- Mamy orzeczenie lub opinię i jeszcze bardziej zagmatwaną sytuację. Być może trzeba wrócić do zapisów ustawy o Trybunale z 1997 roku - mówił poseł Siarka w porannej rozmowie Radia Kraków.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem z klubu PiS, Edwardem Siarką.
Wychodzi na to, że od wczoraj mamy dwie rzeczywistości – konstytucyjną i rządową. Do czego nas to prowadzi?
- Zanim powiemy o tych rzeczywistościach to przypomnę, że początek tej sprawy jest w ustawie przyjętej przez poprzedni rząd ws. TK. Niestety wybór awansem 5 sędziów był. To początek. On spowodował, że dzisiaj o tym musimy rozmawiać.
Widzi pan cień szansy na kompromis? Europoseł Ujazdowski to proponował. Co z tym zrobić?
- Cały czas jest szukanie nowych argumentów. TK też nie skorzystał z szansy, którą dawał minister Ziobro, żeby od strony prawnej temu problemowi się przyjrzeć. To by dało szansę na porozumienie. Teraz mamy orzeczenie lub opinię. Nie wiadomo co to jest. Jest prawdziwy węzeł gordyjski.
W weekend poznamy też opinię Komisji Weneckiej. Jak będzie taka jak w tym drafcie, który poznaliśmy to przyjdzie nam żyć mimo tej opinii?
- Jak chodzi o opinię Komisji Weneckiej to ona nie jest wiążąca. W przestrzeni publicznej i prawnej jednak o tym się mówi. Zobaczymy jaki będzie zapis tej opinii. Jedynie niepokojące jest to, że ona, tak jak wyrok TK, już się pojawiła. Musimy zaczekać na rzeczywiste zapisy. Ufam, że podstawa prawna, na którą powołuje się Komisja, będzie właściwie przytoczona. Takie też były problemy.
Jesteśmy krok od anarchii?
- Nie. Nie ma takiego niebezpieczeństwa. To spór prawny, który miał już nieraz miejsce w Polsce. Trzeba znaleźć wyjście. Podoba mi się opinia posła Andrzejewskiego, który mówi, że trzeba wrócić do zapisów ustawy o TK z 1997 roku.
Pan mówi o sporze prawnym, ale niektórzy mówią o sporze politycznym. Szef Nowoczesnej mówi, że jak wyrok nie zostanie opublikowany, co zapowiadała premier Szydło, to nie będzie innego sposobu jak protest społeczeństwa obywatelskiego.
- Ja bym przestrzegał przed wygłaszaniem takich opinii. Łatwo jest rozhuśtać nastroje społeczne, ale to jest trudno potem opanować. Znowu będziemy dyskutowali kto jest winien. Należy od strony prawnej szukać takich rozwiązań, żeby znaleźć formułę bliską każdemu demokratycznemu państwu. Musi być respektowany trójpodział władzy. W tym przypadku premier Szydło powiedziała, że ten wyrok nie może być traktowany jako orzeczenie. Nie został ogłoszony w składzie, który jest zapisany w ustawie, ale w składzie niepełnym. Rząd traktuje to jako opinię. Nawoływanie z tego tytułu do tego, żeby ludzie wychodzili na ulice, jak robi Nowoczesna czy KOD to nieodpowiedzialność.
Jest zaniepokojenie związane z przygotowywaną ustawą o obrocie ziemią. Ona ma być przyjęta do końca kwietnia. Jej zapisy mówią o tym, że ziemię będzie mógł kupić tylko rolnik i to z tej samej gminy. Do tego jeszcze Agencja. Nie za ostro?
- Ten zapis trzeba czytać całościowo. Oczywiście zobaczymy jaka będzie praktyka. Często w praktyce notarialnej wychodzą niespodzianki. Przypomnę, że ostre zapisy dotyczą ziemi z zasobu Agencji Nieruchomości Rolnej. Jest zakaz sprzedaży tej ziemi. Można iść w kierunku dzierżawy. Przyglądnięcie się tej sytuacji jest właściwe. Co do obrotu ziemią między rolnikami, co do przekazywania ziemi dzieciom, ograniczeń teraz nie widzę. Swego czasu były rozwiązana, że była pytana Agencja czy nie chce kupić jakieś powierzchni rolnej, ale teraz pracujemy nad tym. Mam nadzieję, że nie będzie tak, iż całkowicie będzie wstrzymany obrót. Wtedy by to było bez podstaw konstytucyjnych. Przypomnę, że mamy prawo do obrotu ziemią. Nikt tego prawa nie zabiera. Przychodzą do mnie ludzie i się pytają czy będą mogli dziecku przekazać ziemię czy ją sprzedać. To będzie możliwe. Jest kwestia praktyki. Ja do końca nie wiem skąd się biorą obawy.
Zapisy są takie, że można sprzedać ziemię Agencji i rolnikowi z tej samej gminy. Jakby mieszczuch chciał zapłacić więcej to rolnik nie będzie mógł mu sprzedać.
- Tak, ale trzeba rozróżniać. Często o zakupie mówimy jako gospodarstwie czy zakupie działki na budowę domu. Tu ograniczeń nie będzie. Jakby ktoś z miasta chciał kupić gospodarstwo to jest wymóg, żeby miał kwalifikacje do tego, że chce prowadzić gospodarstwo.
Żeby był rolnikiem i był tam 10 lat.
- Tak. Nawet tam jest zapis, że chodzi o wykształcenie. Ta osoba z miasta kupuje gospodarstwo i ma wykształcenie rolnicze lub takie, które daje gwarancję, że gospodarstwo poprowadzi.
Związkowcy z Solidarności z częścią posłów PiS chcą wprowadzenia zakazu handlu w niedziele. Pan podniesie rękę za tym rozwiązaniem?
- O jednej rzeczy chcę powiedzieć. Jak chodzi o handel niedzielny to nieszczęściem był pomysł, żeby powiązać handel niedzielny z podatkiem. To nie wchodzi w rachubę. Rozmawiałem z handlowcami. Mamy taką specyfikę, że handel niedzielny w miejscowościach turystycznych jest źródłem 30% dochodów tego handlu.