Dominika Kozłowska: Zacznę od pytania o Romów polskich. Jak społeczność, która liczy od 17 do 20 tys. osób, prezentuje się na tle społeczności Romów w innych krajach?

Anna Mirga: Trudno uogólniać. Wszystko zależy, do jakiej zagranicznej społeczności będziemy polskich Romów porównywać. To, co warto zaznaczyć, to jest kontekst historyczny Polski. Społeczność romska w Polsce jest bardzo mała ze względu na czasy wojny i masową eksterminację. Ale, jeżeli zajrzymy za naszą słowacką granicę, zobaczymy, że tamtejsi Romowie stanowią prawie 10 proc. społeczności słowackiej. W kontekście społecznym czy politycznym ten fakt jest ważnym tematem debat. W Polsce jest to społeczność owszem zauważalna, ale mała. Uprzedzenia, które istnieją, często nie bazują na bezpośrednich kontaktach czy doświadczeniach. Jest to raczej sfera wyimaginowana, wyobrażenia, które są jakoś obecne w naszej kulturze.

 

Bardzo podobnie jest ze społecznością żydowską w Polsce. Jest ona wręcz symboliczną mniejszością, doświadczoną przez Shoah czy późniejszą PRL-owską historię. Krzysztofie, jaki według ciebie jest wizerunek polskich Romów na tle społeczności zagranicznych?

Krzysztof Gil: Mieliśmy z Anią okazję uczestniczyć w międzynarodowych projektach. Główną ideą tych spotkań było zrzeszenie młodej inteligencji romskiej z całej Europy. Pierwszy raz miałem możliwość pojechania na taki projekt w Hiszpanii, gdzie spotkało się ponad 50 Romów z całej Europy. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Mogłem ich poznać. Jeżeli chodzi o różnice, ważny jest kontekst historii państwa, w którym się żyje. Dla mnie niektóre rzeczy były dość zaskakujące. Część Romów przyjechała walczyć ze stereotypami. Oni byli bojowo nastawieni. To byli ludzie z krajów, gdzie oprócz dyskryminacji związanej z wyimaginowanym wyobrażeniem o nich, występuje też niechęć ze strony państwa: Węgier, Włoch, Słowacji.

 

Jak to wygląda w Hiszpanii?

Anna Mirga: Hiszpania jest ciekawym punktem porównania. Jeśli zwrócimy uwagę na historię hiszpańskich Romów, to przez wiele lat było tam sporo działań ze strony monarchii hiszpańskiej a potem ze strony rządu. Te działania miały na celu asymilację romskich grup i były prowadzone już od średniowiecza. W ich konsekwencji hiszpańscy Romowie już nie mówią po romsku, tak jak w większości innych krajów. Zachowali język kalo, który jest mieszanką romskich słów i hiszpańskiej gramatyki. Zatracili po drodze elementy kulturowe, strój. Pomimo tego zachowali bardzo silną tożsamość. Mocno identyfikują się z tym, że są Romami, że są odrębną grupą etniczną. Konserwują pewne elementy kulturowe, natomiast nie są one dokładnie takie same jak w innych krajach. Wracając do kontekstu polskiego, warto wspomnieć, że w Polsce są dwie duże grupy Romów, które bardzo się od siebie różnią, biorąc pod uwagę stosunek do tradycji.

 

Należycie do tej samej grupy?

Anna Mirga: Tak. Jesteśmy z grupy Bergitka Roma. To są Romowie karpaccy, zamieszkujący głównie południe Polski. Bardzo dużo jest ich na Podhalu i Spiszu. Jesteśmy grupą, która dość dawno się osiedliła. Druga, największa grupa to Polska Roma. Nie miała do nas zbyt przychylnego stosunku, bo uważała, że zatraciliśmy tradycje wędrownicze i elementy kultury konserwatywnej.

 

Zanim pójdziemy dalej, chciałam zapytać o kontekst ogólnoeuropejski i doświadczenie kontaktu w ramach waszego pokolenia – Romów młodych. Jesteście kolejnym pokoleniem po przywołanych przez ciebie czasach II wojny światowej czy komunizmu, który prezentował specyficzny model asymilacji, integracji i stosunku do mniejszości. Jak to wygląda dzisiaj? Rzeczywiście kontakt z młodymi Romami z innych krajów jest czymś codziennym, czymś co buduje waszą tożsamość? Ona się tworzy w dialogu ponadnarodowym czy na co dzień raczej ograniczacie się do kontaktów w społeczności małopolskiej?

