Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem Koalicji Obywatelskiej, Jerzym Fedorowiczem.

Sejm odrzucił projekt ustawy o testowaniu pracowników i między innymi o możliwości starania się o odszkodowanie osoby, która zaraziła się od innego pracownika. Jakieś nowe rozwiązanie antycovidowe zaproponuje teraz Koalicja Obywatelska? Wczoraj takich propozycji nie było.

- Było to w wystąpieniu naszego przewodniczącego Donalda Tuska. Chcemy, żeby obowiązywały paszporty covidowe, żeby ludzie się testowali. To jedyna droga, żeby spadła ilość zachorowań. Powinno to być wzorem państw, gdzie te reguły są. Jeśli jest pan w Austrii na stoku, musi być maska. To nie jest segregowanie społeczeństwa, ale jedyna szansa, żeby ilość nieszczęsnych zakażeń i zgonów spadła. Rząd nie ma propozycji. O naszych propozycjach będziemy rozmawiać. W piątek jest posiedzenie Senatu. Te propozycje są. Jesteśmy gotowi na każdą rozsądną propozycję, która pomoże opanować falę epidemii. Odpowiedzialność jest po stronie rządu. Wczorajsza debata w Sejmie i wynik głosowania pokazuje, że rząd nie może sprawować władzy w tym obszarze. To tak koszmarna porażka prezesa Kaczyńskiego, że ta prawicowa grupa się powoli rozsypie. Zaczną o nas decydować ludzie rozsądni.

W odrzuconej ustawie było obowiązkowe testowanie. Był zapis, że osoby 60+ muszą być przebadane przez lekarza w ciągu 48 godzin. Mówicie państwo o innych propozycjach. Dlaczego nie pojawiły się w formie poprawek wczoraj?

- Nie składa się poprawek do takiego bubla, który pokazuje, że ta ustawa może spowodować sytuacje, do których nie można się odnieść. Jeden z pracowników mógłby donieść na drugiego... Sami przedstawiciele PiS to odrzucili. To znamienne. Opozycja ma swoje programy. Jest radykalny projekt Lewicy. Nasze propozycje dotyczą podstawowych rzeczy. To jest w innych krajach. Minister zdrowia nie panuje nad sytuacją. On musi zdecydować.

Mówił pan, że wczoraj była to porażka Zjednoczonej Prawicy. Za odrzuceniem ustawy była Solidarna Polska. Wizja przedterminowych wyborów stała się bardziej realna?

- Dochodzi do takich sytuacji. Wie pan, że Zjednoczona Prawica jest w rękach Ziobry. Poza dramatyczną sytuacją związaną z Covid nie możemy otrzymać pieniędzy z UE, bo nie realizujemy postulatów Komisji Europejskiej ws. izby dyscyplinarnej. Widać, że to się sypie. Ten rząd utracił możliwość sprawowania władzy. Czy dojdzie do wyborów? Nie od nas to zależy. Takie rozwiązanie byłoby teraz dla Polski najlepsze, ale to jest w rękach PiS.

Pytam, ponieważ Koalicja Obywatelska wczoraj zaczęła nabór osób do kontroli wyborów. Dlaczego tak wcześnie? Spodziewają się państwo przedterminowych wyborów?

- Tak. Jest taka możliwość. Stąd wczorajsze spotkanie, które było konferencją prasową. Szukamy ludzi do kontroli wyborów. To dobre dla dwóch stron, żeby wybory były demokratyczne. Nie możemy tego założyć przy aferze Pegasusa, gdzie partia rządząca podsłuchuje nawet swoich własnych członków. Ta kontrola demokratyczna i zaostrzona przez mężów zaufania, to w dzisiejszej sytuacji jest dla Polski niezbędne.

Do 13 lutego Senat musi zdecydować ws. zmiany prawa oświatowego. To czysta formalność, że Senat odrzuci ustawę, jak apelował o to ZNP?

- Na pewno odrzucimy. Spotykamy się w piątek. Będzie debata z ministrem Czarnkiem. Dla mnie ta ustawa to coś podobnego… Lex Czarnek. To, co proponuje pan Czarnek to powrót do lat 70. czy 60. Nawet za komuny tego nie było. Kurator wystawia ocenę jakiegoś przedstawienia w teatrze, ale go nie ogląda? On ma oceniać, co dyrektor chce zaproponować swoim uczniom? To nonsens. Moja matka była żołnierzem AK. Za komuny była dyrektorem szkół. Tego, co proponuje minister Czarnek, nawet wtedy nie było.

Zadaniem kuratorium jest nadzór pedagogiczny nad instytucjami oświatowymi.

- Do pewnego stopnia to bardziej funkcja administracyjna. Cała myśląca Polska, uczniowie i nauczyciele protestują przeciwko Lex Czarnek. Na szczęście opozycja spotkała się z pierwszą damą, która jest świetną nauczycielką. Mam nadzieję, że jak kolanem przepchną to przez parlament, prezydent Duda wyrzuci to do kosza, jak zrobił to z Lex TVN.

Jeszcze Kraków. Wiceprezydent Krakowa mówi, że jeśli do końca I kwartału nie będzie konkretów finansowych ws. Igrzysk, a do tej pory mamy listy intencyjne, to nie będzie warto podpisywać umowy host city. Igrzyska i finansowanie za wszelką cenę, czy jest punkt krytyczny, po którym trzeba się będzie wycofać?

- Jeśli nie będzie gwarancji rządowych, miasto sobie nie poradzi. Igrzyska Europejskie będą korzystne dla miasta, bo będzie poprawa infrastruktury. Jak jednak nie ruszą środki, nie ma tego na piśmie, miasto się pewnie wycofa. Nie jesteśmy samobójcami, żeby z budżetu miasta czy województwa finansować tak wielką imprezę. Środki są obiecane, ale nie podpisane. Bez tego Igrzyska nie są w stanie się odbyć. Miasto tego nie udźwignie.

Czyli jest moment krytyczny, po przekroczeniu którego władze Krakowa muszą zdecydować, co dalej z imprezą?

- Z tym rządem są same momenty krytyczne. Niewłaściwi ludzie zajmują stanowiska. Najpierw trzeba popracować, potem decydować. Inaczej bałagan będzie trwał.