Hasło miesiąca cyberbezpieczeństwa. To człowiek w centrum cyberbezpieczeństwa. Brzmi górnolotnie, ale ma sens. Oszuści wcale nie muszą łamać superzabezpieczeń. Wystarczy, że złamią Ciebie, mnie, czy panią Zosię z księgowości. To jest sztuka socjotechniki.
Spójrzmy na phishing. Kiedyś to były toporne maile z błędami ortograficznymi, że np. wygrałeś miliard dolarów, kliknij tu. A dziś sztuczna inteligencja pisze wiadomość, która wygląda jak od szefa z banku, a nawet od cioci, która akurat prosi o przelew, bo zgubiła portfel na wakacjach. Perfekcyjny język, idealne logo, świetnie dobrany moment ataku.
Cyberprzestępcy liczą na to, że będziesz klikać, zanim zdążysz pomyśleć. A co jest naszą obroną? Zasada nr 1. Zwolnij. Zanim klikniesz w ten pilny link, poczekaj z 10 sekund. Zadaj sobie pytanie, czy bank naprawdę prosi mnie mailem o podanie hasła? No nie. Zasada nr 2. Sprawdź. Dostałeś maila od szefa z prośbą o przelew. Podnieś słuchawkę i do niego zadzwoń, ale nie na numer z maila, tylko na ten, który masz zapisany w kontaktach. Zasada nr 3. Zabezpieczenia techniczne są ważne, ale my jesteśmy ważniejsi. Dlatego najlepszy antywirus nie pomoże, jeśli dobrowolnie podamy hasła na fałszywej stronie. Dlatego używaj uwierzytelniania wieloskładnikowego. To jest ten drugi kod, który wpisujesz z telefonu, żeby potwierdzić, że to naprawdę ty. To zamyka drzwi przed większością złodziei.
Podsumowując, miesiąc cyberbezpieczeństwa to nie tylko nudne szkolenia. To przypomnienie, że w tej cyfrowej dżungli nasza świadomość to najlepszy, darmowy i najsilniejszy program antywirusowy. Jesteśmy ogniwem krytycznym, ale możemy być ogniwem najmocniejszym, a nie najsłabszym.
Sprawdzajcie i nie panikujcie. Wtedy oszuści odejdą z kwitkiem.