sensie, że tam się dzieją rzeczy, które oddziałują także i na Kościół, ale nie jest punktem odniesienia. Co więcej, kiedyś powiedział, że ksiądz może mieć swoje poglądy, ale nie może ich prezentować w taki sposób, że te poglądy będą stanowiły blokadę dla wiernych, którzy mają inne poglądy polityczne. To znaczy, mówiąc wprost, jeśli ktoś oczekuje, że teraz będzie jakiś zwrot, czy jakiś rodzaj dystansu wobec jednych, a zbliżenie się do drugich, to znaczy, że nie wie, kto przyszedł do Krakowa.
Skoro mówimy o polityce, czy księdzu na przykład nie brakuje takiego mocnego głosu polskiego Kościoła, że gwarantem bezpieczeństwa Polski jest obecność Polski w większych strukturach politycznych i militarnych? Nie ma tego głosu.
- Czyli od Unii Lubelskiej do Europejskiej, Jan Paweł II. Taki głos się może pojawić i ma swoje znaczenie wtedy, kiedy stajemy w pewnej sytuacji granicznej. To znaczy, kiedy jest wóz albo przewóz, kiedy jest albo w jedną, albo w drugą stronę. Mam wrażenie, że mimo tego, że różnego rodzaju narastają takie antyeuropejskie nastroje i one budują też pewne środowiska i siły polityczne, to mam wrażenie, że wciąż nie ma jeszcze sytuacji granicznej w Polsce. Jeśli by ona miała być, to jest moje przekonanie osobiste, na ile znam wielu też hierarchów kościelnych, oni będą mieli odwagę powiedzieć kierunek, w którym odwracamy się od Europy - nawet jeśli mamy jakieś uzasadnione słowa krytyki, czy nie zgadzamy się z pewnymi zjawiskami, które też Unia Europejska promuje - to jest po prostu zdrada też pewnej europejskiej tożsamości. Ta tożsamość nie tylko w Polsce, ta tożsamość w Unii Europejskiej ma swoje korzenie chrześcijańskie. Ja powiem tylko tyle. Kilka dni temu w Rzymie otwarto w Kolegium Polskim takie mini muzeum poświęcone papieżowi. Kto był na otwarciu tego muzeum? Georgia Meloni. Kto finansował stworzenie tego muzeum właśnie w tym miejscu? Rząd włoski. Co powiedziała Meloni? Meloni powiedziała: bez Jana Pawła II moja formacja kulturowa, moja formacja także polityczna, byłaby ułomna. Trzeba też popatrzeć na to w ten sposób, że Europa ma cały czas bardzo różne kolory i mam wrażenie, nawet powiedziałbym, że obserwuję w ostatnim czasie, że coraz więcej osób uznaje, że pewnego rodzaju taka refleksja w Europie nad jej kondycją - mówię o Unii Europejskiej - jest potrzebna i że nie wszystko też co było w ostatnich latach było tylko i wyłącznie dobre. Więc tam ta refleksja się dokonuje.
Jaka część duchownych dzisiaj podpisałaby się pod tymi słowami, które przywołał Ksiądz? Od Unii Lubeńskiej do Unii Europejskiej.
- Nie mam pojęcia. To jest ciekawe. Wielu księży ma świadomość, że także od strony nawet czysto materialnej Unia Europejska dała Polsce bardzo dużo, a jednocześnie również wielu moich kolegów wciąż jest obciążonych takim myśleniem manichejskim, gdzie jest dobro lub zło, że nie ma żadnych półcieni. Jest również obciążone takim myśleniem, że my jesteśmy jakimiś krzyżowcami, też crusaderzy współczesnej Europy, że my mamy ją nawrócić, zbawić i tak dalej, nie dostrzegając jak wiele różnych, dobrych zjawisk dzieje się w różnych krajach tworzących Unię Europejską i jak bardzo te zjawiska i też te takie działania jak na siebie oddziałują. Znowu wydaje mi się, że na poziomie takiej czystej deklaracji to może mielibyśmy bardzo dużo takich samozwańczych proroków, którzy wieszczyliby, że tylko wyjście, tylko ta samodzielność i tak dalej. Gdyby potem popatrzyli w pewnym sensie refleksyjnie na to, co w ciągu tych 20 przecież już ponad lat zdarzyło się dobrego w Polsce, to doszliby do wniosku, że przecież Unia Europejska to nie tylko „nie taki diabeł straszny”, ale to w ogóle nie diabeł.
