Cyberprzestępcy znów fałszują i to na dużą skalę. Wyobraź sobie taką sytuację. Jedziesz rano tramwajem, słuchasz ulubionej playlisty i tu nagle przychodzi e-mail. Patrzysz na telefon, a tam logo twojego serwisu muzycznego i komunikat, że twoja metoda płatności wygasła albo transakcja była nieudana. W głowie od razu pojawia się wizja, koniec muzyki, powrót do reklam, cisza w eterze.
Co robi typowy słuchacz? Klika w link, żeby jak najszybciej naprawić ten problem. To jest właśnie ten moment, w którym fałszywa nuta brzmi najgłośniej. Ten link nie prowadzi ani do Spotify, ani do Tidal, ani do Apple Music. On prowadzi do podstawionej, fałszywej strony, która wygląda kropka w kropkę jak oryginał. Jeśli wpiszesz tam swój login i hasło, właśnie oddałeś klucze do swojego konta złodziejowi.
Po co im twoje konto? Czasem, żeby sprzedać je za grosze w darknecie, a czasem, co gorsza, żeby sprawdzić, czy tego samego hasła nie używasz przypadkiem do poczty albo do banku.
Jak nie dać się wkręcić w ten nieprzyjemny remix? Chłodna głowa zamiast gorących rytmów. Zanim klikniesz, sprawdź nadawcę maila. Często adres wygląda jak zlepek losowych liter. Po drugie, nie klikaj w linki z maila. Jeśli faktycznie nie zapłaciłeś, wejdź na stronę serwisu samodzielnie, wpisując adres w przeglądarce i sprawdź koniecznie status konta w ustawieniach. Włącz dwuetapową weryfikację. To jest taki wirtualny bramkarz w klubie. Nawet jak ktoś ukradnie twoje hasło, czyli bilet, to bramkarz i tak poprosi o dowód tożsamości, czyli o kod SMS albo z aplikacji.
No i najważniejsze - higiena haseł. Nie używaj tego samego hasła do muzyki co do banku. To tak jakbyś jednym kluczem otwierał i furtkę do śmietnika, i sejf z oszczędnościami. Jeśli taki fałszywy mail wpadnie do twojej skrzynki, nie kasuj go od razu. Zrób dobry uczynek i zgłoś go na incydent.cert.pl. W internecie jak w muzyce - trzeba mieć dobry słuch, żeby wyłapać fałszywe nuty.