Butelka wódki jest powszechnym, uznawanym za taktowny prezentem czy wyrazem wdzięczności za okazaną pomoc. To jasno pokazuje nasz stosunek do alkoholu. W książce Jerzego Pilcha i filmie Smarzowskiego Pod mocnym aniołem pada ważne zdanie: PIJE BO LUBIĘ.
Nie ma co się oszukiwać: Polacy lubili i nadal lubią sobie wypić. Nie ma w tym nic złego, jeśli po zakrapianej alkoholem imprezie wraca się domu, problem pojawia się, kiedy osobą pijącą jest kierowca. Pojawia się pytanie, o motywy tej osoby, ale też o postawę osób, które widzą, co się dzieje. Co jest z nami nie tak? O kłopotliwej odsłonie naszej mentalności z Anną Dymną i Januszem Kowalskim, członek Miejskiej Komisji Rozwiązywania problemów Alkoholowych w Krakowie w dzisiejszym wydaniu programu „Przed Hejnałem” rozmawia Sylwia Paszkowska.
Zapis rozmowy Sylwii Paszkowskiej z Anną Dymną i Januszem Kowalskim
- A
- A
- A
Dlaczego sięgamy po butelkę?
Przed hejnałem: dlaczego sięgamy po butelkę?Butelka wódki jest powszechnie uznawana za taktowny, dobry prezent na każdą okazję. To jasno pokazuje nasz stosunek do alkoholu. W Polsce właściwie wyrastamy w takiej atmosferze przyzwolenia na picie: pije się na chrzcinach, komuniach, o weselach nie wspominając. Każda okazja jest dobra do tego, żeby się napić. To, co ostatnio wydarzyło się w Kamieniu Pomorskim i później też w Łodzi, pokazuje, że nie ma jakiejś lampki w głowach Polaków, żeby oddzielić picie z okazji od... życia.
Janusz Kowalski: Trudno mówić "w głowach Polaków" – tak jest na całym świecie. Niejednokrotnie traktujemy problem alkoholizmu, co mnie zawsze denerwuje, jako problem zastępczy. Jak się nie chce o czymś mówić – to się wyszukuje problemy i wtedy wyszukuje się problem alkoholizmu. Alkoholizm jest na całym świecie. Odkąd ludzie wynaleźli alkohol, zawsze pili, piją i pić będą. Jest tylko kwestia kultury picia. U nas nie ma tej kultury. Zdarzało się, że jeśli Marek Kondrat zacznie mówić o wyższości alkoholu zawartego w winie nad alkoholem zawartym w wódce: to od tego ludzie przestaną pić – nie. Wyszła taka sprawa, że w zasadzie u nas nie ma alkoholizmu, bo zmalało spożycie wódki, ale za to wzrosło piwa, które jest napojem spożywczym i wina, które jest trunkiem bogów. Ludzie z tego korzystają. Spadło spożycie alkoholu, w sensie twardych alkoholi, ale to wcale nie znaczy, że jak ktoś wypije ćwiartkę wódki, a zaraz potem butelkę wina, to będzie z niego bardziej szlachetny pijak. Alkoholizm zawsze będzie alkoholizmem, pijak zawsze będzie pijakiem. To jest problem społecznej choroby.
I problem tego, że pijemy nie dla smaku, dlatego, żeby było miło, tylko po to, żeby się upić.
J.K.: Jak chce się pić dla smaku i żeby było miło, to trzeba pić dobre trunki. Jak się chce pić dobre trunki, trzeba być w dobrych lokalach. A na to potrzebne są pieniądze. My jednak jeszcze jesteśmy społeczeństwem ludzi biedniejszych, jak inni nasi sąsiedzi. Nie mówię o ścianie wschodniej, bo tam picie wódki to jest osobny rytuał. My się zawsze zapatrywaliśmy na Zachód: Niemcy, Francję, Anglię. I chcielibyśmy im dorównać. Poza tym inaczej pije człowiek zadowolony a inaczej człowiek zdołowany, ma frustrację, nie wie skąd wziąć pieniądze "na pierwszego". Pije najtańszy, najgorszy alkohol i pewną ilość, żeby zapomnieć.