Czy wśród młodych duchownych ksiądz dostrzega zjawisko radykalizacji postaw? Pytam o coś, co moglibyśmy nazwać międlaryzacją polskiego Kościoła.
- Na szczęście Międlar nie jest już przedstawicielem duchowieństwa. Chwała Bogu. Ksiądz profesor Pawlina z Akademii Katolickiej w Warszawie robił badania wśród klerków kilku seminariów. Badał między innymi ich pewne przygotowanie, motywację, ale też i pewne poglądy. Co się okazało? Okazało się, że bardzo duża grupa tych młodych ludzi, którzy idą do seminariów - dzisiaj to są tak naprawdę jednostki, to nie są tłumy, to nie jest sytuacja z mojego 1984 roku, kiedy przyszło nas do seminarium prawie dziewięćdziesięciu, a sześćdziesięciu kilku zostało sześć lat później wyświęconych na księży. Tyle mają największa seminaria w ogóle wszystkich klerków, to chyba jest kilka takich seminariów, bo tak to jest po dwudziestu, trzydziestu. Wracając do tematu. Okazało się, że bardzo wielu młodych ludzi rzeczywiście przychodzi z pewnym takim przekonaniem, które lokowałoby ich po stronie postaw radykalnych, nacjonalistycznych. Rolą seminarium jest też to, żeby ten ksiądz dojrzał do tego, żeby zrozumiał, że życie jest wielowymiarowe, wielokolorowe, wielowątkowe i ludzie, z którymi się będzie spotykał, wymagają od niego także tego, żeby dostrzegał tą różnorodność. Natomiast jestem też przekonany, że to są też dzieci swoich czasów. Mówię w tym sensie, że często to, co dla nas było jakimś punktem odniesienia i pewnego rodzaju także podbijało nasze oczekiwania, nasze ambicje i naszą formację, dzisiaj jest czymś normalnym. Dzisiaj jest czymś, co młodzi ludzie po prostu mają, ponieważ w takiej rzeczywistości się urodzili i wychowali. Być może dlatego szukają jakiejś egzaltacji po stronie poglądów, które moglibyśmy określić jako radykalne czy jednostronne.
Po prostu statystycznie tacy są młodzi ludzie, głównie mężczyźni i stąd ten duży odsetek?
- Dokładnie. Myślę, że jak popatrzymy, jak się rozkładają głosy… Wiadomo, że wyborca Razem nie przyjdzie do seminarium, jak podejrzewam, ale wyborca Konfederacji już może.
To jak czytać inne statystyki, jak zwykle regularnie publikowane?
- Ostatnio się ukazał Rocznik Kościoła dotyczący roku 2024.
Spadek udziałów wiernych w sakramentach, chrztu, komunii, małżeństwa. Największe spadki - sięgające 27% - dotyczą bierzmowania.
- Właśnie, to jest ciekawe zjawisko. Dyskutowałem na ten temat w gronie kilku księży i głosy były bardzo różne. Od takich, które mówiły, że nie jest jeszcze tak źle. Decyzja Krakowska, jak popatrzymy na ogólne dane, nie jest tak źle. Jak rozbijemy je na subregiony, czyli osobno Podhale, osobno region powiedzmy Małopolski Zachodniej, osobno tutaj pod Krakowem i osobno miasto Kraków, to zobaczymy, że pewne zjawiska są bardzo podobne. Spadek na przykład uczniów na religii, zwłaszcza w szkołach średnich, a zwłaszcza w szkołach na przykład branżowych, czy artystycznych, czy liceach, to jest bardzo wyraźny. Druga sprawa, prawie jedna trzecia młodzieży, która nie przystępuje do sakramentu bierzmowania. Ktoś powie, bo przecież chodzą gdzie indziej do szkoły, a tutaj jest może wymagane, żeby to było przygotowanie w parafii. Ja niestety tu nie jestem optymistą. Ja uważam, że to jest często bardzo świadomy wybór, że to bierzmowanie w przekonaniu młodego człowieka nie jest mu już do niczego potrzebne. Kiedyś się mówiło, idź do bierzmowania, bo ślub i tam ksiądz będzie wymagał od ciebie, żebyś miał bierzmowanie. Jak popatrzymy, to jeszcze większy spadek proporcjonalny jest, jak chodzi o małżeństwa sakramentalne. Dzisiaj małżeństw sakramentalnych w stosunku do wszystkich małżeństw zawiera się poniżej 50%, to jest chyba w granicach 40%. To pokazuje, że to jest też jakiś znamię kryzysu, które nas dotknęło, nas jako społeczność.