Anna Mirga: Świat się skurczył. Nie tylko dla romskiej młodzieży, ale w ogóle. Między innymi dzięki temu, że istnieją fundusze unijne. Dużo mówi się o Romach i dużo inwestycji kierowanych jest do tej społeczności. W związku z tym jest coraz więcej okazji, żeby się spotkać, projektów, warsztatów, wymian.

 

Wspominałaś w swoim tekście o projekcie, w którym, jak rozumiem, uczestniczyliście wspólnie.

Krzysztof Gil: Tak jest. Tych projektów było kilka. Wspomniałem tylko o tym jednym w Hiszpanii. Ale mówiąc o wyjazdach i spotkaniach, przyznaję, że jest jakaś sfera pozawerbalna, która nas łączy. Pomimo różnic kulturowych łatwo nam znaleźć wspólne mianowniki. Też rzeczą fajną jest to, że w niektórych krajach dialekt romski jest podobny do naszego. Dlatego możemy się porozumieć w naszym języku.

 

Chciałam zapytać o wymiar językowy komunikacji. Sami Romowie, zależnie od tego, do której grupy przynależą, mówią różnymi dialektami. Nie zawsze to jest ten sam język. To są duże różnice, czy takie, które umożliwiają porozumienie? A może rozmawiacie po angielsku?

Anna Mirga: Dialekty umożliwiają porozumiewanie się. To jest tak trochę jak z polskim, czeskim i słowackim. Jesteśmy się w stanie dogadać, ale nie jest to dokładnie to samo. Problemem jest też to, że nie ma jednej wersji standard. Nie ma w dalszym ciągu takiego określenia, czym jest najczystszy język romski. Tych dialektów jest naprawdę dużo.

Temi Romani Bach, fot. Ch.E. Wyatt

Pisałaś w swoim tekście, że tożsamość romska jest dynamiczna. Emancypuje się z przypisanych etykiet, stereotypów, wzorców. Emancypuje się również w młodym pokoleniu. Ale czy są takie elementy tożsamości romskiej, które są przez was świadomie i bardzo głęboko przyjmowane a które są poddawane krytycznej refleksji?

Anna Mirga: Na pewno jest to tożsamość dynamiczna, jak każda inna. Jest to kultura, która rozwija się cały czas. Dziś bardzo intensywnie szukamy odpowiedzi na pytanie, co znaczy być Polakiem. Podobny proces odbywa się wśród Romów. Myślę, że jest on świadomy. My rzeczywiście zastanawiamy się nad sensem tego, kim jesteśmy. Szukamy elementów pozytywnych, wokół których chcemy koncentrować tę tożsamość i wokół elementów, które chcielibyśmy podać dalej.

 

Jakie dla ciebie są te elementy pozytywne?

Anna Mirga: Główne wartości to te związane z rodziną, ze stosunkiem do rodziców do osób starszych. Nie chodzi wyłącznie o więzy krwi, tylko o szacunek, który ma się do starszych od siebie osób. Ważna jest też pewna bliskość utożsamiania się w ramach społeczności jako takiej. To jest jedna z tych rzeczy, które naprawdę są ważne. Inny element mocno zakorzeniony w romskiej kulturze a niebędący wyłącznie cechą romską to pierwiastek mediacji, szukanie pokojowych rozwiązań, dialogu i wychodzenia z problemów czy konfliktów, nawet takich wewnątrzrodzinnych, wewnątrz społeczności za pośrednictwem dialogu.

Krzysztof Gil: Jestem artystą, więc te kwestie wizualne są dla mnie również bardzo ważne. Szukam języka wizualnego, który poddaję reinterpretacji w swojej twórczości.