W książce Jerzego Pilcha "Pod mocnym aniołem" i też w filmie Wojtka Smarzowskiego pod tym samym tytułem pada bardzo ważne zdanie "Piję, bo lubię". Czy to nie na tym właśnie polega problem?
J.K.: Z moich obserwacji w Komisji, a mam już tę obserwację ponad dziesięcioletnią, wynika, że mało jest ludzi, którzy piją, bo lubią. Mało. Przeważnie piją, bo mają problemy. Pewną niemoc. Jak się jest zadowolonym, można wypić flaszkę szampana, pół butelki dobrego wina, przy tym dobrze zjedząc. Natomiast ludzie, którzy są sfrustrowani – piją. Taka jest prawidłowość. Tak samo jak artyści. Jeden wypije lampkę szampana, bo ma powodzenie i dobrze się czuje. A drugi wypije, bo nagle stracił moc twórczą i wenę. I on wtedy już nie będzie pił butelki szampana, tylko może wypić karton szampana, bo może w tym szampanie będzie miał tę wenę. To jest bardzo złożony problem społeczny. Nie można powiedzieć, że "tylko Polacy piją" albo "Polacy piją najwięcej". Piją wszyscy. Może by do tych wypadków, naturalnie teoretyzuję, nie doszło, jakby przy tych szybkich samochodach, mieliśmy lepsze drogi, szersze autostrady. Nieprzystosowana infrastruktura do samochodów, które wymagają szybkiej jazdy...
Ale łączenie stanu dróg z piciem i wsiadaniem za kierownicę chyba nie jest dobre...
J.K.: To wszystko jest ze sobą połączone. Jakby on [pijany] wsiadł do syrenki, to by się nawet nie mógł rozpędzić, bo by ta syrenka się po drodze rozleciała. A że wsiadł do szybkiego samochodu; ostre zakręty, niejednokrotnie nieywprofilowane... A poza tym brawura. I przyzwolenie społeczne. Pamiętam takie okresy, że w wypadku spowodowanym (tylko nie śmiertelnym) "po pijaku" spożycie tego alkoholu było [traktowane] jako środek łagodzący przy wyroku. Były takie czasy w Polsce.
Pani Anno, zagrała pani w głośnym filmie Barbary Sass "Tylko strach". Zagrała tam pani rolę uzależnionej od alkoholu dziennikarki telewizyjnej. To był rok 1993. Wtedy jeszcze o nadużywaniu alkoholu przez kobiety nie mówiło się dużo. Jak piją, to mężczyźni. A tymczasem ten problem picia przez kobiety narasta.
Anna Dymna: O niektórych problemach w Polsce nie mówi się, a mówi się tak "napadowo" - tak jak teraz. Jakby nigdy w życiu ludzie "po pijaku" nie jeździli. Jak przygotowywałam się do roli, to chodziłam na terapię. Uczestniczyłam w rozmowach. Zaprzyjaźniłam się z kobietami-alkoholiczkami. Potem z nimi się prywatnie spotykałam i one powoli odsłaniały mi te wszystkie tajemnice ich losów, przerażających rzeczywiście. Były to kobiety na bardzo wysokim poziomie intelektualnym, o świetnych zawodach. Każda z nich oczywiście piła z zupełnie innego powodu. Niby. Tak naprawdę był jeden. Opisywały mi stany delirium. Kobiety bardzo piją, bo są bardziej wrażliwe. Nie umiem mówić mądrze o alkoholizmie, mnie on jakby nigdy nie dotknął. Ale przez całe moje życie gdzieś jestem wśród ludzi, których alkohol powoli zabijał. Wybitnych twórców, wielkich arystów; widziałam najcudowniejszych, mądrych, inteligentnych ludzi. Byli tak wrażliwi, że nie mogli czegoś znieść i coś chcieli w sobie przytępić na chwilę, może o czymś zapomnieć. A może się wyluzować. Wydawało im się, że im to pomoże, a to ich zabijało. Potem już wiedzieli, że ich to zabija, ale już nie umieli tego powstrzymać. Tak sobie myślę, że każdy pije z innego powodu, u każdego inaczej to przebiega, bo każdy jest jak inna planeta. W tym filmie pamiętam