Choć statystyki pokazują większy udział w mszach świętych, ale ten wzrost jest niewielki.
- Po pandemii, kiedy spadło radykalnie gdzieś o około 10 punktów procentowych, to się utrzymuje się gdzieś na granicach 29%. Przy czym znowu, są diecezje, gdzie jest kilkanaście procent i są duże miasta, gdzie jest około 20, no i są diecezje, gdzie jest powyżej nawet, czy w granicach 50. Ta średnia to jest 29%. Połowa z tego też deklaruje, że ma bardzo gorliwe życie religijne. To ci, którzy przychodzą do Komunii Świętej. Inny jest ciekawy jeszcze wniosek z tych badań. Jest pewna grupa, którą się określa na poziomie około 35-40%. To są tak zwani albo katolicy kulturowi, albo katolicy od wielkiego dzwonu, albo katolicy od wielkiego święta, czyli ci, którzy chodzą kilka razy do roku. Jaka jest ich motywacja? Tradycja, kod kulturowy, no jednak jestem ochrzczony, jestem wierzący, tyle mi wystarczy, mam jakieś inne rzeczy, które mi przeszkadzają w regularnym chodzeniu. To są ludzie, o których powinniśmy zawalczyć. Dlaczego? Bo to są ludzie, którzy pokazują, że w nich pewna wartość duchowa wciąż funkcjonuje, wciąż istnieje, ale brakuje im kogoś lub czegoś, co spowodowałoby, żeby z tej grupy, chodzę kilka razy do roku, przy okazji też uroczystości religijnych, to są właśnie ci, którzy posyłają dzieci do komunii pierwszej, wysyłają dzieci na religię w szkole i tak dalej, żeby ich przesunąć do tej grupy, która jednak będzie sytuowała ich wśród praktykujących. To będzie też w jakiejś mierze decydowało o przyszłości Kościoła, rozumianego też jako pewnego rodzaju wspólnota wspólnot, czyli właśnie o parafiach, o diecezjach na przyszłość.
Ksiądz czego życzyłby katolikom kulturowym z jednej strony, z drugiej strony tym najbardziej...
Tym, którzy pójdą na pasterkę i powiedzą - o proszę, jak ładnie?
Ale też tym najbardziej zradykalizowanym młodym ludziom.
- Wszystkim mówię o jednym. To są święta – uwaga - Bożego Narodzenia. To nie są święta magii, to nie są święta prezentów, to nie są święta zaczarowane. To są święta, kiedy Bóg przychodzi do konkretnego miejsca w konkretnym czasie. Życzę, żeby ta dobra nowina o przyjściu Jezusa była na tyle dla nas ważna, żebyśmy otwarli przynajmniej drzwi i dali sobie szansę. My nie dajemy Panu Jezusowi szansy na to, żeby przyszedł do nas. Dajmy sobie szansę. Nigdy nie przekreślam ludzi, którzy nawet mówią, że ja tam od wielkiego dzwonu się pojawię tylko w Kościele. Dobrze, pojaw się. Może właśnie przy tym wielkim dzwonie Bożego Narodzenia, pasterki, kolęd, uroczystej atmosfery i też pewnego takiego anturażu, może jakieś jedno słowo trafi do ciebie i będzie ważne dla ciebie w tym Nowym Roku. Naprawdę byłbym szczęśliwy, gdyby tak wielu ludzi otworzyło się. Wszystkim - niezależnie od tego, czy te święta traktują religijnie, czy nie, czy odnajdują sens swojego życia w Jezusie, czy też w jakiejś dystansie do prawd wiary i do prawd religijnych - życzę, żeby ten czas był czasem pełnym radości i pokoju. Myślę, że te słowa „pokój ludziom dobrej woli”, my to śpiewamy co roku, paradoksalnie zwłaszcza teraz w tej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, one nabierają szczególnego znaczenia. Więc pokój ludziom dobrej woli i dużo radości, dużo błogosławieństwa od Jezusa, który przychodzi do każdego.