Jak narodził się pomysł na książkę?
Michał Zabłocki zdradza, że inspiracją był wydawca – Michał Wilk z Wydawnictwa Emocje. Podczas rozmów kilka lat temu, jeszcze przed publikacją książki "Maszynka do świerkania. Teksty z krainy absurdu", padła propozycja stworzenia publikacji o tekstach piosenek. Wilk zasugerował, by autor nie ograniczył się do samego wyboru wierszy, lecz dopisał także osobiste komentarze i wspomnienia.
Napisałem właściwie opowieść o różnych okresach mojego życia z piosenką. Muszę przyznać, że jest w niej więcej o tych etapach i poszczególnych projektach niż o pojedynczych piosenkach, bo wtedy książka musiałaby być tak obszerna, że nie zmieściłaby się w tym formacie. Być może wrócę do tego w przyszłości.
Kariera tekściarska Michała Zabłockiego rozpoczęła się w 1986 roku. Pierwsze teksty, zostawione w Piwnicy pod Baranami, trafiły do rąk młodego, obiecującego artysty – Grzegorza Turnaua. Jego piosenki, napisane przez Zabłockiego, stały się trampoliną do kariery. Pierwsze utwory przez kilka lat funkcjonowały wyłącznie w koncertowym obiegu – dopiero w 1991 roku ukazały się na płycie CD. Wcześniej artysta samodzielnie wydawał kasetę, sprzedawaną półoficjalnie, także dzięki pomocy harcerzy z grupy Pomaton, która później przekształciła się w wytwórnię EMI.
Rodzinne tradycje i artystyczne dziedzictwo
Zabłocki przyznaje, że jego droga twórcza była wspierana przez rodzinne koneksje. Jest synem aktorki Aliny Janowskiej i olimpijczyka Tadeusza Zabłockiego. Sam przez pewien czas trenował szermierkę, ale karierę sportową zakończył w wieku juniorskim. Jego matką chrzestną była Agnieszka Osiecka, a ojcem chrzestnym – krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński.
Starałem się wybrać taki fach, który nie wchodziłby w paradę moim rodzicom. Z jednej strony była szermierka – kariera, którą zakończyłem w wieku juniorskim. Z drugiej strony była scena – nie chciałem konkurować z mamą ani na scenie, ani na ekranie. Zadebiutowałem w serialu "Rodzina Leśniewskich" i od razu postanowiłem: koniec, nigdy więcej. Trzymałem się więc z dala od aktorstwa, architektury czy rysunku – niech oni to robią. Postanowiłem znaleźć coś własnego. Uznałem, że pisanie świetnie się nadaje, bo nikt nie będzie mi się wtrącał ani wymądrzał. I przy tym pozostałem.
Osiecka, słuchając jego pierwszych prób literackich, cieszyła się, że młody człowiek coś tworzy, choć trudno dziś powiedzieć, jakie były jej głębsze opinie. W książce "A w Krakowie na Brackiej pada deszcz. Nieznane historie znanych piosenek" Michał Zabłocki wspomina także swoje warszawskie korzenie i opisuje, jak trafił do Krakowa.