Zapis rozmowy Jacka Bańki z ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, Jarosławem Gowinem.
Proces ws. Amber Gold będzie symbolicznym procesem ws. III RP.
- Nie traktuję tego tak. To jedna z większych, ale nie największa afera ostatnich 20-kilku lat. Jako były minister sprawiedliwości mam poczucie, że wiele na temat tej afery nie wiemy. Co więcej, przypuszczam, że osoby zasiadające na ławie oskarżonych to płotki. To nie znaczy, że są dowody na to, żeby za tą aferą stali politycy, chociaż to na pewno nie Marcin P. i jego żona byli inicjatorami afery.
Ta jedna z największych afer ostatnich lat nie pokazuje, że po 1989 roku nie udało się do końca zbudować państwa prawa?
- To wszyscy wiemy. Nie udało się. Ten proces, niezależnie od wyroku, jest już porażką. Na pewno nie wszyscy sprawcy, nawet nie główni sprawcy są na ławie oskarżonych. Jako minister miałem ograniczone instrumenty, żeby to weryfikować, ale miałem wrażenie, że Marcin P. jest słupem. Nie udało się też odzyskać pieniędzy. To był prawie miliard złotych. Odzyskać skarb państwa może 1/10.
Nie obawia się pan, że kiedyś odpowiedzieć może premier Szydło za to, że nie opublikowała wyroku TK, jak mówi opozycja?
- Wiem, że trafiają doniesienia do prokuratury w tej sprawie. Nasze stanowisko jest jednoznaczne. Naruszeniem prawa z naszej strony byłoby opublikowanie tego, co w naszej ocenie i ocenie prawników, nie jest orzeczeniem, ale stanowiskiem pozbawionym znaczenia formalnego. Konieczny jest kompromis ws. TK. Na gruncie prawnym racje są podzielone. Nie dojdziemy do porozumienia. Tam, gdzie prawo jest bezsilne, głos musi zabrać parlament. Trzeba nowej konstytucji.
Jak ten kompromis mógłby wyglądać? Słyszymy o usztywnieniu stanowiska a nie o chęci kompromisu.
- Kompromis jest konieczny. Mówię jasno, że jesteśmy gotowi do szukania rozwiązania, które zyska akceptację polskiej opinii publicznej i wyciszy zagraniczne niepokoje. Są trzy oferty. Pierwszą sformułował wiele tygodni temu Jarosław Kaczyński. Ona przeszła niezauważona. Oferta polega na ponownym wyborze wszystkich sędziów w takich proporcjach, że opozycja wskaże 8 sędziów a rząd 7. Jest propozycja Kukiza - zwiększenie liczby sędziów do 18. Ten wariant poparł profesor Zoll. Jest też propozycja Kazimierza Ujazdowskiego. On apeluje, żeby prezes Rzepliński dopuścił do orzekania całą piątkę sędziów wybranych przez obecny parlament, w zamian za to rząd zadeklarowałby, że trzy miejsca, które się zwolnią, będą wypełnione przez trójkę sędziów wybranych w poprzedniej kadencji. Wtedy potrzebny byłby formalny wybór. Na razie opozycja nie chce rozmawiać.
Europoseł Ujazdowski mówił też o publikacji wyroku TK.
- To prawda. Pod tym względem są różnice w obrębie obozu prawicy. W mojej ocenie nie ma podstaw prawnych, żeby to stanowisko publikować.
Czyli bez warunku wstępnego i opierając się na tych trzech propozycjach, uda się stworzyć kompromis?
- Nie wiem czy się uda. Jednak coraz więcej osób w Polsce nabiera przekonania, że trzeba przestać myśleć o własnym interesie i skoncentrować się na autorytecie Polski.
W ubiegłym tygodniu Sejm przyjął specustawę na ŚDM. Wojewoda małopolski mówi, że służby są przygotowane w 80%. Beata Kempa mówi, że jest bezpiecznie. Pan się czuje bezpiecznie?
