"Se non è vero, è molto ben trovato - Jeśli to nie jest prawdziwe, to bardzo dobrze wymyślone" miał napisać Giordano Bruno, zanim dobrzy chrześcijanie przepełnieni  miłością bliźniego spalili go na stosie.

W swojej pracy z 1991 r.   śp. prof Michał Rożek, dobrodziej paru pokoleń miłośników Krakowa opisał starannie pochodzenie uważanej za wiekową legendy o przerwanym hejnale i tatarskiej strzale.
Kto ciekawy - ten znajdzie. Trudność nie jest wielka. My zaś skupmy się przez chwilkę na owych łucznikach.

Łuki średniowieczne, czy to długie - angielskie (Robin Hood...) czy krótkie, tzw rewersowe - mongolskie, były groźną bronią. Kosiły francuskie rycerstwo na polach bitew wojny stuletniej - niczym zboże. W spisanych przez naocznego świadka scenach oblężenia Kijowa przez Mongołów, które odnajdziemy w tzw. Latopisie Halickim przeczytać możemy: "... a następnie strzały zasłoniły słońce obleganym". Oznacza to, że łucznicy mongolscy byli nie tylko (by tak rzec...) szybkostrzelni ale i celni. Dziś jeszcze łucznictwo, czy to uprawiane pieszo czy konno, jest obok zapasów narodowym sportem Mongołów. Potrafią oni trafić z odległości 500 kroków do tarczy o średnicy równej długości rozłożonych ramion mężczyzny (1,7 - 1,8 m). Jeśli założymy, że w wojsku mongolskim krok mierzył 75 cm, to (500 x 0,75) mowa o odległości 375 m. Od Bramy Floriańskiej do ściany Kościoła Mariackiego. Dla zespołu doświadczonych łuczników mongolskich (przypomnijmy, armia w całości zawodowa, na wyprawy zabierano tylko najlepszych, wyłanianych w rodzaju konkursów) trafienie z łuku strażnika na wieży nie byłoby wielką sztuką.  Nawet gdyby była tak wysoka jak dzisiejsza hejnalica (nie była), nawet gdyby Mongołowie zdołali sforsować mury miasta lokacyjnego (nie zdołali).

Na fotografii z lat 30. ubiegłego wieku prezentujemy mongolskich łuczników z eskorty księcia His Ssu Ning w prowincji Czahar . Zdjęcie wykonano podczas trwającej dwa lata (1931-32) trans-azjatyckiej ekspedycji Citroena. Od czasów najazdu na Europę niewiele się w branży łuczniczej do lat 30 zmieniło - jak Państwo sami widzą...

Konrad Myślik/kp