Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Flisem, socjologiem z UJ.
Pana ocena pierwszych 100 dni rządu Beaty Szydło jak wypada? Coś pana zaskoczyło?
- Na pewno tym, co jest warte docenienia, jest determinacja w tym, żeby przynajmniej 500+ domknąć. Odbywa się to kosztem technicznych rozwiązań, bo mam wątpliwości, ale determinację widać. Jest potrzeba odróżnienia się od poprzednich rządów. Oni są zdeterminowani do zmiany. Widać też, że ma to swoje koszty i dotyczy spraw, w których lepszy byłby namysł, jak sprawa TK czy takich, których potencjalne korzyści wydają się być bardziej wątpliwe niż koszty, jak media publiczne.
Mówi się o czterech ustawach. Z jednej strony jest program 500+ a z drugiej są trzy wrażliwe społecznie ustawy: media, służba cywilna i TK. Te grupy mają się zrównoważyć?
- Na pewno to nadzieja po stronie PiS. Taki jest zamysł, że ludzie im wybaczą, jak pojadą po bandzie, ale ludzie odczują korzyści. To ryzykowna kalkulacja. To świadczy, że pewnych rzeczy nie da się załatwić delikatnie. Można przypuszczać, że jest w tym wola rewanżu rebelii. Tyle lat cierpieliśmy, teraz wy pocierpcie. Widać też brak dłuższej perspektywy. Przyzwolenie na takie zachowanie świadczy o tym, że jest się przekonanym, iż będzie się rządzić wiecznie. Wiemy, czym to się skończyło dla Donalda Tuska. Sprawa TK i służby cywilnej to rzeczy, które w minionych latach nie wyglądały różowo, ale były hamulce przed zupełnym czyszczeniem. Może nie były zbyt skuteczne, ale są miejsca, gdzie zadziałały. Jak się zupełnie zdemontuje, to po kolejnej zmianie nie będzie jeszcze gorzej? Miotła nie pójdzie jeszcze dalej? Wszyscy, którym się wydaje, że wola większości powinna być realizowana bez oglądania się na mniejszość, nie wyobrażają sobie, że sami mogą być mniejszością.
Jednocześnie, jak wylicza jedna z posłanek Nowoczesnej, PiS może okazać się rekordzistą. W ciągu tych 100 dni przyjęło 40 ustaw.
- To silna determinacja oparta na przekonaniu, że pewne rzeczy trzeba robić szybko, bo zaczną się mnożyć problemy. Jest w tym trochę prawdy. To już się wypala, ale może dlatego, że ktoś na początku za bardzo się napalił. Wrogowie się skrzyknęli i będzie opór. Można mieć wątpliwości, czy te zmiany będą trwałe. Teraz 6-latki się wstrzyma, ale następnym razem, jak przegrają wybory, to nikt się nie będzie oglądał i znowu odwróci tę reformę.
Gdybyśmy spojrzeli na projekty najważniejszych ustaw to się okazuje, że w większości są to projekty poselskie a nie rządowe. Co to nam mówi?
- To pokazuje, że rząd głębokiej zmiany musi mieć więcej czasu, żeby zbudować zaplecze w ministerstwach. Projekty rządowe to są projekty resortowe przygotowane przez ludzi, którzy są tam wcześniej. Jednym z problemów, który opozycja zarzucała PO wcześniej było to, że tak naprawdę blokuje projekty poselskie, zakazuje posłom grzebania w projektach rządowych. Były słowa, że projekty są przygotowywane przez lobbystów i aparat urzędniczy i są dla niego wygodne a nie dla obywateli czy są wyrazem woli politycznej. Teraz jest przegięcie w drugą stronę. To też pokazuje, że Jarosław Kaczyński, który został w Sejmie, jest kluczowym ośrodkiem decyzyjnym. W wielu sprawach on rozstrzyga. Bliżej jest mu do Sejmu niż do rządu. Dlatego tam się uruchamia takie inicjatywy. Świadczy to o tym, że posłowie z rządowej większości są nastawieni do rządu z większym entuzjazmem niż urzędnicy.
Chciałbym zapytać o Plan Morawieckiego. Na razie poznaliśmy ogólne zarysy. Może to jeden z najistotniejszych projektów tego rządu?
- To może być jeden z najistotniejszych projektów tego rządu. Takie projekty bywają. Nie jest problemem jego zgłoszenie, ale zrealizowanie. Żeby to nie skończyło się jak „kamieni kupa”. Zapowiedzi brzmią interesująco, ale takie projekty są rozliczane za to, co się udało, nie za zapowiedzi.
Gdybyśmy się pokusili o wskazanie swoistego modus operandi tego rządu to co by to było? Wymiana kadrowa?
- Na pewno to jest wyraźny sygnał. Charakterystyczne dla tego rządu jest to, że stara się robić to co poprzednicy, ale bardziej. To jest cały jego problem. Wszystko to z czego czyniono zarzutu, jest teraz robione jeszcze mocniej, szczególnie w sprawach polityki kadrowej. To może odbić się czkawką. Rząd jest jednym z elementów obozu władzy a tam przeplatają się trzy nurty – republika, rebelia i rewanż. Szczera troska o dobro wspólne przeplata się z poczuciem satysfakcji, że jak stare instytucje i starzy ludzie byli winni wszystkich krzywd to trzeba to rozpierniczyć i dopiero będzie dobrze. Wreszcie jest podejście rewanżu. W starych instytucjach nie ma problemu, dopóki to my je obsadzamy a nie wy. Ten rząd jest w trakcie. Można pokazać działania na każdą z tych nut. Oni próbują znaleźć równowagę między tymi trzema motywami.