Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z marszałkiem Małopolski, Jackiem Krupą.
Robert Biedroń zapowiedział, że będzie budował nowy ruch polityczny. Zakłada sobie 40 miast w 6 miesięcy. Chce zmienić oblicze Polski, ale o szczegółach powie w lutym. Pana – jako przedstawiciela PO - ta nowa inicjatywa cieszy czy martwi?
- Martwi. Chciałbym zapobiegać temu, co w kraju się dzieje, żeby wszystkie siły opozycyjne się zjednoczyły i występowały przeciwko PiS-owi. Z tego punktu widzenia jest to rozbijanie części elektoratu, który nie zgadza się z tym, co dzieje się w kraju.
Na opozycji nie ma alternatywy dla tego, co proponuje PO?
- Oczywiście im więcej ciał politycznych w opozycji, tym lepiej. Nie jest tak, że wszyscy myślą jednakowo. Ludzie mają różne poglądy, trzeba ich jednoczyć wokół celów. Zobaczmy jak pan Biedroń będzie organizował tę nową inicjatywę. Lewica jest potrzebna. Mam nadzieję, że będzie odnowienie dotychczasowego nurtu SLD. Oni raczkują, startują do sejmików. To też rozbijanie lewicy. Normalnie bym się cieszył, ale w obecnej sytuacji trzeba się jednoczyć.
Zmieniłby pan zdanie jakby się okazało dzisiaj, że Robert Biedroń został wybrany przez Radę Forum, której jest pan także członkiem, Człowiekiem Roku? To jedna z kandydatur.
- Zdziwiłbym się. Nie wiem jednak kto wygra. Zdziwiłbym się jednak jakby to był Robert Biedroń.
„Europa wspólnych wartości czy Europa wspólnych interesów” - to motto tegorocznego Forum Ekonomicznego, nazywanego polskim Davos. My nie mamy jednak takiej swobody w patrzeniu na światową gospodarkę i politykę jak Szwajcarzy. Co to prowokacyjne hasło ma nam powiedzieć?
- W swoim wystąpieniu inauguracyjnym wyraźnie powiedziałem, że musimy dążyć do tego, żeby UE i Europa opierała się o wartości, żeby odbiurokratyzować Brukselę i postawić na społeczeństwo obywatelskie. Je można tworzyć jak mamy uzgodnione najważniejsze wartości. Populizm w wielu krajach, w tym w Polsce, bierze teraz górę. On nigdy nie sprzyja dobrej polityce. On ma charakter separatystyczny. Tego się boję. Szukajmy wspólnych wartości, uzgodnijmy najważniejsze kierunki i idee. To nam przyniesie sukces w przyszłości. Boję się ruchów populistycznych.
Wyobraża pan sobie taką przyszłość UE, że skoro nie możemy dojść do porozumienia co do wartości, może niech tylko interesy nas łączą?
- Interesy to nie tylko gospodarki narodowe, ale gospodarka globalna, światowe koncerny. Rozmowa o priorytetach i ustalaniu zasad w gospodarce jest trudna. Tak się stało, że ogólnoświatowy kapitalizm osłabił wpływ państw na to, co się dzieje w gospodarce. Polska nie ma wielkich zasobów surowcowych. Jesteśmy skazani na rozwój poprzez pracę. Musimy się rozwijać, podnosić innowacyjność naszej gospodarki. Wzajemne wspieranie się w ramach UE, wymiana technologii to jest to, czego oczekuję, jako zasadniczej wartości.
Forum wciąż jest miejscem, gdzie nowe idee się wykluwają, czy corocznym spotkaniem, gdzie mówi się o tym, czym przez cały rok żyje świat? To podsumowanie, czy kreowanie nowych trendów?
- I tak i nie. Dużo się mówi o aktualnej rzeczywistości, dokonuje się analizy polityki, gospodarki i innych obszarów. Dyskusje są jednak ostre. One prowokują do zadawania pytań i szukania odpowiedzi. To cenne. Nikt nie wyjedzie z Krynicy z gotowymi receptami. Większość wyjeżdża z inwencją, niepokojem, pytaniami, na które będą chcieli odpowiedzieć. Znaczenie ma bezpośredni kontakt. Tu są ludzie z całej Europy i nie tylko. Są też przeciwnicy polityczni. Można usiąść i pogadać. Często poza Krynicą tego nie ma.