takie zdanie "ja mam to we krwi". Są tacy ludzie jak ja: ja lubię się czasem napić: lubię whisky, lubię naleweczki... ale nienawidzę stanu upojenia alkoholowego. Mnie jest po prostu szkoda życia na taki stan, że jestem przytępiona. Mnie się bardzo podoba życie, ja lubię je dotykać trzeźwa. A poza tym nie mam czasu na picie. Ja muszę mieć dobre towarzystwo – to jest dla mnie rytuał. Nie lubię pijaństwa, bo wtedy coś sobie odbieramy. Ja nigdy nie widziałam, żeby alkohol coś komuś dał. Inny człowiek pije: bo ma problem, pije codziennie i nic z tego nie wynika., potem nie pije [w ogóle]. Są też ludzie, którzy mają w genach, jakieś predyspozycje, że ten alkohol ich powoli wciąga. Mówią "o, ja mogę w każdej chwili przestać pić". To nieprawda. Już potrzebują pomocy. Miałam taki program "Spotkajmy się". Robiłam kilka [odcinków] z ludźmi uzależnionymi od alkoholu. Nigdy nie przeczytałam tak przerażających książek, nie wysłuchałam tak wielu strasznych historii ludzkich jak wtedy. To jest choroba woli, osłabienia woli. Jeżeli nie możesz zrobić tego, co chcesz, bo nie masz żadnej woli, to wymaga leczenia. To jest dotykanie też czegoś tak strasznego, co widać w filmie Smarzowskiego, do jakiego zezwierzęcenia doprowadza alkohol. Coraz więcej boimy się rzeczywistości. Coraz bardziej jesteśmy samotni. Niepewni. W takim zagubieniu niektórzy nie wytrzymują tego napięcia, wpadają w kompleksy. Stąd jest tak straszna ilość depresji, samobójstw - narasta w sposób zasadniczy - również alkoholizm.
Te kobiety z terapii podczas przygotowań do filmu "Tylko strach" mówiły, że piły z jednego powodu. Ze strachu?
A.D.: Byłam raz na takiej terapii, gdzie każdy alkoholik musiał napisać, jakie uczucie ci towarzyszy najczęściej, jak zaczynasz pić, i wszyscy napisali "strach". Strach przed rzeczywistością. To był główny motyw.
Zawsze mnie zaskakiwali ludzie, pierwsze co robią, jak wsiadają do samolotu czy autobusu, gdy jadą na wycieczkę, wyciągają alkohol. Po to, żeby się napić. I piją ze strachu przed lataniem, ze strachu przed jeżdżeniem autobusem? Nie. Piją, żeby zabalować.
J.K.: Ale zaczynają ze strachu...
A.D.: Jak grałam Barbarę Radziwiłłównę, przeczytałam bardzo dokładnie obyczaje staropolskie. My to mamy w naszej kulturze, nie w obyczajach. Jak się wtedy piło, czego i w jakich ilościach się piło - to my jesteśmy jakimiś degeneratami (śmiech). W naszej obyczajowości, jak było jakieś wielkie święto i trzeba było kogoś uczcić, to się lało hektolitry miodu. W "Trylogii" cały czas mówi się o piciu. Funkcjonowało przez całą komunę "jak nie pijesz, kapujesz". Bez wódki kiedyś niczego się nie załatwiło. To gdzieś tam w nas tkwi. W młodym pokoleniu to już nie powinno istnieć – dziś, jak się pije, to znaczy, że ktoś jest "superman". Jak jeżdżę, to nie wypiję nawet kropli piwa. Mam w sobie taką barierę. Jak ktoś mówi, "jestem autem, ale wypiję sobie "pięćdziesiąteczkę"" – wstaję od stołu. Nie rozumiem, dlaczego ludzie się tak zachowują.
J.K.: Poza tym weźmy pod uwagę media - nie są bez winy. W telewizji, w radio... W reklamach widać, że alkohol daje człowiekowi wszystko. Z czegoś trzeba zrezygnować. Albo chcemy mieć zdrowie społeczeństwo i pokazujemy takie obrazy, jak ostatnio w telewizji widzimy, które mogą człowieka przerazić i skierować na drogę niepicia, albo pokazuje się górala, który cały las potrafi wyrwać po wypiciu dwóch butelek piwa.
