Chociaż w bezpiecznym środowisku domowym dziecko może być gadatliwe, roześmiane, a nawet hałaśliwe, to w większości innych miejsc ma uczucie ściśniętego gardła i nie może wykrztusić słowa. Zwykła nieśmiałość - powiedzą jedni, ale specjaliści zaczną baczniej obserwować dziecko. Bo jeśli dziecko nie odzywa się przez miesiąc i nie wykazuje zainteresowania zabawą z rówieśnikami, to może to być przypadek mutyzmu wybiórczego. O nieśmiałości, a przede wszystkim o mutyzmie wybiórczym rozmawiamy w programie "Przed hejnałem"

 

Goście:

Anna Jeziorek - dyrektor Specjalistycznej Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej, współpracujący z Centrum Terapii Muztyzmu, Nieśmiałości i Lęku, 

Barbara Michałowska - logopeda,

Pan Paweł - tata dziecka dotkniętego mutyzmem. 

 

- Co to jest mutyzm i czy wynika on z nadmiernej nieśmiałości?

 

Anna Jeziorek - Nie jest prawdą, że mutyzm to nieśmiałość. Mutyzm to zaburzenie, które charakteryzuje się niemówieniem. Dziecko nie odzywa się w towarzystwie dalszej rodziny, w przedszkolu, w szkole, ale rozmawia z rodzicami. Nieśmiałość utrudnia funkcjonowanie, ale nie tak, jak w przypadku mutyzmu.

 

- Takie dzieci boją się mówić?

 

Anna Jeziorek - Tak, boją się mówić. 

 

- Jak było w przypadku pańskiego syna?

 

Pan Paweł - To było dla nas zaskoczeniem. Objawiło się w pierwszych dniach przedszkolnych. Syn był żywym, zdrowym dzieckiem. Zaczął późno mówić. Odzywając się głoskami, czy pokazując palcem, był w stanie zaspokoić wszystkie swoje potrzeby. Pracując z nim metodą prof. Jagody Cieszyńskiej, doprowadziliśmy do momentu, gdy zaczął mówić. Gdy poszedł do przedszkola w wieku 4 lat, to normalnie mówił. Wtedy, w przedszkolu to się zaczęło. Psycholog przedszkolna zdiagnozowała u syna mutyzm, wobec czego my, rodzice buntowaliśmy się. Czuliśmy się oskarżeni, że to przez nasze zaniedbanie. Przez pierwszy rok w przedszkolu syn nie odezwał się ani razu. Później przeprowadziliśmy się i zmieniliśmy przedszkole. W nowym przedszkolu w połowie roku zaczął mówić. Teraz w obrębie grupy, w której jest, przejawia nadmierną skłonność mówienia. Znalazł sobie kolegę, z którym się zaprzyjaźnił i zaczął z nim rozmawiać. Potem blokada pękła. Gdy ta tama puści, to dziecko staje się zwykłym dzieckiem.

 

- W pana opowieści pojawiło się kilka mitów na temat mutyzmu. Rodzice odbierają diagnozę jako atak na nich - to typowe?

 

Anna Jeziorek - To typowa reakcja rodziców. Najpierw jest bunt, zastanawianie się - dlaczego. Potem przychodzi czas na akceptację tego faktu i myśl o terapii. To jest ważne, by rozmawiać z rodzicem.

 

- Skąd się bierze ten mutyzm? Dziecko odmawia kontaktu?

 

Anna Jeziorek - Dziecko z mutyzmem ma ogromne potrzeby społeczne. Chce być członkiem grupy, ale lęk nie pozwala mu mówić. Dziewczynka, która przychodziła do mnie na terapię, narysowała swój lęk. Na rysunku w gardle była czarna kula, która blokowała ją przed mówieniem.

 

- Państwo się denerowali, że syn nie mówi?

 

Pan Paweł  - Złość była nie tylko w nas, ale w całym otoczeniu, u przedszkolanek także. Dziwiliśmy się, czemu nie mówi? Przecież nie miał ku temu żadnych przeciwskazań.

 

- Mutyzm jako zaburzenie został opisany po raz pierwszy w 1877 przez niemieckiego lekarza Kussmaula i został błędnie nazwany afazją dobrowolną. 

 

Anna Jeziorek - Już samo użycie tego słowa "dobrowolna" sugeruje, że dziecko nie chce mówić. A tak nie jest. Jest kilka teorii, które wskazują na przyczynę mutyzmu. Teoria genetyczna, czyli rodzice w genach przekazują gen specyficznej nieśmiałości. Jest teoria, która mówi o tym, że ciało migdałowate, które odpowiada za emocje, jest uszkodzone. Wiele osób uważa, że mutyzm jest efektem traumatycznych doświadczeń - to nie jest prawda, to nie jest mutyzm selektywny.

 

- Jak powszechny jest to problem?

 

Anna Jeziorek - Jest 7-krotnie częstszy niż autyzm. Najczęściej dotyka dziewczynek.

 

- Ale to nie jest tak poważny problem jak autyzm, bo zawsze można się z tego wyleczyć.

 

Anna Jeziorek - Im wcześniej podjęta zostanie terapia, tym szybciej można z tego wyjść. W przypadku 4-letniej dziewczynki efekty było widać już po miesiącu.

 

- Dzieci z mutyzmem to nie są dzieci z deficytami intelektualnymi.

 

Anna Jeziorek - Najczęściej są to dzieci w normie intelektualnej. Pod milczeniem jest mnóstwo innych problemów - tam jest lęk, perfekcjonizm i inne. 

 

- Jak leczyć mutyzm? Zazwyczaj dzieci z problemem mówienia trafiają do logopedy.

 

Barbara Michałowska - Jest to zaburzenie psychiczne, diagnozuje go psychiatra i zajmuje się nim psycholog. Ponieważ dziecko ma problem z mówieniem, rodzice zwracają się do logopedów. My musimy wiedzieć, jak pracować z dzieckiem z mutyzmem. Jest to jeden z naszych obowiązków. Tylko współpraca daje odpowiednie efekty. Jeśli psycholog widzi, że potrzebna jest terapia logopedyczna, to współpracuje z logopedą. Ja też nie mogę rozpocząć terapii, gdy nie są wyprostowane wszystkie problemy psychiczne.

 

- A jak się pracuje z dzieckiem z mutyzmem? Jak zachęcić do mówienia, nie wywierając presji?

 

Anna Jeziorek - Terapeuta powinien mieć takt. Dzieci z mutyzmem to dzieci niezwykle emocjonalne, ich wrażliwość jest wyższa niż u innych. Najlepsza metoda to naturalne zachowania. 

 

- Ale macie różne triki.

 

Anna Jeziorek - Mamy. Polega to na tym, że próbujemy dziecku dać możliwość schowania się za kukiełkę. Robimy zajęcia z pacynkami, maskami. Gdy dziecko nie jest sobą, tylko misiem, to jest mu łatwiej nawiązać kontakt. Często dziecko zaczyna się odzywać, gdy jest za drzwiami. 

 

- Pański syn też przechodził przez takie etapy?

 

Pan Paweł - Tak, choć w domu syn komunikował się z nami cały czas. Bawiąc się kukiełkami z synem w domu zauważyliśmy, że wizualizował sobie środowisko przedszkola. Jedna z kukiełek była kolegą, który nie mógł się odzywać. Staramy się walczyć z milczeniem, które jest objawem, nie problemem. Próbujemy syna usamodzielniać, nagradzać, wzmacniać jego pewność siebie. Pracowaliśmy nad samodzielnością, był system motywacyjny. Każdy najmniejszy sukces dziecka wzmacnia rodzica.