Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Jarosławem Flisem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Po debacie Komorowski – Duda mówi pan: „irytujące zażenowanie”. Z czego to wynika?
- Oba sztaby przygotowały się kiepsko do debaty. Było to widać przy pytaniach, które zadawali sobie kandydaci. Każde z pytań było strzałem w kolano. Każdy z kandydatów podawał piłkę do ścięcia. Zamysł, który stał za pytaniem jest trudny do uzasadnienia. Sama jego forma pozwalała przeciwnikowi powiedzieć co się chce i to w najbardziej kłopotliwy sposób dla tego, który zadawał pytanie. Nie wiadomo dlaczego pytania Andrzeja Dudy dotyczyły spraw historyczno-obyczajowych. Jego atutem jest oś ekonomiczna. Po niej poruszał się z kolei Bronisław Komorowski. Każdy podnosił tematy niewygodne dla siebie a wygodne dla drugiej strony. Ataki związane z przeszłością, chęcią zabicia milicjanta, wypowiedziami z kampanii - to nie są problemy Polaków. Są ważniejsze kłopoty niż to co ktoś zrobił kilkanaście lat temu. Kandydaci starali się wyprowadzić nawzajem z równowagi, ale najbardziej się sami z niej wyprowadzali.
Ta debata nic nie wniosła do dyskusji o najbliższej przyszłości?
- Wszystkie odwołania do zamierzchłych dla młodych ludzi czasów, były zbyt wczesne. Na przykład rządy PiS. Jak ktoś ma 60 lat to jest to niedawno, ale jak ktoś ma 20 lat to wtedy polityka go nie interesowała. To dziwne, że kandydaci tak się skupili na kampanii negatywnej. Prezydent wypadł lepiej niż wszyscy się spodziewali. Dotychczasowa kampania zapowiadała kompromitację. Andrzej Duda nie rozwinął skrzydeł i wyglądał na wystraszonego. Prezydent stanowczo wykroczył jednak poza swoją strategię zgody i bezpieczeństwa. Jak to odbiorą wyborcy niezdecydowani? To wielka niewiadoma. Ci, którzy wiedzą na kogo zagłosują, nie zmienią zdania. Co z tego wyciągną wyborcy niezdecydowani? Nie wiadomo.
Wśród komentarzy po debacie są takie, że wygrał Bronisław Komorowski, albo był to remis ze wskazaniem na Komorowskiego. Nie wydaje się jednak, żeby oferta przedstawiona przez urzędującego prezydenta była skierowana do wyborców Kukiza.
- Ta oferta była skierowana do tych, którzy rozstrzygnęli poprzednie wybory. Czyli do tych, którzy boją się PiS i darzą go niechęcią. Generałowie najchętniej toczą poprzednie wojny. To cofanie się do przeszłości i kłopot z rozstaniem się z wizją, że wszystko jest wspaniale. Zaskakujące były ostateczne wezwania. Prezydent Komorowski kilkukrotnie powiedział: „głosujcie na PiS i Dudę”. To jest oryginalna koncepcja. Co chciał powiedzieć Andrzej Duda przez pierwszą połowę swojego wystąpienia? Trudno odgadnąć. Ta szansa nie została wykorzystana. Żadna ze stron nie leży na deskach. Ciekawie się to zapowiada przed kolejną debatą. Teraz kandydaci znają się wzajemnie i są oswojeni. Decydujące starcie może być przy drugiej debacie.
Czego się możemy spodziewać przez ostatnie dni? Jakich ruchów, gestów?
- Patrząc na to co kandydaci robili wczoraj, trudno mieć optymistyczne oczekiwania, w których kandydaci staną twarzą w twarz ze swoimi słabościami a nie będą czekać aż druga strona pokaże swoje słabości. Wydaje się, że kandydaci nie wyciągnęli wniosków z wcześniejszych kampanii, które pokazują, że kluczowe jest zrozumienie gdzie ma się słaby punkt i poprawienie się. Jeśli prezydent zrozumiał to tak, że był zbyt mało aktywny to był teraz aktywny. Pytanie czy chodziło o małą aktywność w zwalczaniu PiS czy problemów kraju? Z debaty można wnosić, że jedynym problemem kraju jest PiS. To za mało. Z kolei Andrzej Duda jak był przekonany, że tym co jest jego szansą jest słabość drugiej strony, to jest to chybiona diagnoza. W większości komentarzy pojawiła się opinia, że Komorowski przegrał I turę, bo był ucieleśnieniem obozu władzy. Na nim się to skupiło. To nie jest tylko jego problem, ale całego obozu władzy. O tym zapomniał Andrzej Duda.
Często wracamy do debaty Wałęsa – Kwaśniewski czy Tusk – Kaczyński. Ta debata też się zapisze w szczególny sposób i będzie punktem odniesienia do następnych debat?
- Wydaje mi się, że nie. Tutaj trudno wskazać przegranego. Ona będzie oceniana jak się rozstrzygną wybory. Wtedy pojawią się jej interpretacje, jak zobaczymy głosowania. W przypadku tamtych debat było jasne kto tam zyskał, w tej rozstrzygnie się to dopiero za tydzień.