Bardziej podstępne są te reklamy dowcipne...
J.K.: One pokazują, że alkohol wręcz pomaga. Ja wiem, że to daje miliony. Telewizja gdzieś tych pieniędzy musi szukać. Ale czy na przykład nie można reklamować książek, filmów, czegoś innego? Gra się na najniższych instynktach człowieka. Nie tylko u nas - tak jest wszędzie.
A.D.: Zadzwoniłam kiedyś do Andrzeja Cechnickiego, który zajmuje się również terapiami alkoholowymi. Powiedział, że to jest na dość wysokim poziomie w Polsce, bo jest "korkowe".
J.K.: Korkowe, które w zeszłym roku w Krakowie było na poziomie 17 mln złotych do budżetu miasta, pochodzi z koncesji, które wpłacają wszyscy ci handlujący alkoholem: sklepy, gastronomia. To jest to "korkowe", które wpływa po to, by później leczyć alkoholików. To jest tak zwane błędne koło, kwadratura koła... Alkohol jest przekleństwem narodu.
Pani Anno, pani widziała już film Smarzowskiego. Myśli pani, że może dać do myślenia ludziom, którzy zaczynają mieć problem z alkoholem?
A.D. : To jest wstrząsający film. Fantastycznie zagrany. Natomiast jeśli ktoś zobaczy ten film, to w wielu osobach pojawi się bariera "mnie to nie dotyczy, ja piję elegnacko i kulturalnie". Tam jest dokładnie pokazane, jak takie kulturalne picie - do czego może doprowadzić. Jak nałóg wciąga, jak z człowieka kulturalnego, inteligentnego robi zdegenerowane zwierzę. Na pewno wszystkim da coś do myślenia. Większość alkoholików ma tak, że jak się im mówi: "ty codziennie pijesz, zastanów się". [odpowiada]: "jak będę chciał, to przestanę". Pan na pewno ma to na co dzień.
J.K.: Tak, oczywiście. Jest taki problem "mnie to nie dotyczy". Nieprawda. Jak ktoś pije, to alkoholizm dotyczy i jego.
Janusz Kowalski: Trudno mówić "w głowach Polaków" – tak jest na całym świecie. Niejednokrotnie traktujemy problem alkoholizmu, co mnie zawsze denerwuje, jako problem zastępczy. Jak się nie chce o czymś mówić – to się wyszukuje problemy i wtedy wyszukuje się problem alkoholizmu. Alkoholizm jest na całym świecie. Odkąd ludzie wynaleźli alkohol, zawsze pili, piją i pić będą. Jest tylko kwestia kultury picia. U nas nie ma tej kultury. Zdarzało się, że jeśli Marek Kondrat zacznie mówić o wyższości alkoholu zawartego w winie nad alkoholem zawartym w wódce: to od tego ludzie przestaną pić – nie. Wyszła taka sprawa, że w zasadzie u nas nie ma alkoholizmu, bo zmalało spożycie wódki, ale za to wzrosło piwa, które jest napojem spożywczym i wina, które jest trunkiem bogów. Ludzie z tego korzystają. Spadło spożycie alkoholu, w sensie twardych alkoholi, ale to wcale nie znaczy, że jak ktoś wypije ćwiartkę wódki, a zaraz potem butelkę wina, to będzie z niego bardziej szlachetny pijak. Alkoholizm zawsze będzie alkoholizmem, pijak zawsze będzie pijakiem. To jest problem społecznej choroby.
I problem tego, że pijemy nie dla smaku, dlatego, żeby było miło, tylko po to, żeby się upić.
J.K.: Jak chce się pić dla smaku i żeby było miło, to trzeba pić dobre trunki. Jak się chce pić dobre trunki, trzeba być w dobrych lokalach. A na to potrzebne są pieniądze. My jednak jeszcze jesteśmy społeczeństwem ludzi biedniejszych, jak inni nasi sąsiedzi. Nie mówię o ścianie wschodniej, bo tam picie wódki to jest osobny rytuał. My się zawsze zapatrywaliśmy na Zachód: Niemcy, Francję, Anglię. I chcielibyśmy im dorównać. Poza tym inaczej pije człowiek zadowolony a inaczej człowiek zdołowany, ma frustrację, nie wie skąd wziąć pieniądze "na pierwszego". Pije najtańszy, najgorszy alkohol i pewną ilość, żeby zapomnieć.
