Wczorajsza debata o Polsce w Parlamencie Europesjskim była efektem kontrowersji, jakie wywołały uchwalone w ekspresowym tempie zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem ruchu Kukiz'15, Józefem Brynkusem.
Kto wygrał a kto przegrał wczorajszą debatę w Parlamencie Europejskim, o ile to dobre kategorie do oceny tego co się wydarzyło?
- To dobre kategorie. W moim przekonaniu i wielu internautów, którzy się wypowiadali, wygrała pani premier Szydło. Pani Szydło nie powiedziała nic nowego. To było na naszej scenie politycznej. Sposób przedstawienia tego sprawił, że jej przeciwnicy spuścili uszy po sobie i oddali przewodnictwo Beacie Szydło.
Czyli wykorzystała swoją szansę?
- Wykorzystała szansę dla Polski. Mamy przykłady reakcji symbolicznych w postaci europosła z Czech, który jednoznacznie zaprezentował symbol - „Jestem Polakiem”.
Może ten napis to też początek dyskusji o funkcjonowaniu Unii?
- Nie wiem czy to początek. Ta dyskusja już trwa. Funkcjonowanie UE w tym kształcie nie ma sensu. Nie może być tak, że państwa dominujące gospodarczo chcą narzucać model etyczny, moralny czy ideowy UE. Trzeba dopuścić do głosu inne środowiska. My reprezentujemy europejską demokrację. Trzeba to powiedzieć jednoznacznie.
W pana ocenie komukolwiek była potrzebna ta debata? Była słaba frekwencja i słowa do szefowej rządu, żeby uważała komu klaszcze.
- Nie było tak, żeby uważała komu klaszcze, ale w Europarlamencie nie dopuszcza się takich rzeczy. To wywołało śmieszność. Pierwotnie sądziłem, że ta debata jest niepotrzebna. Teraz myślę, że debata pomogła PiS-owi, nam i może pomoże sceptykom, którzy uważają, że to co się dzieje w polskim parlamencie jest przeciw demokracji. Europie nie pomogła. Frekwencja była niewielka. Ci, którzy zabierali głos, byli niemerytoryczni. Merytoryczna była tylko premier Szydło. Pozostali, nawet Polacy, byli mniej merytoryczni.
Jeśli wczorajsza debata miała być częścią tego mechanizmu kontrolnego, który jest testowany to on w ogóle działa?
- Nie istnieje coś takiego w dokumentach prawnych UE. To mogłaby być podstawa do tworzenia prawa, ale to jest bez sensu. Państwa, które wchodzą do UE muszą zaakceptować prawodawstwo unijne. Unia nie ma atrybutów, żeby podejmować kontrolę wewnętrzną. To śmieszne i bulwersujące, że się ingeruje w wewnętrzne sprawy państwa.
Jakie będą konsekwencje tego zamieszania wokół naszego kraju?
- Tego nie wiemy. Niepokojące są jednak odwiedziny niektórych polskich posłów w Europie. Poseł Petru próbuje wyrobić sobie pozycję w Polsce przez udział w europejskich akcjach. On jeździ na przykład do Holandii. Ta atmosfera będzie podgrzewana, ale bardziej umiejętnie. Na tym się nie skończy. Zmiany będą głębsze, ale są konieczne. Tego oczekują wyborcy, którzy wybrali także posłów Kukiz'15.
Skoro o zmianach mówimy to teraz o propozycji wprowadzenia ordynacji mieszanej. Co pan na to?
- Jak chodzi o moje zdanie to takie rozwiązania tymczasowe są najdłużej obowiązujące. Nie wiem czy to jest sensowne. To utrudni kontakt wyborców z parlamentarzystą, bo okręgi muszą być większe. Zarówno tam, gdzie będzie procedura proporcjonalna i większościowa. Jestem zwolennikiem przejścia do ordynacji większościowej, kiedy wybieramy posłów w okręgu wyborczym to konkretny poseł wygrywa. Z tym, że polityka to rzecz kompromisu. Jakby to miało być wstępem do JOW to mogę to zaakceptować. Jak chodzi o Kukiz'15 to słyszeliśmy wypowiedzi, że są skłonni poprzeć propozycję ordynacji mieszanej.
Mieszana ordynacja, model niemiecki...
- Tak samo jest na Węgrzech.
Wzmocniłoby to takie ugrupowania jak Kukiz'15?
- Jestem przekonany, że tak. W tych wyborach miałyby szansę osoby znane lokalnie. Nie ma obawy, że wygrają osoby, które mają więcej pieniędzy. To obawa, że możliwość dotarcia do wyborców jest uzależniona od ilości pieniędzy. Mamy takie narzędzia komunikacji, dzięki którym osoba nie posiadająca pieniędzy może dotrzeć do wyborców. To rozwiązanie pomoże małym ugrupowaniom.
Rozumiem, że to krok w stronę rozwiązania pozostającego poza konstytucją, czyli okręgów jednomandatowych?
- To nie musi być procedowane według procedury zmiany konstytucji. To kwestia trybu wyborczego.
Jest jeszcze jedna propozycja ruchu Kukiz'15, która miała trafić do Sejmu w zeszłym tygodniu. Chodzi o projekt ustawy o finansowaniu partii politycznych. Projekt nie trafił, ale trafi?
- To kwestia organizacji pracy naszego klubu. My przedstawimy ten projekt ustawy. Jesteśmy zwolennikami odejścia od finansowania partii z budżetu. Niech każdy wyborca decyduje o tym, na którą partię chcę dać pieniądze.
Jeśli w wypadku ordynacji można spotkać się w środku, o tyle tutaj kompromis jest niemożliwy.
- Wierzę, że rozsądek zadziała. Poza Kukiz'15 nie ma gorącego zwolennika takiego rozwiązania. Jest jednak szansa dotrzeć przez zaproponowanie tej ustawy do większości Polaków, którzy będą zainteresowani. Jest opcja referendum. Możemy zdecydować o tym.
To już nawet było...
- Tak. Frekwencja była niewielka, ale 90% osób nie chciało finansowania partii z budżetu.
Alarmuje pan ws. Świnnej Poręby, która jest budowana od 30 lat. Poprzednia ekipa zdążyła otworzyć Świnną Porębę a nowa ekipa zdążyła zapisać zyski ze sprzedaży energii w tegorocznym budżecie. Co to jest?
- Jak chodzi o zapisanie zysków z funkcjonowania elektrowni wodnej to jest to skutek procedury uchwalania budżetu. Ministerstwo dostaje dane z instytucji podległych, które przekazują informacje z czego będą dochody. Nie sprawdzono czy ten przychód się pojawi. Jak chodzi o samo otwarcie to nazwałem to hucpą, ale to tragedia. To otwarcie miało miejsce w październiku. Audyt odbył się we wrześniu 2015 roku a potem dopiero w grudniu. On określił jaki jest efekt finalny prac na zbiorniku. To złożony problem. Niespełnienie pewnych warunków sprawi, że może dojść do poważnych protestów społecznych.
30 lat budowany zbiornik...
- To symbol nieudolności. To, że tak długo to było budowane, było też w czyimś interesie. Na przykład ustawa prawo wodne w poprzednim parlamencie. Ona miała dać uprawnienie do prowadzenia działalności gospodarczej regionalnym zarządom gospodarki wodnej na obiektach czy nieruchomościach wokół zbiorników wodnych. Wprowadzenie tego mogło doprowadzić nawet do uwłaszczenia na tych obiektach.