Pani marszałek, czy od weekendu będzie już pani wiceprzewodniczącą Koalicji Obywatelskiej?
- Faktycznie w sobotę mamy konwencję zjednoczeniową. Przyjmiemy nowy statut, który połączy nasze trzy partie.
To koniec szyldu Platformy Obywatelskiej, który zastąpi już oficjalnie szyld Koalicji Obywatelskiej. Czy był i jest opór części polityków Platformy przed tą zmianą?
- Nie ma wielkich oporów. Od dłuższego czasu występujemy jako wspólny klub. Większość struktur razem pracuje. Może pojedyncze ambicje mogą mieć znaczenie, ale jak chodzi o idee i programy, jesteśmy razem od lat.
Co ma przynieść ten rebranding?
- W przestrzeni publicznej częściej się mówi o KO. Chodzi o zjednoczenie. Jednym blokiem będzie wspólna partia. To ułatwi wiele spraw. Jesteśmy razem, więc trudno, żebyśmy walczyli. To najlepsza decyzja. Od dawna się o tym mówiło. Staje się to rzeczywistością.
Widzimy, że w sondażach Koalicja Obywatelska zyskuje, ale koalicjanci są coraz niżej, pod kreską. Gdyby wybory odbywały się w tym roku, pani sugerowałaby wspólną listę?
- Zawsze byliśmy zwolennikami wspólnej listy. Obecny system premiuje duże bloki wyborcze. Do wyborów jest czas. Zobaczymy.
Wracając jeszcze do pierwszego pytania, czy jak będzie już oficjalny szyld Koalicji Obywatelskiej, który zastąpi szyld Platformy Obywatelskiej, czy pani też będzie wiceprzewodniczącą Koalicji Obywatelskiej?
- Będziemy decydować potem. Najważniejsza jest sobota. PO zmieni statut. W niedzielę będzie kongres programowy i debata. Potem wybierzemy władze nowego tworu. Poczekamy, aż zostanie on oficjalnie zarejestrowany. Do końca roku się to ustali. Potem będą wewnętrzne wybory. Od najniższych do najwyższych władz partii będą powszechne wybory. U nas zawsze tak jest.
Rzeczywiście Koalicja Obywatelska poprze projekt Ludowców o likwidacji kadencyjności w samorządach? Czy jest już rzeczywiście taka decyzja oficjalna?
- Rozmawiamy o tym. Nasi posłowie w większości wywodzą się z samorządu. Obywatele wybierają swoje władze, regulacja nie jest potrzebna. Samorządowcy dbają o swoją pracę. Część ludzi ma wątpliwości, ale dyskusja trwa. Nie będzie pewnie większego problemu.
Większego problemu z poparciem Ludowców?
- Większość z nas uważa, że obywatele powinni decydować, kto rządzi w samorządach.
Słyszymy, że Nowa Lewica też. To kiedy w takim razie Sejm mógłby się zająć tym projektem poselskim Polskiego Stronnictwa Ludowego?
- Procedowanie jest jasno określone. Są procedury. Projekt musi przejść konsultacje społeczne. Po 30 dniach jest podsumowanie, skierowanie do komisji. Projekt tam nie może być dłużej niż pół roku. Wyjątkowo można to przedłużyć i może być tam rok. Na pewno zaraz będzie skierowany do pierwszego i drugiego czytania. Jak będzie taka wola, może to być zrobione szybko.
Samorządowcy, którzy są już w drugą kadencję, mówią, że nie wiedzą co robić tak naprawdę.
Miała to być ostatnia kadencja, a tymczasem procedowany jest projekt i nie wiadomo jaka jest ich przyszłość.
- Jakbyśmy ograniczyli to do dwóch kadencji, w drugiej nie trzeba zabiegać o głosy i samorządowiec by się nie musiał starać. Samorządowcy, którzy są od wielu lat, znają teren, rozmawiają z ludźmi. Z jakiejś przyczyny są wybierani przez 70-80% społeczeństwa. Są popularni, rozmawiają z mieszkańcami i realizują postulaty. Zostawiłabym to w rękach mieszkańców.
Pani zagłosuje za likwidacją kadencyjności?
- Tak.
Teraz dwa pani projekty. Ustawa łańcuchowa i zakazująca hodowli zwierząt futerkowych. Ta druga budzi bardzo dużo emocji...