W książce Jerzego Pilcha "Pod mocnym aniołem" i też w filmie Wojtka Smarzowskiego pod tym samym tytułem pada bardzo ważne zdanie "Piję, bo lubię". Czy to nie na tym właśnie polega problem?
J.K.: Z moich obserwacji w Komisji, a mam już tę obserwację ponad dziesięcioletnią, wynika, że mało jest ludzi, którzy piją, bo lubią. Mało. Przeważnie piją, bo mają problemy. Pewną niemoc. Jak się jest zadowolonym, można wypić flaszkę szampana, pół butelki dobrego wina, przy tym dobrze zjedząc. Natomiast ludzie, którzy są sfrustrowani – piją. Taka jest prawidłowość. Tak samo jak artyści. Jeden wypije lampkę szampana, bo ma powodzenie i dobrze się czuje. A drugi wypije, bo nagle stracił moc twórczą i wenę. I on wtedy już nie będzie pił butelki szampana, tylko może wypić karton szampana, bo może w tym szampanie będzie miał tę wenę. To jest bardzo złożony problem społeczny. Nie można powiedzieć, że "tylko Polacy piją" albo "Polacy piją najwięcej". Piją wszyscy. Może by do tych wypadków, naturalnie teoretyzuję, nie doszło, jakby przy tych szybkich samochodach, mieliśmy lepsze drogi, szersze autostrady. Nieprzystosowana infrastruktura do samochodów, które wymagają szybkiej jazdy...
Ale łączenie stanu dróg z piciem i wsiadaniem za kierownicę chyba nie jest dobre...
J.K.: To wszystko jest ze sobą połączone. Jakby on [pijany] wsiadł do syrenki, to by się nawet nie mógł rozpędzić, bo by ta syrenka się po drodze rozleciała. A że wsiadł do szybkiego samochodu; ostre zakręty, niejednokrotnie nieywprofilowane... A poza tym brawura. I przyzwolenie społeczne. Pamiętam takie okresy, że w wypadku spowodowanym (tylko nie śmiertelnym) "po pijaku" spożycie tego alkoholu było [traktowane] jako środek łagodzący przy wyroku. Były takie czasy w Polsce.
Pani Anno, zagrała pani w głośnym filmie Barbary Sass "Tylko strach". Zagrała tam pani rolę uzależnionej od alkoholu dziennikarki telewizyjnej. To był rok 1993. Wtedy jeszcze o nadużywaniu alkoholu przez kobiety nie mówiło się dużo. Jak piją, to mężczyźni. A tymczasem ten problem picia przez kobiety narasta.
Anna Dymna: O niektórych problemach w Polsce nie mówi się, a mówi się tak "napadowo" - tak jak teraz. Jakby nigdy w życiu ludzie "po pijaku" nie jeździli. Jak przygotowywałam się do roli, to chodziłam na terapię. Uczestniczyłam w rozmowach. Zaprzyjaźniłam się z kobietami-alkoholiczkami. Potem z nimi się prywatnie spotykałam i one powoli odsłaniały mi te wszystkie tajemnice ich losów, przerażających rzeczywiście. Były to kobiety na bardzo wysokim poziomie intelektualnym, o świetnych zawodach. Każda z nich oczywiście piła z zupełnie innego powodu. Niby. Tak naprawdę był jeden. Opisywały mi stany delirium. Kobiety bardzo piją, bo są bardziej wrażliwe. Nie umiem mówić mądrze o alkoholizmie, mnie on jakby nigdy nie dotknął. Ale przez całe moje życie gdzieś jestem wśród ludzi, których alkohol powoli zabijał. Wybitnych twórców, wielkich arystów; widziałam najcudowniejszych, mądrych, inteligentnych ludzi. Byli tak wrażliwi, że nie mogli czegoś znieść i coś chcieli w sobie przytępić na chwilę, może o czymś zapomnieć. A może się wyluzować. Wydawało im się, że im to pomoże, a to ich zabijało. Potem już wiedzieli, że