 

Znalazłam twoją wypowiedź na stronie projektu Romani Art, który zdaje się teraz ma nowszą odsłonę. Byłeś współtwórcą tej grupy artystycznej, skupiającej Romów. Tam natrafiłam na twoje słowa: „Od początku mojej edukacji artystycznej w liceum plastycznym w Krakowie temat Romów był dla mnie ogromnie ważny. Nie potrafię tego wyjaśnić. Jest coś, co bardzo mocno odczuwam, ale nie umiem tego werbalnie sformułować. Dlatego jedyną słuszną formą na artykułowanie tego uczucia jest sztuka plastyczna”. Ponieważ swoją romską tożsamość bardzo mocno podkreślasz, czy jednocześnie jako artysta, nie obawiasz się, że wybór takiej drogi sprawi, że zostaniesz zaszufladkowany jako twórca romski a zatem taki, którego twórczość przeznaczona jest wyłącznie dla Romów i ich zwolenników. Tu wpadamy w te wszystkie stereotypy, od których świadomie próbujemy się odbić w naszej rozmowie a więc romski folklor, Papusza, coś bardzo egzotycznego, ale jednak niszowego.

Krzysztof Gil: Na przestrzeni dwóch ostatnich lat moje doświadczenia dość mocno pokazały mi, że rzeczywiście sztuka romska daje duże pole do dialogu. Naturalnie obrałem drogę opowiadania o Romach. To była moja rzeczywistość. Z biegiem czasu, kiedy nabierałem coraz większej świadomości, kim jestem i co robię, wtedy pojawiła się potrzeba wniknięcia głębiej w pewne rzeczy. Poprzez działania, których się podjąłem pod koniec studiów, chcę ukazywać ten obraz, o którym państwo nie wiecie, czyli nie folklor, nie blichtr, ale coś zupełnie innego.

 

Opowiedz o tym projekcie, nad którym teraz pracujesz.

Krzysztof Gil: Słowo, które nakreśla całą narrację tego projektu pochodzi z języka romskiego. „Tajsa” w dosłownym tłumaczeniu oznacza „wczoraj i jutro” jednocześnie. W mowie interpretuje się kontekst, żeby zrozumieć zdanie. To jest dla mnie ważna metafora czasu, zmian. To nadaje charakter, rytm i dynamikę moim poszukiwaniom artystycznym. Z drugiej strony jest to również kwestia języka romskiego, który ma w sobie ogromny ładunek wizualny poprzez znaczenie czy poetykę słów. Te wszystkie elementy skrupulatnie zbieram, układam te części w patchworkową całość i tworzę obraz, który mam nadzieję, odbiega od obrazu folklorystycznego. Tu pojawia się problem i niektórzy mają dylemat mówiąc: „No dobrze, ale to nie jest sztuka romska”.

 

Pytanie kto tak mówi i kto definiuje, co jest sztuką romską a co nią nie jest?

Krzysztof Gil: W tym roku mieliśmy okazję takie wystawy romskie oglądać w dwóch szacownych galeriach. W kuluarach ja i Gosia Mirga podejmowaliśmy krytykę wystaw, gdzie pojawił się swoisty paradoks. Mówi się o kulturze romskiej w Polsce bez Romów z Polski. Tego typu działania bierzemy na swoje barki.

 

Dla mnie, osoby z zewnątrz, jest bardzo ciekawym obrazem to, co się dzieje dookoła kultury żydowskiej w Polsce. Przykładem jest Festiwalem Kultury Żydowskiej, wieloletni projekt, w którym jest oczywiście trochę kultury wpisującej się w nurt folklorystyczny, ale nie brakuje też nowoczesnych, ciekawych i autentycznych poszukiwań. Właśnie poprzez kulturę dokonuje się radykalna zmiana percepcji społecznej, oczywiście tych osób które są otwarte na przyswajanie wzorców, otwarte na nowe doświadczenia. Historia ostatnich lat pokazuje, że takich osób, z młodego, średniego pokolenia i turystów z zagranicy jest coraz więcej. Obecnie to jest wydarzenie na skale europejską. Zastanawiam się, czy to jest ta sama droga, o której opowiadacie, droga integracji młodych środowisk, taka na poziomie europejskim a z drugiej strony podejmowanie działań w wymiarze społecznym, kulturowym, które otwierają się na ludzi spoza. Bo przecież odbiorcami waszych działań artystycznych są nie tylko Romowie, ale też wszyscy inni.