Jest też zauważalna obecność Chińczyków. Musimy patrzeć w stronę Azji? To jest nieuniknione?
- Azja jest szansą. Europa produkuje coraz więcej dóbr i usług. Musimy szukać nowych rynków zbytu. To jednak także zagrożenie. Potencjał Chin i wschodniej Azji jest olbrzymi. Rośnie ich poziom innowacyjności. Trzeba rozmawiać, badać się. To powód ku temu, żeby UE konsolidowała się, żeby wspólny rynek dotyczył nie tylko sprzedaży i kupna, ale wspólnych projektów crossowych, przekraczających granice kilku państw. Musimy mieć małą, globalną strategię gospodarczą w stosunku do całego świata, szczególnie w stosunku do Chin i Indii.
Od 10 września będziemy głosować na projekty, które zostaną zaproponowane Małopolanom w budżecie obywatelskim. Wśród nich jest propozycja, żeby ze środków z budżetu obywatelskiego finansować w Krakowie in vitro. To może wywołać emocje. Gdyby pan miał głosować to by się pan za tym opowiedział? Samorząd powinien finansować takie inicjatywy?
- Dążymy – to trend ogólnopolski – do tego, żeby w życiu publicznym było coraz więcej demokracji bezpośredniej, żeby ludzie mogli wybierać projekty, pokazywać je. To dla nich ważne. Taki projekt został złożony. Jeśli samorządowiec jest samorządowcem to powinien taki projekt szanować. Ja mam poglądy zbieżne z tym projektem. Nie mam problemu. Zobaczymy jak będą głosowali mieszkańcy. Każdy wynik uszanujemy.
To pytanie pojawiało się też w Radzie Miasta Krakowa. Takie procedury medyczne powinny być przez samorząd finansowane? W niektórych samorządach tak jest.
- Nie ma przeszkód formalnych, żeby być nie mogły. Małopolska realizuje wiele projektów profilaktyki zdrowotnej. In vitro jest projektem, który ma charakter profilaktyczny. To procedura medyczna, ale samorząd województwa jest organem założycielskim dla kilkunastu szpitali. Nie ma tu sprzeczności formalnej. Jak będzie taka decyzja Małopolan, nie będzie problemu z uruchomieniem tego.
Cieszymy się jeszcze czystym powietrzem, ale myślimy co nas czeka zimą. Województwo zdecydowało się wyposażyć 1800 przedszkoli, żłobków i klubów malucha w oczyszczacze powietrza. Nie obawia się pan, że gdy taka inicjatywa staje się faktem, inne instytucje poproszą o podobne wsparcie?
- Jeśli poproszą to będziemy się zastanawiać. Byłem w przedszkolu w Borku Szlacheckim. Przekazywałem ten oczyszczacz grupie maluchów. W oczyszczaczu jest fajna rzecz. Są guziczki, przyciski, wyświetlacz, ale jest też światełko – zielone lub czerwone. Gdy świeci na zielono to znaczy, że powietrze jest czyste. Gdy jest czerwone to powietrze jest zanieczyszczone. Te dzieci cieszyły się, że mają zielone światełko. Z tą wiedzą idą do rodziców i przekazują ją. Oni mówią czym jest smog, że nie wolno palić śmieciami, bo wtedy światełko będzie czerwone. To dodatkowa wartość. Poza tym oczywiście chronimy najmłodszych.
Jeszcze wybory i kampania. Jak pan zareagował na słowa marszałka Stanisława Sorysa, który w Radiu Kraków powiedział, że po wyborach nie wyklucza współpracy PSL z PiS-em?
- Byłem zaskoczony. Godzinę po tej rozmowie spotkaliśmy się w ramach obowiązków służbowych. Zapytałem Staszka co chodzi. Był skonfundowany. Nie wyspał się, jak mi oświadczył. To było duże przejęzyczenie. Znam stanowisko PSL, które wyklucza koalicję z PiS po wyborach. Jestem spokojny.