Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Józefą Szczurek-Żelazko.

Na jutro planowane jest spotkanie szefa rządu z liderami opozycji ws. pandemii. Czego pani oczekuje po tym spotkaniu, o ile do niego dojdzie? Nie ma jeszcze jednoznacznych odpowiedzi liderów opozycji.

- Piąta fala przybiera na sile. Są różne propozycje walki, także ze strony opozycji. Są też działania rządu. Często krytykuje je opozycja. Dlatego premier zaprosił opozycję na merytoryczne rozmowy. Duże niebezpieczeństwo jest. Wierzę, że rozmowy mogą mieć charakter merytoryczny. W tym tygodniu w Sejmie będzie projekt ustawy posła Hoca, czyli weryfikacja certyfikatów przez pracodawców. To budzi wiele kontrowersji wewnątrz samych ugrupowań. Będzie to pewnie jeden z tematów rozmowy premiera z opozycją. Czy przyjdą? Mam nadzieję, że tak. Ta sprawa jest bardzo ważna dla Polaków. Niezależnie od pozycji w Sejmie, powinniśmy w ważnych sprawach dyskutować.

Rozumiem, że przy okazji można policzyć głosy, czy do przyjęcia dziś jest ustawa posła Hoca? Wydaje się, że tak, licząc opozycję. Ilu posłów Zjednoczonej Prawicy będzie przeciwko?

- Jak wspomniałam, założenia tej ustawy… To nie jest ustawa, która wprowadza obowiązek szczepień. Ta ustawa daje możliwość weryfikacji certyfikatów covidowych i wykonywania większej ilości badań. Są tam też bezpłatne badania dla pracowników. To wyjście w kierunku identyfikacji rozprzestrzeniania się wirusa. Problem ten podzielił naszą scenę polityczną nie według linii partyjnych, ale przekonań. W Zjednoczonej Prawicy, PO, PSL i innych formacjach są zwolennicy i przeciwnicy. Ta ustawa ma szansę wejścia w życie. Na komisji sejmowej i w trakcie dyskusji wielu przedstawicieli PiS i opozycji wypowiadało się za. Jak dojdzie do głosowania, to ta ustawa powinna wejść w życie.

Krytycy tej ustawy mówią, że zamiast promować szczepienia, promuje darmowe testowanie osób, które nie chcą się szczepić. Na tym spotkaniu powinien zostać przedłożony projekt obowiązkowych szczepień dla konkretnych grup populacyjnych lub zawodowych?

- Rozporządzenie ministra zdrowia to obowiązek szczepienia pracowników medycznych. Przedmiotem dyskusji może być też ten obszar. To będzie jednak raczej dyskusja ogólna, jak zarządzać zapobieganiem pandemii. To obostrzenia, dla jakich grup. Z wielu symulacji wynika, że szczyt piątej fali będzie w połowie lutego. Niepokojący jest fakt, że wzrasta ilość osób na kwarantannie. Nie ma powszechnego lockdownu, ale ponad 800 tysięcy osób jest na kwarantannie. To źle wpływa na gospodarkę. To też będzie ważny element rozmów. Nie tylko te tematy, ale wszelkie sposoby ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa będą przedmiotem dyskusji. Rząd na każdym kroku promuje szczepienia. To jedyna możliwość zapobiegania ciężkiemu przebiegowi choroby. To jest udowodnione. Osoby zaszczepione chorują o wiele łagodniej. Liczba zgonów osób zaszczepionych do niezaszczepionych jest niewielka. Apelujemy o szczepienia. Testy identyfikują osoby zakażone i pozwalają izolować je. To też ważne.

Od 27 stycznia będzie można testować się w aptekach. To wykonalne? Sposób testowania mają regulować apteki: albo po godzinach, albo w czasie pracy, ale wykorzystując osobne wejście.

- Kwestie rozszerzenia kompetencji farmaceutów były w dyskusji od lat w Ministerstwie Zdrowia. Farmaceuci to postulowali. W aptekach już szczepimy na koronawirusa, farmaceuci mogą też szczepić dorosłych na grypę. Kompetencje farmaceutów są rozszerzane. Teraz testy. To nie jest obligatoryjne. Muszą być spełnione wymogi i wtedy można to wykonywać. Jest to dodatkowo płatne. Szereg farmaceutów się dostosuje. To wyjście naprzeciw ludzi. Nie trzeba będzie szukać punktów. Apteki znamy. Łatwiej tam dotrzeć i się przetestować. Zachęcam do dowiadywania się, gdzie jest apteka, gdzie można się zaszczepić.

Ten pomysł krytykują diagności, którzy pytają, czy farmaceuci poradzą sobie z odczytem testów genetycznych.

- To standardowe testy. Są zero-jedynkowe. Dodatnie lub ujemne. Nie powinno być problemów. Szczegółowe badania będą na zasadach dotychczasowych. Nie powinniśmy mieć obaw, czy będą nieprawidłowości.

Mówi pani o wielkiej liczbie Polaków na kwarantannie. W tym tygodniu ulegnie ona skróceniu i będzie wynosić 7 dni. To wystarczy, żeby powstrzymać odpływ zakażonych pracowników z rynku pracy?

- Decyzja o skróceniu ma uzasadnienie merytoryczne. Nie tylko gospodarcze. Z badań wynika, że zagrożenie transmisją wirusa jest do kilku dni od momentu zakażenia. Po siódmej dobie nie ma raczej transmisji. Takie decyzje podjęło wiele krajów. Jeśli chodzi o wpływ na gospodarkę, to więcej pracowników wróci do zakładów pracy. Jest to niepokojące zjawisko, bo mamy dużo osób na kwarantannie. 10 stycznia na kwarantannie było 140 tysięcy osób. Teraz 820 tysięcy. To więcej niż mieszkańców ma Kraków. Apelujemy o szczepienia, zachowanie rygorów. To ważne.

Największym problemem szczytu piątej fali będzie brak rąk do pracy. Potwierdza to wojewoda Małopolski, który mówi o kierowaniu specjalistów z sanatoriów do szpitali covidowych. Gdzie jeszcze mogą być zasoby kadrowe na piątą falę?

- W tej chwili w szpitalach przebywa – mimo wysokiej liczby zakażeń – mniej ludzi niż w 3 i 4 fali. Nie ma nawet 14 tysięcy osób w szpitalach. Rok temu w szpitalach było 28-29 tysięcy osób. To powodowało problemy. Teraz jest ich znacznie mniej. Omikron ma lżejszy przebieg choroby. Więcej osób jest w domach. Miejmy nadzieję, że liczby łóżek przygotowanych do walki z pandemią wystarczą. Jest strategia rozszerzenia do 40 tysięcy i 60 tysięcy łóżek. Wtedy będą potrzebne kadry. Dobrym pomysłem jest przesunięcie kadry medycznej. Mam jednak nadzieję, że ilość hospitalizacji nie będzie drastycznie przyrastać.