Anna Mirga: Porównanie ze społecznością żydowską jest w jakimś stopniu trafne. Poprzez to, co my robimy, poprzez twórczość artystyczną, czy tworzenie myśli romskiej, w tej sferze akademickiej, intelektualnej czujemy się gotowi, żeby mówić w sposób krytyczny na temat całej naszej tożsamości, tego jak ona jest przedstawiana i jakim echem odbija się w społeczeństwie. Mamy takie same wykształcenie jak nasi nieromscy koledzy, jeśli chodzi o środowiska artystyczne i akademickie. Natomiast ciężko jest nam przebić się do mainstreamu. Istnieje takie zaszufladkowanie, że jeżeli jesteśmy romskimi artystami czy romskimi akademikami, to albo jesteśmy naiwni, albo folklorystyczni, albo nie mamy dystansu. W związku z tym jesteśmy nieobiektywni i należy kwestionować nasze metody czy nasze argumenty. Odnoszę wrażenie, że kosztuje nas to dwa razy więcej pracy, żeby udowodnić naszą autentyczność jako Romów a z drugiej strony udowodnić naszą autentyczność jako profesjonalistów. Jest w tym jakiś paradoks. Ale wydaje mi się, że to co robimy, jest niesamowicie potrzebne. Z jednej strony kształtujemy nowe rozumienie romskości na zewnątrz, z drugiej możemy być inspiracją dla naszej społeczności wewnątrz. Rozmawiamy z dzieciakami w naszej rodzinie, czy na poziomie międzynarodowym i prowokujemy inny sposób myślenia na temat tego, kim jesteśmy i jaka jest nasza sytuacja społeczna. Rzeczywiście, często zdarza się tak, że siła stygmatu tego stereotypowego wizerunku Roma jest tak silna, że młodzi Romowie często czują się gorsi, interioryzują te stereotypy. Nie myślą o tym, jakie mają możliwości w życiu. Myślę, że w pewnym stopniu to piętno istnieje. Wbicie się w ten kontrapunkt Krzysztofa czy Małgorzty Mirgi jest inspiracją w środowisku romskim.

 

No tak, ale mówimy o działaniach młodych Romów, tworzących pewną elitę, pod względem wykształcenia czy kapitału społecznego wyniesionego z domu na starcie. Pytanie, jakie ma to przełożenie w społeczności romskiej, na tych młodych Romów, którzy są marginalizowani, ze względu na niższy kapitał edukacyjny, ubóstwo i wiele rzeczy, których na starcie brakuje.

Anna Mirga: Pewnie tak, ale ja i Krzyś jesteśmy przykładem klasy średniej. Zakorzeniona jest w nas tożsamość romska, ale chodziliśmy do szkół, mamy kolegów spoza naszego środowiska i nie jest to dla nas jakąś wielką stygmą. Kiedy myślę o historii swojej własnej rodziny, to ten proces przeskoku z życia w biedzie do bycia częścią klasy średniej jest czymś inspirującym dla mnie, ale i dla innych.

Krzysztof Gil: Wybory, które podejmujemy, są świadome. Nie mamy narzuconego zadania wykorzystywania swojej wiedzy czy osobowości, żeby wesprzeć Romów. To jest nasza świadoma decyzja, która wynika z silnego poczucia tożsamości i szacunku do naszej kultury. Z drugiej strony szukamy w tym wszystkim wartości ogólnoludzkich. Nasze działania nie są skierowane wyłącznie do Romów i dla Romów i tylko Romowie będą w stanie te działania zrozumieć. To są działania ogólnoludzkie. Staramy się stworzyć jakąś nową jakość, która będzie czytelna dla każdego człowieka.

 

Chciałam nawiązać do kampanii społecznej, którą zapewne wielu mieszkańców Małopolski kojarzy z billboardów, kampanii „Jedni z wielu”. Jednym z bohaterów kampanii jest dzisiejszy gość Krzysztof Gil. Chciałam was zapytać o ocenę tego typu akcji społecznych, które, jak rozumiem, mają się przyczyniać do zmiany wizerunku i sposobu postrzegania Romów Polaków, ale też szerzej kultury, tożsamości romskiej.