- Ta druga to potężny i wpływowy biznes. To nie daje wielkiego zysku państwu, ale to lobby. Oni mówią, że to biznes rolniczy. To nie jest prawda. Norki hodujemy, żeby z nich pozyskać tylko skórę. Mamy króliki, owce. Skóry są produktem tam ubocznym produkcji żywności. Dobrostan norek jest bardzo zły. Do tego ludzie mieszkający niedaleko cierpią na smród i muchy. Słyszeliśmy te opowieści. Przemysł nic z tym nie robi. Oni są pewni, że nie będzie zakazu. 17 krajów UE ma zakaz. Ten biznes upada. Ma coraz mniejsze dochody. Większość biznesu to Rosja teraz. Nie ma powodów, żeby to utrzymywać. Dajemy dobre warunki. Przez rok to konsultowałam. Przyjęliśmy poprawki PSL, mamy uczciwy kompromis. Jest 8 lat. Przez 1 rok ma się 25%, potem 20% odszkodowania. To uczciwe. Zapisaliśmy w ustawie, że osoby, które miały tę działalność, czyli hodowlę zwierząt, będą mogły nadal prowadzić hodowlę zwierząt bez dodatkowych pozwoleń, jeżeli utrzymają wielkość tej hodowli. Od lat słyszę opowieści, jaki to wielki biznes…
Jest to otoczenie - dostawcy paszy, hodowcy drobiu...
- To nie jest prawda. Mamy dane, które świadczą o tym, że nawet nie 3% z tych odpadów hodowli drobiu… Jeśli tak by było. W ostatnich latach hodowle drobiu u nas wzrosły 20-30%. Ilość ferm norek spadła o połowę. Chodzi o prywatne interesy. To dział gospodarki rolnej, dział specjalny. On nawet nie zostawia wielkich podatków u nas. Nadszedł czas. Świadczy o tym głosowanie w Sejmie. 100 posłów PiS za tym głosowało. W trakcie komisji były nieprzyjemne sytuacje, gdzie przedstawiciele hodowców i nie tylko bardzo agresywnie zachowywali się wobec posłów, m.in. PiS, pani poseł Czerwińskiej. Zaczęli ją straszyć. Przyszedł czas, żebyśmy realnie sprawdzili, jaki jest dochód państwa z tego, czy to tak wygląda. Nie. Uczciwie możemy się pozbyć tego procederu.
Ma pani jakieś informacje płynące z Kancelarii Prezydenta? Co zrobi z tą ustawą? Czy prezydent będzie chciał na przykład zyskać na Konfederacji, która była przeciwna likwidacji firm?
- Myślę, że to będzie papierek lakmusowy. Wybierze stronę Konfederacji? Oni byli przeciw. Poseł Sachajko miał swoją ustawę. My znaleźliśmy środek tych poprawek. Rozmowa z Konfederacją była: „nie, bo nie”. Pan poseł Sachajko uczestniczył w rozmowach, ustaleniach. Wszyscy robili krok do tyłu. Pan poseł nie. Zobaczymy, czy prezydent bardziej słucha Konfederacji, czy społeczeństwa, które w 70% popiera ten zakaz.
Dzisiaj bierze pani udział w spotkaniu w Trzebini, poświęconym przyszłości elektrowni Siersza, która wygrała aukcję na rynku mocy, ale to na przyszły rok. Pytanie, co w kolejnych latach i kiedy wreszcie zobaczymy pierwsze instalacje, które pokazywałyby transformację energetyczną?
- To pytanie do Tauronu i załogi, która wyraziła swoje poparcie dla tego pomysłu. Ustawę o rynku mocy zmieniliśmy w styczniu. Są aukcje uzupełniające, które Siersza wygrała. Są dobre plany modernizacyjne tych bloków, plany finansowania. Chodzi o możliwość zastąpienia pewnych elementów OZE i przebudowy bloków na inne paliwa. Jest tam dobry plan, który da możliwość dostosowania się do wymogów. Jest to wpisane w ramy bezpieczeństwa energetycznego. Siersza będzie podlegała restrukturyzacji, która zapewni jej możliwość dalszego funkcjonowania. Myśmy rozmawiali, wielokrotnie się spotykałam z załogą i z protestującymi. Efekt był 12 września, gdy ogłoszono, że przyznano im te dodatkowe moce, które dają im na rok. Wiadomo jednak, że to będzie dłużej, bo będą spełniać warunki, żeby dalej restrukturyzować zakład.
Prezes Tauronu zapowiada kolejny start w aukcjach w kolejnych latach, ale to czekamy na transformację...
- Nowoczesne technologie, magazyny energii, farmy fotowoltaiczne pomogą w dostosowaniu do transformacji energetycznej w takim normalnym czasie i w trybie. Pan poseł Kowalski krzyczał w w listopadzie 2024 roku z mównicy, że zamykamy elektrownię Siersza. Zapomniał, że uchwały te podpisał w 2019 i 2021 roku zarząd Tauronu Wytwarzanie, a wtedy wiceministrem aktywów był pan Janusz Kowalski, który musiał wiedzieć, że PiS zdecydował o wygaszeniu tej elektrowni.