W zapowiedziach premier Beaty Szydło znalazło się większe, bo sięgające 3% PKB finansowanie wsi oraz powrót tam instytucji państwowych. O polskiej wsi i zapowiedziach nowej ekipy rządzącej z dr. Piotrem Nowakiem rozmawiał Jacek Bańka.
W swoim expose premier Szydło mówiła, że na polską wieś muszą wrócić instytucje państwowe. To znaczy, że w ostatnich latach państwo na wsi abdykowało?
Nie, oczywiście nie. Wieś nie była w ruinie. Wręcz odwrotnie. Wieś bardzo zyskała na integracji z Unią Europejską. Ale wieś była "zwijana" w wymiarze edukacyjnym i instytucji, które pomagają w jej codziennym funkcjonowaniu. Przy reformie likwidowano wiele szkół, bo niż demograficzny i koszty utrzymania powodowały, że to, co zawsze było fundamentem wsi, przestawało istnieć. Jak nie było na wsi szkoły i urzędu pocztowego, nie było nic poza remizą, to można był odnieść wrażenie, że zostawały tylko mityczne dopłaty bezpośrednie i nic więcej.
PiS zapowiada ponowną reformę edukacyjną, czyli likwidację gimnazjów i czteroletnie licea. Młodzież może jeszcze szybciej opuszczać wieś. To spowoduje jeszcze większe zamieszanie.
Myślę, że tak. Rozumiem, że powrót instytucji czy państwa na wieś wiązałby się z tym, że my nie kierujemy się zasadami ekonomii w edukacji tylko raczej funkcją szkoły, która pełni wyjątkową rolę w społeczności lokalnej. Ta szkoła ma też integrować rodziny i wszystkich mieszkańców. Są tam elity, które doradzają i wpływają na postawy mieszkańców. Gdyby państwo wróciło do starych, sprawdzonych modeli funkcjonowania społeczeństwa, to byłby rodzaj powrotu państwa na wieś.
Jakie instytucje powinny powrócić na wieś? Posterunki policji?
Posterunki policji raczej nie, bo wieś jest dużo bezpieczniejsza niż miasto. To przede wszystkim szkoły, ośrodki zdrowia, punkty apteczne. Pod względem infrastruktury społeczenej wieś jest daleko za miastem. Oczywiście politycy chwalą się, że mają przedszkola w każdej gminie, ale są one w stolicy gminy i jest to zwykle jakiś zespół szkół gimnazjalno-podstawowych. W mniejszych wsiach tego nie ma. Infrastruktura techniczna, która jest oczkiem w głowie - po integracji europejskiej - samorządowców, bardzo dziwnie się rozwija. Są oczywiście gminy, gdzie na całym obszarze poprowadzono wodociągi i kanalizację. Ale jest masa gmin, gdzie ta kanalizacja i wodociągi są tylko w tej centralnej miejscowości; z reguły jest to miasteczko albo duża wieś.
Kolejna zapowiedź z expose - 3% PKB na polską wieś.
Będzie większe wsparcie dla rolnictwa. To zmiana filozofii. Rozwijaliśmy się do tej pory w takim paradygmacie liberalnym. Było cały czas mówione, że to rynek kształtuje funkcjonowanie tej dziedziny gospodarki. Leszek Balcerowicz ukuł takie powiedzenie, że produkcja rolnicza nie różni się niczym od każdej innej produkcji, co okazało się oczywiście nieprawdą. Na całym świecie rolnictwo jest wspierane mniej lub bardziej nie tylko w ramach polityki rolnej, ale i narodowej. Każde państwo prowadzi taką politykę przez system ubezpieczeń, podatki, dopłaty do ubezpieczeń od klęsk żywiołowych. To różne formy wsparcia, dzięki którym niekorzystna sytuacja wsi związana ze specyficznym rodzajem aktywności ekonomicznej, jaką jest produkcja żywności będzie na tyle opłacalna, że ludzie zechcą tam zostać. Nie przebija się do świadomości ludzi z miasta, że średnie dochody w rolnictwie to 60% wartości średnich dochodów innych produkcji. To wciąż bardzo ryzykowne zajęcie. Mieliśmy przykład suszy: zbiory spadły, produkcja spadła, ci rolnicy ten dochód mają teraz o wiele niższy. Problem na wsi jest albo z nadprodukcją albo z niedoborem jakiegoś produktu. Państwo ma to kompensować, oczywiście nie wprost - dając pieniędze, bo to okazuje się mało efektywne, ale w inny pośredni sposób, np. obniżając koszty produkcji.
Co w pierwszej kolejności rządzący powinni zmienić na polskiej wsi.
Na polskiej wsi powinno się wrócić do modelu, że produkuje się tam żywność, która jest sprzedawana w najbliższej okolicy. Największym problemem są firmy przetwórcze. Oczywiście jest jakieś lokalne przetwórstwo, ale gdy spojrzymy na to globalnie, okaże się, że zapotrzebowanie na paszę, białko spożywane w produkcji zwierzęcej, jest w 80-90% zaspokojane przez soję importowaną z USA. Rolnicy nie mają, gdzie sprzedać swoich produktów. Trzeba pomyśleć jak zorganizować lokalną sprzedaż, by nie pomagać tym, którzy świetnie odnaleźli się po integracji europejskiej i skorzystali ze środków na modernizację, tylko tym średnim i małym gospodarstwom. Oni musieli zawiesić lokalną sprzedaż, bo przepisy nie pozwalały. Teraz od 2016 roku to się zmieni, ale ustawa o sprzedaży bezpośredniej wciąż jest dyskutowana.
Wieś została kupiono przez polityków prawicowych. PSL nie jest jej partią?
PSL popełniło pewien błąd, że stało się partią klasową, nie zauważając, że jej elektorat bardzo się skurczył. Oczywiście partia ta bardzo pomogła, działała na rzecz rolników, dużych producentów. Dziś możemy powiedzieć, że to jakieś 7, 9% i ten elektorat dramatycznie spada. Nie zorientowali się, że dziś ci ludzie, którzy mieszkają na wsi, to nie są gospodarze i producenci żywności, tylko osoby pracujące po części za granicą, w mieście, sezonowo. Oferta PiS była na tyle atrakcyjna, że oni to kupili. Obawiam się, że jeśli PSL nie zmieni polityki, to straci wieś na zawsze.
Mają jeszcze czego szukać ludowcy na wsi? Może jest luka, o której prawica nie wie: produkcja ekologiczna, ustawa o sprzedaży bezpośredniej...
Dokładnie tak. To jest to, co powinno się odrodzić na wsi, czyli zrównoważony rozwój, bioróżnorodność, dopłaty do zazieleniania. Gdyby ktoś zaoferował mieszkańcom wsi dochody związane z agroturystyką połączoną z edukacją dzieci (słynne zagrody edukacyjne), to zyskałoby to poklask. Trzeba znaleźć nowy pomysł na wieś. Mieszkańcy na to czekają. Wieś została po 89' roku zostawiona sama sobie. Nie mieliśmy polityki rolnej. Mieliśmy wspólną politykę rolną, która przed 89' rokiem została narzucona w dziwny sposób, a po 2004 roku uznano, że skoro jest taka wspólna polityka rolna, to nie trzeba kształtować polityki wobec obszarów wiejskich. A przecież wieś to nie tylko rolnictwo.