Anna Mirga: Jestem zdecydowaną fanką tej kampanii społecznej. Polska edycja nie jest pierwsza, jaka się wydarzyła. Z tego co wiem, ten projekt zaczął się w Czechach i na Słowacji. Kolejne edycje będą odbywały się w innych krajach europejskich. Uważam, że inicjatywa jest świetna. Wchodzi w przestrzeń miejską w dość agresywny sposób. Mamy tu duże billboardy, spoty telewizyjne, radiowe. Jest to coś, obok czego ciężko przejść obojętnie. Bardzo ciekawe rozwiązanie. Prowokuje społeczeństwo do pewnej refleksji. Natomiast trudno powiedzieć, w jakim stopniu tego typu kampanie rzeczywiście mogą się przyczynić do zmiany stosunku czy nakreślenia bardziej pozytywnych ram tożsamości romskiej. Z tego, co wiem, fundacja Prom, która organizowała tę kampanię w Polsce, przygotowuje badania. Pierwsze analizy były przygotowane przed wypromowaniem kampanii. Te kolejne mają pokazać czy zaistniała jakaś pozytywna zmiana.

 

Krzysztof jak się czujesz jako bohater kampanii społecznej?

Krzysztof Gil: Gdybym wiedział, że tych plakatów będzie tak dużo w Krakowie, być może dłużej bym się zastanawiał, czy wziąć udział w tej kampanii. Zgodzę się z Anią. Idea tej akcji jest bardzo słuszna. To jest w gruncie rzeczy prosty pomysł: docieranie do Romów, którzy prowadzą normalne życie.

Małgorzata Mirga, fot. materiały prasowe

...I są bardzo różni pokoleniowo. Bo powiedzmy, że bohaterami tej kampanii są ludzie wywodzący się z różnych pokoleń. Jacyś twoi znajomi do czasu kampanii nie zdawali sobie sprawy, że jesteś Romem?

Krzysztof Gil: Raczej wszyscy wiedzieli, że jestem Romem, choć nie wszyscy byli świadomi, że i ja biorę udział w kampanii. Potem docierała do mnie lawina telefonów a to że jestem tu, a to że jestem gdzie indziej, a to że ktoś mnie widzi z okna i pije ze mną kawę. Rzeczywiście w Krakowie to była widoczna kapania. Kilka razy na ten temat dyskutowałem ze znajomymi. Padały pytania, czy to nie jest niepotrzebne epatowanie pewnymi rzeczami, niepotrzebne wyciąganie tej romskości. Dla ludzi z mojego otoczenia, dla znajomych może tak to wyglądać, bo oni znają moją rodzinę i dla nich obcowanie z naszą kulturą jest zupełnie normalne. Ale dla części społeczeństwa, która ma mocno zakorzenione stereotypy na temat Romów, ta kampania była czymś otwierającym oczy.

 

Nawet kiedy się przejrzy newsy z Małopolski i spojrzy się dwa lata wstecz, to można zobaczyć w jakim kontekście poruszany jest temat społeczności romskich. Z jednej strony mamy do czynienia z wciąż aktualnym tematem imigrantów z Rumunii, z drugiej strony z postrzeganiem społeczności romskiej przez pryzmat problemów społecznych, edukacji dzieci, itd... To niestety przyczynia się do utrwalania stereotypów, o których rozmawialiśmy w punkcie wyjścia.

Krzysztof Gil: Kiedy analizowałem ten pokampanijny odzew, który był różny, to wiele rzeczy było dla mnie uderzających. Część osób twierdziła, że to jest propaganda, że to są wykreowane postaci, bo niektórzy w ogóle nie wyglądają jak Romowie. Ja sam też miałem doświadczenia negatywne a' propos tego odzewu, ale reasumując, uważam, że idea kampanii jest bardzo słuszna. Ten prosty przekaz jest siłą plakatów.

