Zdjęcie ilustracyjne/ Fot. Pexels.
- Apel kard. Rysia to głos kontrkulturowy
Kardynał przypomina podstawowe nauczanie Kościoła o szacunku dla migrantów – wbrew nastrojom społecznym i stanowisku większości duchowieństwa.
- Nie o politykę chodzi, lecz o język i sumienie
Hierarcha nie proponuje rozwiązań migracyjnych, lecz wzywa do języka Ewangelii i powstrzymania się od siania nienawiści.
- Przemoc wobec „innych” rośnie
Coraz częstsze są incydenty agresji wobec cudzoziemców – od napaści fizycznych po medialne podżeganie. To już „atmosfera przedpogromowa”.
- Kościół nie pełni roli pomostu – wyjątek to Ryś
Większość episkopatu milczy lub wzmacnia lęk. Głos kardynała Rysia to jednostkowy akt odwagi – dziś rzadki wśród hierarchów.
Posłuchaj rozmowy Patryka Kubiaka z Ignacym Dudkiewiczem.
Głos kontrkulturowy w czasach nienawiści
Kardynał Grzegorz Ryś w liście do wiernych wezwał do odrzucenia języka przemocy i nienawiści wobec migrantów. „Miejcie odwagę zamilknąć i nie dokładać ognia do rozpalonej rzeczywistości” – apeluje hierarcha. Jak komentuje Ignacy Dudkiewicz, to głos idący „bardzo w poprzek zarówno społecznym odczuciom, jak i odczuciom większości wierzących, również duchownych”. To przypomnienie – mówi publicysta – stanowiska Kościoła, które powinno być oczywiste: „Kardynał po prostu przypomniał to, co od setek lat mówi Kościół katolicki o obcych i przybyszach”.
Dudkiewicz zwraca uwagę, że nie chodzi o rezygnację z debaty o migracji, lecz o jej język. „Nie oferuje gotowych rozwiązań, ale przypomina: nie podżegajmy do nienawiści”. Apel kardynała nie dotyczy strategii politycznej, ale podstawowego wyboru moralnego.
Grzegorz Ryś nie mówi o otwieraniu granic bez żadnych obostrzeń, ale z całą pewnością nie zgadza się, żeby te granice brutalnie zamykać i odpychać od nich każdego, kto do nich dociera. Przede wszystkim apeluje o zmianę spojrzenia, języka, sumienia; prosi, żeby nie podżegać do nienawiści, nie przykładać się do tego, co już można nazwać atmosferą przedpogromową
- tłumaczy Dudkiewicz.
Kościół – niegdyś pomost, dziś niemowa?
Gość Radia Kraków przywołuje konkretne przypadki przemocy: pobicie cudzoziemca w Starogardzie Gdańskim, ataki na muzyków z Senegalu, agresja wobec kontrmanifestantantów. „To nie są wyjątki – to wzór, który się powiela”, ostrzega.
Winą obarcza też media:
Mamy Miłosza Kłeczka z Telewizji Republika mówiącego, że Donald Tusk zwozi ciężarówkami imigrantów z różnych kierunków, którzy później kradną, gwałcą i zabijają. I to wpisuje się w najbardziej haniebną tradycję z okolic Wolnego Radia i Telewizji Tysiąca Wzgórz w Rwandzie - taka sama narracja, tego typu opowieści poprzedzały ludobójstwo. Oczywiście z różnych powodów taka skala okrucieństwa byłaby w Polsce niemożliwa, ponieważ polskie państwo działa jako instytucja, jest stabilnym (w miarę) bytem. Ale ta krew, prędzej czy później, się poleje.
Kardynał Ryś — zauważa Dudkiewicz — stoi w opozycji nie tylko do nastrojów społecznych, ale też większości episkopatu. Słowa kardynała są wyjątkiem; inni hierarchowie, jak abp Józef Kupny, również mówią o pojednaniu, ale te słowa się nie przebijają. Tymczasem wypowiedzi, jak te biskupa Meringa na Jasnej Górze, które dzielą i budzą lęk, trafiają na pierwsze strony gazet.
To nieszczęście, że słowa o pokoju szokują bardziej niż słowa o wojnie
- mówi Dudkiewicz.
Czy Kościół mógłby dziś odegrać rolę pojednawczą, jak w roku 1965 podczas wymiany listów między biskupami polskimi a niemieckimi? Zdaniem Dudkiewicza – nie:
Brakuje odwagi i wyobraźni. Kardynał Ryś może pociągnąć kilku innych, ale nie zmieni układu sił. I być może po raz kolejny obudzimy się, kiedy już będzie za późno, przynajmniej dla osób, które boleśnie odczują skutki szerzonej nienawiści.