Grzegorz Gwiazda i Katarzyna Michta/fot. Sylwia Paszkowska
Ogólnopolski Dzień Dawcy Szpiku. Impuls serca i telefon, który zmienił wszystko
Każdy z nas może dać drugiemu człowiekowi szansę na życie. Nie symbolicznie, ale dosłownie. Jednym z nich jest Grzegorz Gwiazda, który w 2021 roku zarejestrował się w bazie dawców Fundacji DKMS, a już po dwóch miesiącach oddał szpik swojemu "bliźniakowi genetycznemu" – nastolatkowi z Niemiec. Zarejestrował się 26 lipca 2021 roku, przez internet, korzystając z zestawu rejestracyjnego DKMS. Wystarczyło kilka minut i kilka ruchów wacikiem po wewnętrznej stronie policzka.
To była wewnętrzna potrzeba serca. Nie wiem, jak to nawet wytłumaczyć. Po prostu poczułem, że muszę się zarejestrować. Zamówiłem pakiet, zrobiłem wymaz. Moja żona, pielęgniarka, mi pomogła. Odesłałem pałeczki i myślałem, że to tyle. Było to niesamowite, że taka prosta decyzja, może dać szansę na życie i zdrowie – mówi Grzegorz Gwiazda.
Telefon zadzwoniła dwa dni po otrzymaniu wiadomości potwierdzającej rejestrację w bazie dawców szpiku. Był to wyjątkowo szybki przypadek i nie ma na to reguły.
Czasem ktoś czeka na ten telefon kilka tygodni, czasem całe życie. Sama jestem w bazie od dziesięciu lat i telefon jeszcze nie zadzwonił, ale to dobrze, ponieważ znaczy, że mój bliźniak genetyczny jest zdrowy – mówi Katarzyna Michta.
W przypadku Grzegorza sprawa była pilna. Jego "genetyczny bliźniak", 19-letni chłopak z Niemiec, miał wznowę choroby nowotworowej. Pomóc mógł tylko przeszczep szpiku. – "W tym samym momencie, w którym się zarejestrowałem, choroba u niego wróciła. Był to niesamowity zbieg okoliczności. Sama myśl o tym, łapie za gardło. Było to jak wołanie o pomoc".
(cała rozmowa do posłuchania)
"Łączą nas geny"
Grzegorz Gwiazda został dawcą metodą klasyczną, z talerza kości biodrowej.
Pod narkozą, bez bólu. Dopiero po wybudzeniu czułem lekki dyskomfort w okolicach krzyża. Taki ból, jakby się uderzyło o kant szafki. Minął po tygodniu – wspomina Grzegorz Gwiazda.
W klinice w Gliwicach kilka godzin po zabiegu zadzwonił telefon z informacją, kto jest biorcą. – "Dowiedziałem się, że to nastolatek z Niemiec. Wtedy wszystko, ból, zmęczenie, minęło. Pomyślałem, że było warto". Na początku września na świat przyszedł Mikołaj, syn Grzegorza. – "Mikołaj i Niklas nawet imiona mają podobne. Czułem, że tak miało być".
Wciąż wiele osób obawia się rejestracji w bazie dawców. Najczęstszym mitem jest to, że oddawanie szpiku boli albo wiąże się z ryzykiem utraty zdrowia. Jest to procedura medyczna, ale całkowicie bezpieczna. Zawsze wykonywane są dokładne badania, jeżeli pojawią się przeciwwskazania, to pobieranie się nie odbywa. Warto wiedzieć, że 90 procent pobrań odbywa się metodą z krwi obwodowej – bez narkozy, bez igieł w kręgosłup, bez bólu.
– Wygląda to jak zwykłe oddawanie krwi. Dawca przez kilka dni przyjmuje czynnik wzrostu, który powoduje, że w krwi pojawia się więcej komórek macierzystych. Potem wystarczy kilka godzin pod aparatem, a organizm w dwa tygodnie się regeneruje – mówi Katarzyna Michta.
Zaledwie 10 procent dawców oddaje szpik z talerza biodrowego. Decyzję o metodzie podejmuje zawsze lekarz, biorąc pod uwagę stan zdrowia pacjenta i preferencje dawcy.
Po przeszczepie Grzegorz i Niklas przez dwa lata korespondowali anonimowo.
Dostałem od rodziny list, w którym napisali, że dziękują za dar życia, pomoc ich synowi. Dzięki temu może spotykać się z kolegami, grać w piłkę, chodzić do szkoły, spędzać czas z rodziną. Bardzo się wtedy wzruszyłem. Uświadomiło mi to, jak wiele mamy na co dzień i jak mało to doceniamy – mówi Grzegorz Gwiazda.
Po upływie obowiązkowego okresu anonimowości spotkali się osobiście trzy razy. Niklas z rodziną przyjechał do Wieliczki. – "To było niezwykłe. Moje dzieci zaprzyjaźniły się z jego rodziną. Mamy stały kontakt".
Dawstwo ponad granicami
Dziś w polskiej bazie DKMS jest ponad dwa miliony zarejestrowanych dawców. Dotąd ponad 15 tysięcy Polaków faktycznie oddało szpik lub komórki macierzyste, ratując życie pacjentom w kraju i za granicą. To międzynarodowa sieć dobra – komórki z Polski trafiają do Niemiec, Hiszpanii, USA, a do nas przyjeżdżają z drugiego końca świata.
To imponująca liczba, ale wciąż za mała. Co 40 minut ktoś w Polsce słyszy diagnozę: nowotwór krwi. Co piąty pacjent nadal nie znajduje swojego "genetycznego bliźniaka" – mówi Katarzyna Michta.
Po swoim doświadczeniu Grzegorz zamówił dodatkowy zestaw rejestracyjny i pomógł zapisać się znajomym oraz rodzinie. I właśnie to hasło – "Jakby co, to jestem" – przyświeca tegorocznemu Ogólnopolskiemu Dniu Dawcy Szpiku. To obietnica, którą każdy z nas może złożyć drugiemu człowiekowi. Nie wielkimi słowami, ale prostym działaniem.
- Pomagając jednej osobie, ratujemy całą rodzinę. Rejestrując się, możemy zrobić naprawdę dużo dobrego – mówi Grzegorz Gwiazda.
Chcesz dołączyć do bazy dawców?
Wejdź na stronę DKMS, zamów bezpłatny pakiet rejestracyjny, zrób wymaz i odeślij próbkę. Być może pewnego dnia to właśnie twój telefon zadzwoni i dasz komuś szansę na życie.