 

Siłą jest też bardzo nośne hasło, niepielęgnujące podziałów my-oni, tylko pokazujące, że nasza wspólnota, nasze społeczeństwo składa się z wielu bardzo różnych osób. Rozmawiamy o pewnej ewolucji tożsamości romskiej, ale też ta tożsamości, o czym zresztą piszesz Anno w swoim tekście, jest tożsamością mocną w tym sensie, że nie jest kwestią wyboru, tylko kwestią urodzenia. Podobnie jest z tożsamością żydowską. Dla Żydów wybór niebycia Żydem jest odrzuceniem tej tożsamości tylko na pewnym poziomie. Podobnie sobie wyobrażam doświadczenia Romów. Antysemityzm dla Żydów, nawet tych, którzy w pewien sposób odrzucają czy negują swoją tożsamość, jest podwójnie trudny do przyjęcia. Tutaj działają bardzo podobne mechanizmy. Dlatego temat musi być społecznie przepracowywany, bo ucieczka od tożsamości nie jest żadnym rozwiązaniem.

Anna Mirga: Zdecydowanie nie jest. Zresztą w kampanii „Jedni z wielu” widać wyraźnie, że jest część osób, która nie wygląda jak Romowie. Ich karnacja jest jaśniejsza, oczy są jasne. Takie osoby mogą próbować się wtopić w tłum i zakamuflować swoją tożsamość, ale wielu spośród nas nie ma takiego wyboru. Dlatego praca nad odbiorem społecznym jest ważna. Z drugiej strony dla nas romskość jest wartością dodaną. My ją doceniamy, czerpiemy z tego siłę, inspirację na wielu różnych poziomach. Nie jesteśmy tylko Romami. Ta stygma nawet pozytywnego stereotypu, który istnieje, na nas jakoś ciąży, więc próbujemy się wykaraskać z tej sytuacji, kiedy rzeczywiście chcemy być docenieni jako Romowie, ale też jako twórcy artystyczni, jako akademicy czy jako Polacy.

 

W jaki sposób ty osobiście mierzyłaś się z elementami własnej tradycji, ale też stereotypami dotyczącymi Romów i pozycji kobiet w społecznościach romskich jako kobieta wykształcona i wyemancypowana.

Anna Mirga: Zawsze uważałam, że społeczność romska reprezentuje silny matriarchat, o czym mało się wspomina. Rzeczywiście w kulturze romskiej występuje głęboko zakorzeniony podział funkcji, ról społecznych zgodnie z płcią. Funkcję decyzyjną, publiczną, reprezentującą pełni mężczyzna. Kobieta natomiast jest panią i królową przestrzeni prywatnej, rodzinnej i domu. Ale kobieta gra też bardzo silną rolę w większości społeczności romskich. Ona jest odpowiedzialna za to, jak ta kultura będzie wyglądać, jak ona będzie przekazywana dalej, jakie to będą wartości. U mnie w rodzinie matriarchat jest bardzo silny.

Krzysztof Gil: U mnie jest podobnie.

Anna Mirga: Wydaje mi się, że zmieniają się te kanony.

 

Ale jednak rozmawiamy o tym doświadczeniu, w którym role związane z byciem kobietą są bardzo silnie zdefiniowane, w ramach wspólnoty, w której jesteś.

Anna Mirga: Oczywiście. Natomiast tu też są granice, które są płynne i w różny sposób przekładają się na życie codzienne. Trzeba się zastanowić nad pozycją kobiet w społeczeństwie w ogóle. Bo wydaje mi się, że wiele rzeczy, o których się mówi w kontekście kultury romskiej, aplikuje się do kultury polskiej czy katolickiej. Wszystkie te debaty odnośnie gender, roli kobiet, emancypacji, które obecnie mają miejsce w Polsce, tak samo odnoszą się do kultury romskiej. Jak spojrzymy na studentów romskich w Polsce i za granicą wedle płci, to o dziwo większość romskich studentów stanowią kobiety. To też o czymś świadczy. W związku z tym wydaje mi się, że trzeba zacząć mówić o tych sprawach w inny sposób i zacząć przyciągać uwagę do takich aspektów, o których zazwyczaj się nie mówi.

 

Przed spotkaniem czytałam rozmowę z twoim ojcem, która ukazała się w Newsweeku. Z kolei w innym artykule, który sama pisałaś, wspominałaś o doświadczeniach swojej rodziny. Andrzej Mirga był jednym z pierwszych romskich Polaków, którzy zrobili karierę uniwersytecką. Chciałam zapytać o te różnice pokoleniowe. Jest to pokolenie dziadków, doświadczone zagładą, potem jest pokolenie waszych rodziców i jest wreszcie wasze pokolenie, które może korzystać z tego, co wywalczyli wasi rodzice. Czujecie, że w związku z tym, że wasi przodkowie przecierali szlaki, wam jest dziś łatwiej?

