- Trybunał stawia się poza marginesem prawa, powinien rozstrzygać sprawy w kolejności ich napływania - mówił senator Wiatr w porannej rozmowie Radia Kraków.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PiS, Kazimierzem Wiatrem.
Dziś rusza dwudniowa rozprawa Trybunału Konstytucyjnego ws. nowelizacji PiS dotyczącej samego TK. PiS będzie bojkotować posiedzenie? Negować?
- Trybunał źle robi, że się zbiera i nie przestrzega ustaw, które zobowiązują go do rozpatrywania spraw w kolejności. Jest zasada przestrzegania konstytucji i domniemania konstytucyjności ustaw. Ustawy dotyczące TK muszą być przestrzegane. To bardzo źle rzutuje na ciąg dalszy.
Co nas czeka? Zwłaszcza jak orzeczenie TK będzie niekorzystne dla PiS?
- Mówienie o klinczu jest nieporozumieniem. TK stawia się poza marginesem przestrzegania prawa.
To mocne słowa.
- Tak. Kto ma przestrzegać ustaw jak nie ci, którzy mają tego pilnować? Nie ma marginesu na interpretacje.
PiS w jakiś sposób testuje możliwość kompromisu w tej sprawie? Wczoraj europoseł Ujazdowski zaproponował, żeby tych trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji weszło w skład TK po wygaśnięciu mandatów trzech obecnych.
- Trudno mi się do tego odnosić. Stosowne gremia będą decydowały. Myślę, że w obiegu medialnym jest deficyt informacji. Wybranie tych sędziów odbywało się z naruszeniem regulaminu Sejmu. Nie jest tak, że wszystko jest cacy a zły prezydent nie chce przyjąć ślubowania. Jak ktoś nawołuje do przestrzegania demokracji, to niech bierze pod uwagę wszystkie okoliczności.
Pytałem o wolę kompromisu.
- Wola zawsze jest. Kompromis musi się jednak odbywać z poszanowaniem prawa. Jak ci, którzy nawołują do przestrzegania prawa, chcą rozwiązań łamiących prawo, to jest to trudna sytuacja.
Jest nowy senator PiS, pani Anna Maria Anders. Kandydatka PiS wygrała, ale z małą przewagą. To pana niepokoi?
- Mała przewaga to 20, 200 głosów. Tu jest kilkanaście procent. To nie można tak mówić. Główny kontrkandydat uosabiał wszystkich przeciwko. To byli wszyscy przeciwko pani Anders.
Kukiz'15 popierał kandydatkę PiS.
- Miałem okazję poznać panią senator. To zacna osoba. My od osób przebywających poza Polską możemy się sporo nauczyć. Oni mają depozyt kultury polskiej, w sense stosunku do historii. Ktoś kto miał okazję rozmawiać z panią Andres, czuje tę emanację kultury. Dla niej najważniejsze jest to, że jej ojciec była ważną postacią. Ministrem się bywa. To o tyle ciekawe, że teren Łomży i Suwałk bardzo ucierpiał w czasie obławy augustowskiej i wywózek. Ona rodzinnie tam jest związana, podobnie jak nieżyjący prezydent Kaczorowski. Jest jej determinacja, żeby pomagać i działać dla Polonii i tego regionu. Przez ostatnie tygodnie ona tam cały czas była, poznała tych ludzi. To będzie cenna współpraca. Te procenty to była akcja wszyscy przeciwko jednemu.
Członkowie rządu też bywali na Podlasiu i robili kampanię.
- To oczywiste. PiS zawsze wspiera działania. To normalne. Proszę zobaczyć, że jak byli tam ministrowie i jest taki wynik, to oznacza poparcie dla tego, co się dzieje w kraju. Jakby ministrowie źle działali, to by nie napędzili głosów.
Przewaga jest mniejsza niż w październiku. Jak to odbiera opozycja? Budowa wielkiego bloku anty-PiS ma przyszłość?
- Kluczem jest frekwencja. Trzeba przeprowadzić poważne badania, żeby te same osoby się wypowiedziały. To niemożliwe. Lepszym przybliżeniem jest frekwencja. Trudno prowadzić takie dywagacje, ale jest pozytywny sygnał.
Minister Gowin ogłosił konkurs na projekt ustawy o szkolnictwie wyższym. Co powinno się znaleźć w tej nowej ustawie?
- Tutaj jako profesor AGH, senator i przewodniczący komisji nauki w Senacie, zastanawiam się raczej, co nie powinno się tam znaleźć. W naszym kraju mamy nadregulację. Ustawy są strasznie szczegółowe. Drobna zmiana generuje cały proces legislacyjny. Ustawa, która będzie, musi być cieńsza i ogólna. Premier Gowin mówi o deregulacji, odbiurokratyzowaniu szkolnictwa. To dobry kierunek. Wpadamy w pułapkę. Słyszałem taką opinię, że państwo prawa powoduje, że obywatel może wszystko, co nie jest zabronione a państwo to, co jest dozwolone. W związku z tym w ramach deregulacji trzeba jeszcze dopisać kolejnych 300 stron do ustawy, żeby delegować uprawnienia ministra na przykład rektorom. To nie jest dobra droga. Mam nadzieję, że pan premier to rozumie. Zapisy muszą być bardziej ogólne, że rektorzy, profesorowie muszą mieć więcej swobody. Jak premier Morawiecki ogłasza plan rozwoju, to on musi być poparty ogromną inicjatywą społeczną. Ta inicjatywa nie może być zaduszona przez szczegółowe przepisy, które dotykają wszystkich.
Czyli więcej swobody?
- Zdecydowanie. Także zaufania. Szczegółowe przepisy powodują, że ci, którzy chcą zrobić coś złego, czują się dobrze. Oni wypełniają pewne przepisy i są zabezpieczeni. Rozwój wiąże się z podejmowaniem ryzyka.
Minister Gowin mówi między innymi o wdrożeniowej ścieżce kariery akademickiej. Można by było zdobyć tytuł profesora przez realne wdrożenia. Co pan na to?
- To miód na moje serce. Swój doktorat przygotowywałem w tarnowskich zakładach Tamel. Był kłopot, bo ktoś mówił, że w tym jest za mało teorii. Doktorat był na 5, ale tak było. Dzisiaj to się zmienia. Prawdziwe osiągnięcia są potrzebne. Pan premier Gowin mówił to w niesłychanych okolicznościach. Jako dyrektor Akademickiego Centrum Komputerowego Cyfronet AGH byłem gospodarzem tej konferencji prasowej. W drugiej części premier odsłonił grafikę na superkomputerze Prometeusz, który liczy dla polskiej nauki. Tam rodzą się materiały, leki. Osadzenie w realiach jest duże. Mamy wielki potencjał intelektualny, mamy laboratoria. Współpraca nauki z gospodarką nie jest łatwa.
Rozumiem, że komputer Prometeusz ma być symbolem tej współpracy?
- Fragment grafiki to była eksplozja kuli ognia. Zakładamy, że taka eksplozja współpracy nauki z gospodarką nastąpi. Stąd premier z radością odsłonił tę eksplozję siły Prometeusza. To symbole. One pomagają.