- Dzisiaj, w czasach terroryzmu, nikt nie może czuć się do końca bezpieczny. Czuję się na tyle bezpieczny, na ile pozwala na to stan polskiego prawa i sprawność służb. W parlamencie ponad podziałami partyjnymi, zrobiliśmy wszystko, żeby ŚDM przebiegły sprawnie i bezpiecznie.
Co o tym mogą myśleć krakowianie i pielgrzymi, którzy w zeszłym tygodniu dyskutowali o tym co przytrafiło się prezydentowi Dudzie? Deklaracje deklaracjami a bylejakość pozostaje?
- Niestety prezydent Duda jest drugą głową państwa, której wydarzył się wypadek. Na szczęście skutki nie były tragiczne. Faktycznie jak chodzi o sprawność państwa, trzeba wiele poprawić. O tym braku sprawności mówię od początku mojej działalności w polityce. W 2005 roku wszedłem do polityki w imię idei IV RP, czyli państwa sprawniejszego, silniejszego, uczciwszego i zostawiającego szeroką przestrzeń wolności. Po 10 latach ciągle jesteśmy na początku drogi do budowy takiego państwa.
Słyszymy deklaracje, że wszystko jest gotowe, jest nowy sprzęt a prezydent jeździ na oponie ze szrotu...
- Tego nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. To musi być wyjaśnione, nawet jakby konsekwencje były bolesne dla BOR i obozu władzy. Wyjaśnimy to. Na razie jest za wcześnie, żeby formułować daleko idące wnioski. Mam zaufanie do ministra Błaszczaka. Okoliczności wypadku prezydenta zostaną zbadane precyzyjnie. Wszyscy, którzy zawinili, poniosą konsekwencje.
Kiedy będą gotowe trzy projekty ustaw o szkolnictwie wyższym?
- Do końca kwietnia czekamy na zgłoszenia. Adresatem zaproszenia do konkursu jest środowisko akademickie. Liczymy na wiele zespołów, które przygotują w oparciu o wytyczne, trzy koncepcje ustawy. W przyszłym roku, po konkursie, płynnie przejdziemy do organizacji Narodowego Kongresu Nauki. Jego zwieńczenie będzie we wrześniu 2017 roku. Wtedy projekt ustawy o szkolnictwie wyższym, ustawy na miarę XXI wieku, powinien być gotowy.
Czyli jaki projekt?
- Musimy odbiurokratyzować naukę. To się już dzieje. Od 1 października ulga będzie odczuwalna. Po drugie musimy skończyć z pogonią za studentami, z umasowieniem szkolnictwa wyższego. Trzeba kłaść nacisk na jakość. Uczonym trzeba stworzyć warunki, żeby uprawiali naukę na światowym poziomie. Na przykład jak chodzi o prestiżowe europejskie granty. Polska ma 15 takich grantów. 3,5 razy mniejsze od nas Węgry mają ich ponad 30.
Jeden z dwóch najlepszych polskich uniwersytetów – Uniwersytet Warszawski – jest na 344 miejscu listy rankingowej. To pokazuje miejsce, w którym jesteśmy czy te rankingi nijak się mają do oferty wyższych uczelni?
- Nie należy fetyszyzować tych rankingów. Jednak błędem jest bagatelizowanie ich. Z powodu niskiego miejsca w rankingach na polskie uczelnie przybywa mało studentów zagranicznych. Polskim uczonym trudno jest uczestniczyć w poważnych, międzynarodowych badaniach. Będziemy dążyli do tego, żeby najlepsze polskie uczelnie przesunęły się w górę.
Co się zmieni dla zwykłego studenta?
- Ten student będzie miał gwarancję traktowania jak osoba, której dobro jest najważniejszym celem uczelni. To nie znaczy jednak, że będzie wygoda. Dzisiaj trzeba się mocno starać o nieskończenie studiów. Pora z tym zerwać. Pracujemy nad nowym sposobem finansowania uczelni, żeby uczelniom opłacało się przyjmować nie jak najwięcej studentów, ale studentów jak najlepszych. Poziom finansowania musi być skorelowany z jakością kształcenia. To nie jest proste, ale jak nie pójdziemy tą drogą to nigdy nie dogonimy najnowocześniejszej części świata akademickiego.