- Czy przed Światowymi Dniami Młodzieży potrzebna będzie specustawa? Zobaczymy. Jeśli będzie potrzebna, rząd przygotuje odpowiednie regulacje - zapewniał wicepremier Gowin w porannej rozmowie Radia Kraków.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, wicepremierem, Jarosławem Gowinem.
Prezydent Duda zdecydował o zwołaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Co takie spotkanie powinno przynieść?
- Po pierwsze dobrze, że do spotkania dojdzie. Widzimy co się dzieje za granicami Polski, także za granicą zachodnią. Europa dopuściła do tego, żeby u nas pojawiły się setki tysięcy osób, z których część kwestionuje cywilizację europejską i nawet jest gotowa ją zwalczać metodami terrorystycznymi. Z całą pewnością to pierwsze posiedzenie w nowym składzie, którego nie znamy, będzie dotyczyło imigrantów i problemów Bliskiego Wschodu i silnej rosyjskiej aktywności na tym obszarze.
Jaka powinna być reakcja na słowa premiera Rosji o nowej zimnej wojnie?
- Wzmacnianie NATO. Tutaj reakcje samodzielne i reakcje Polski będą bezskuteczne. Te słowa powinny być jak gong dla Europy, także dla Niemiec. Niemcy rozwijają współpracę gospodarczą z Rosją a widać wyraźnie, że współpraca służy Rosjanom do wzmacniania swojej pozycji politycznej. Oni wykorzystują kłopoty Europy i wzmacniają pozycję imperialną.
Polscy żołnierze w Syrii w wypadku ewentualnej interwencji?
- Nie. Na razie to nie jest brane pod uwagę. Minister Macierewicz w rozmowach z naszymi partnerami z NATO nie zamknął tematu, ale nie był on poruszany na radzie ministrów. Spekulowanie na ten temat jest przedwczesne.
Mówi pan o zagrożeniu terroryzmem a w Krakowie ciągle czekamy na specustawę o ŚDM. Co powinno znaleźć się w tych zapisach?
- Po pierwsze musimy przyjąć po latach zwłoki ustawę antyterrorystyczną. Minister Błaszczak nad tym pracuje. Nie chodzi o wyposażanie służb w dodatkowe uprawnienia. Uspokoję tych, którzy ulegają obawom, że nasze wolności zostaną zagrożone. Tego nie ma. W Polsce wszystkie prawa człowieka są respektowane. Trzeba jednak lepiej skoordynować te służby. Jak byłem w rządzie Donalda Tuska, ówczesny szef ABW wyszedł z taką inicjatywą. Były niespójności. Wtedy przygotowany projekt ustawy wylądował w szufladzie. Do tematu wrócił minister Błaszczak. Co do ŚDM to wiemy, że stan przygotowań, który odziedziczyliśmy po poprzedniej ekipie nie był wystarczający. Przeznaczyliśmy około 80 milionów na wsparcie dla tej wspaniałej inicjatywy. Czy będzie potrzebna specustawa? Zobaczymy. To jest analizowane przez służby wojewody, policję i ABW. Jak będą potrzebne nowe regulacje to je szybko wprowadzimy.
Teraz finanse. Nie najlepiej oceniał pan pierwotne zapisy podatku handlowego. Wysoka kwota wolna od podatku i podatek liniowy załatwią sprawę sklepów franczyzowych?
- Projekt ministerstwa finansów był w mojej ocenie nie do przyjęcia. Tutaj podzielam stanowisko małych i średnich kupców. Poza tymi dwoma rozwiązaniami, kluczowe znaczenie ma definicja franczyzy. Jakiego rodzaju relacje między sklepami są franczyza podlegającą opodatkowaniu? Tutaj moim zdaniem ministerstwo popełniło błąd. Gdybyśmy przyjęli proponowaną przez ministra Szałamachę definicję franczyzy to polskie związki handlowców byłyby opodatkowane tak samo jak wielkie międzynarodowe sieci. To oznacza upadek polskiego handlu. Dlatego doszliśmy do porozumienia z kupcami. Franczyza będzie definiowana inaczej. Opodatkowane będą te sieci, w których franczyzodawca ma udziały kapitałowe w sklepach, którym udziela franczyzy. To oznacza, że podatkiem od sklepów nie będzie objęty Społem i Lewiatan.
