To jest kwintesencja tego, o czym regularnie mówimy w naszym programie "Prawda czy Fejk" w Radiu Kraków. Tu nie ma wirusa, nie ma fałszywego linku, jest za to ludzki aktor, scenografia i rekwizyt. To teatr na stacji benzynowej, a dubajczyk jest reżyserem i scenarzystą w jednym. Oszustwo to działa, bo łamie podstawową regułę, do której przywykliśmy. Oszustwa są w internecie, a w realu najwyżej kieszonkowcy.
Kiedy dostajesz maila z Nigerii, wiesz, że to fejk. Kiedy jednak staje przed tobą dobrze ubrany biznesmen w drogim samochodzie, mówiący po angielsku, no to jest za bardzo realne, żeby było oszustwem. No i mamy szok poznawczy. Oszust wykorzystuje fakt, że obniżyliśmy czujność.
Kostium i scenografia
Eleganckie auto, biała koszula, pierścień. To wszystko woła - jestem zamożny. Gram na autorytecie. Czy ja wyglądam na oszusta?
Akt pierwszy, czyli nagła potrzeba
Muszę zatankować teraz, bo się spieszę. To presja czasu. Ofiara jest postawiona pod ścianą, musi podjąć decyzję natychmiast. Nie ma czasu, by zadzwonić do kolegi i zapytać - słuchaj, dubajczyk utknął na stacji. Co robić?
Akt drugi. Dubajczyk prosi o więcej.
Zaczyna się od małego gestu. Zapłać za paliwo. Łodzianin już ma poczucie, że pomaga. Jest zaangażowany. Oszust powoli, ale metodycznie eskaluje prośbę. Nie mam gotówki na dalszą drogę. Oddam z nawiązką. Dużą nawiązką. I co? Mężczyzna czuje się bardziej jego partnerem, a nie naiwniakiem. Żadna szanująca się i zamożna osoba nie poprosi obcego człowieka o wypłacenie z bankomatu dziesięciu tysięcy złotych. Nieważne, czy ma na sobie pierścień mocy, czy prowadzi kosmiczną rakietę.
Ta zasada jest żelazna. Oszust w realu jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż ten w internecie, bo posługuje się twoim własnym, naturalnym zaufaniem do żywego człowieka. Na taką prośbę dubajczyka, a raczej oszusta, odpowiadamy z pełną kulturą i żelazną konsekwencją. "Nie".