Anna Mirga: Myślę, że jakaś różnica międzypokoleniowa istnieje. To łączy się też z doświadczeniem szkoły. Nasze pokolenie w większości miało okazję chodzenia do szkoły. Pokolenie dziadków niekoniecznie. W przypadku pokolenia mojego taty, no to rzeczywiście chodzono do szkoły i mój tata poszedł na studia, zresztą jako pierwszy Rom w Polsce. Szkoła miała na pewno jakiś wpływ na naszą rodzinę. Oprócz tego, warto pamiętać, że w kulturze romskiej istnieje pewna hierarchia i organizacja, jeśli chodzi o wiek. Źle jest widziane kwestionowanie opinii starszych czy wchodzenie z nimi w dyskusję, traktowanie ich bez szacunku. To na pewno wpływa na zachowanie młodych Romów.

Krzysztof Gil: Na pewno nie ma mowy u nas o takich otwartych sporach ze starszymi czy otwartym kwestionowaniu autorytetów rodziców czy dziadków. My z Anią byliśmy w tej komfortowej sytuacji, że nasze starsze pokolenie było dość otwarte. Moja babcia jest analfabetką, ale absolutnie w niczym jej to nie ujmuje. Ona mnie szalenie wspierała w drodze edukacyjnej i uważała to za ogromną wartość. Każdego swojego wnuka mocno motywowała w kierunku edukacji. Kuzynostwo miało mocne wsparcie ze strony starszych. Są pewne rzeczy, z którymi się nie zgadzają, ale to trzeba w delikatny sposób z nimi przepracować. To nie są w każdym razie jakieś bardzo istotne rzeczy. To wynika raczej z różnic pokoleniowych.

Anna Mirga: Ciekawa jest też sama historia rodziny i możliwość eksplorowania tych rzeczy, zwłaszcza w kontekście zagłady. Bo rzeczywiście pokolenie naszych dziadków było napiętnowane. Oni w jakiś sposób uniknęli zagłady. U mnie w domu mówiło się o tym bardzo mało. Nie było żadnych rozmów „przy kominku”, jak to było kiedyś. Dopiero kiedy stałam się starsza i zaczęłam myśleć o tym, kim jestem, eksplorować swoją tożsamość, zaczęłam się też zastanawiać, co tak naprawdę działo się u mnie w domu, jak to wyglądało i dlaczego o tym nie rozmawiamy. Widzę, że podobna dynamika występuję wśród innych Romów, będących w podobnym wieku. Szukają tych odpowiedzi, losów historycznych, próbuję rekonstruować tę historię. To jest dynamika tego trzeciego pokolenia, które zadaje pytania i szuka odpowiedzi.

 

Na koniec chciałam zapytać o to, jak jest z podziałami czy różnicami między różnymi grupami romskimi. Czy te podziały mają znaczenie w młodym pokoleniu Romów czy pewne rzeczy się zacierają?

Krzysztof Gil: Kilka dni temu miałem okazję być zaproszonym na obchody Dni Dultury Romskiej w Piotrkowie Trybunalskim. Organizatorka obchodów Perła Markowska jest przedstawicielką ortodoksyjnej grupy Romów. Nie odczuwałem jednak absolutnie żadnego dyskomfortu. Oni mają swoje tradycje czy to chodzi o kodeks ubioru czy zachowań, my mamy swoje i absolutnie możemy się połączyć. To jest akceptacja wyboru trochę innej drogi. Wydaje mi się że wszystko poszło dość mocno do przodu. Być może dawniej społeczności były bardziej zamknięte na siebie nawzajem.

Anna Mirga: Siłą rzeczy obie społeczności nie miały zbyt wielu kontaktów między sobą. Teraz pomagają w tym sieci społecznościowe, takie jak Facebook. Są one niesamowitą przestrzenią, w której Romowie z bardzo wielu różnych krajów, zwłaszcza ci młodzi, mogą się komunikować i wzajemnie poznawać.