Co zrobić z dostawcami, małymi wytwórcami? Te grupy boją się, że duże sieci straty przerzucą na nich.
- Od tego jest UOKiK i instytucje państwowe, które przeciwdziałają praktykom monopolistycznym. Oczywiście takie obawy się pojawiają. Jakbyśmy chcieli im ulegać to trzeba by zlikwidować wszystkie podatki. To zresztą nie jest odległe od moich przekonań. Opowiadam się za prostym podatkiem liniowym. Natomiast nie ulegajmy propagandzie banków czy dużych sieci handlowych, które protestują przeciwko podatkom. My chcemy, żeby oni w ogóle płacili podatki. Do tej pory skala obrotów była gigantyczna, ale podatków duża część handlowców nie płaciła. Rozwiązania, które ustaliliśmy są dobre dla kupców. Równocześnie zapobiegną drenowaniu Polski.
Te zakładane 2 miliardy uda się osiągnąć do końca roku z tego podatku?
- Dla mnie ta kwota ma znaczenie drugorzędne. Ważne, żeby polskie państwo przestało przymykać oczy na fakt, że duża część podmiotów unika płacenia podatków. To bolesne. Jak popatrzymy jakie to są firmy to często są one o kapitale zagranicznym.
Co z ocenami wystawianymi wykładowcom przez studentów? Dwie negatywne mogą oznaczać odsunięcie wykładowcy od zajęć. Słyszał pan o takich przypadkach?
- Słyszałem, ale na uczelniach niepublicznych, które muszą kierować się oceną swoich klientów. Studenci też powinni być tak traktowani. Kwestia wyciągania konsekwencji wobec słabych wykładowców to kwestia uczelni. Minister może tworzyć ramy. One są jednak zbyt zbiurokratyzowane. Chcę zapowiedzieć, że odejdziemy do zasady, że każdy pracownik dydaktyczno-naukowy ma być oceniany przez władze uczelni raz na 2 lata. To oznacza nieustanny festiwal biurokratycznej rozpusty. Kontroluje się pracowników non stop. Potem nie ma czasu na wyciąganie wniosków. Wrócimy do poprzednich rozwiązań. Każdy pracownik ma być oceniany nie rzadziej niż raz na 4 lata. Jak rektor widzi potrzebę skontrolowania pracownika czy wydziału, będzie taka możliwość, ale nie wprowadzajmy fikcji. Czym innym jest jednak ocena studentów. Te oceny będą coroczne.
Jak to rzadsze ocenianie przełoży się na jakość dydaktyki?
- To jest odpowiedzialność władz uczelni. Musimy odejść od modelu państwa wszechwładnego, że minister narzuca uczelniom rozwiązania. Są konsultacje ze środowiskiem nad nowym kształtem rozporządzeń o Polskiej Komisji Akredytacyjnej i o Krajowych Ramach Kwalifikacji. Te rozwiązania generują monstrualną biurokrację. Mam nadzieję, że uwolnieni od tych kajdanów biurokratycznych wykładowcy, będą mieli więcej czasu na badania naukowe i dydaktykę.
Kontaktów ze światem akademickim nie zepsuje sprawa Mateusza Kijowskiego i tego listu środowisk naukowych do pana? Podpisało się kilkuset profesorów.
- Każdy ma prawo krytykować ministra, ja mam prawo zostać przy swoim stanowisku. Fakt, że taka krytyka jest formułowana i nikomu włos z głowy nie spada pokazuje, że demokracja w Polsce ma się dobrze.
Nie lepiej było po prostu wykonać jakiś gest pojednania lub przeprosić?
- Tego nie będę poruszał publicznie. Ta sprawa jest na stopie prawnej.
Adam Bielan w dzisiejszej Rzeczpospolitej mówi, że nie jest wykluczone zwinięcie sztandarów Polski Razem i wejście w skład PiS. Pan to rozważa?
- To dwie rzeczy. Rozmawiamy z różnymi środowiskami na temat poszerzenia formuły ugrupowania. Jest możliwe, że w tym roku Polska Razem przekształci się w ugrupowanie szersze. Czym innym jest wstępowanie do PiS. My z PiS współpracujemy w ramach koalicyjnego rządu i w sejmikach. Obie strony są zadowolone. Jednak różnice programowe są poważne. One dotyczą gospodarki. Nie ma powodu, żebyśmy się stapiali w jedno ugrupowanie.