ich to zabija, ale już nie umieli tego powstrzymać. Tak sobie myślę, że każdy pije z innego powodu, u każdego inaczej to przebiega, bo każdy jest jak inna planeta. W tym filmie pamiętam takie zdanie "ja mam to we krwi". Są tacy ludzie jak ja: ja lubię się czasem napić: lubię whisky, lubię naleweczki... ale nienawidzę stanu upojenia alkoholowego. Mnie jest po prostu szkoda życia na taki stan, że jestem przytępiona. Mnie się bardzo podoba życie, ja lubię je dotykać trzeźwa. A poza tym nie mam czasu na picie. Ja muszę mieć dobre towarzystwo – to jest dla mnie rytuał. Nie lubię pijaństwa, bo wtedy coś sobie odbieramy. Ja nigdy nie widziałam, żeby alkohol coś komuś dał. Inny człowiek pije: bo ma problem, pije codziennie i nic z tego nie wynika., potem nie pije [w ogóle]. Są też ludzie, którzy mają w genach, jakieś predyspozycje, że ten alkohol ich powoli wciąga. Mówią "o, ja mogę w każdej chwili przestać pić". To nieprawda. Już potrzebują pomocy. Miałam taki program "Spotkajmy się". Robiłam kilka [odcinków] z ludźmi uzależnionymi od alkoholu. Nigdy nie przeczytałam tak przerażających książek, nie wysłuchałam tak wielu strasznych historii ludzkich jak wtedy. To jest choroba woli, osłabienia woli. Jeżeli nie możesz zrobić tego, co chcesz, bo nie masz żadnej woli, to wymaga leczenia. To jest dotykanie też czegoś tak strasznego, co widać w filmie Smarzowskiego, do jakiego zezwierzęcenia doprowadza alkohol. Coraz więcej boimy się rzeczywistości. Coraz bardziej jesteśmy samotni. Niepewni. W takim zagubieniu niektórzy nie wytrzymują tego napięcia, wpadają w kompleksy. Stąd jest tak straszna ilość depresji, samobójstw - narasta w sposób zasadniczy - również alkoholizm.
Te kobiety z terapii podczas przygotowań do filmu "Tylko strach" mówiły, że piły z jednego powodu. Ze strachu?
A.D.: Byłam raz na takiej terapii, gdzie każdy alkoholik musiał napisać, jakie uczucie ci towarzyszy najczęściej, jak zaczynasz pić, i wszyscy napisali "strach". Strach przed rzeczywistością. To był główny motyw.
Zawsze mnie zaskakiwali ludzie, pierwsze co robią, jak wsiadają do samolotu czy autobusu, gdy jadą na wycieczkę, wyciągają alkohol. Po to, żeby się napić. I piją ze strachu przed lataniem, ze strachu przed jeżdżeniem autobusem? Nie. Piją, żeby zabalować.
J.K.: Ale zaczynają ze strachu...
A.D.: Jak grałam Barbarę Radziwiłłównę, przeczytałam bardzo dokładnie obyczaje staropolskie. My to mamy w naszej kulturze, nie w obyczajach. Jak się wtedy piło, czego i w jakich ilościach się piło - to my jesteśmy jakimiś degeneratami (śmiech). W naszej obyczajowości, jak było jakieś wielkie święto i trzeba było kogoś uczcić, to się lało hektolitry miodu. W "Trylogii" cały czas mówi się o piciu. Funkcjonowało przez całą komunę "jak nie pijesz, kapujesz". Bez wódki kiedyś niczego się nie załatwiło. To gdzieś tam w nas tkwi. W młodym pokoleniu to już nie powinno istnieć – dziś, jak się pije, to znaczy, że ktoś jest "superman". Jak jeżdżę, to nie wypiję nawet kropli piwa. Mam w sobie taką barierę. Jak ktoś mówi, "jestem autem, ale wypiję sobie "pięćdziesiąteczkę"" – wstaję od stołu. Nie rozumiem, dlaczego ludzie się tak zachowują.
J.K.: Poza tym weźmy pod uwagę media - nie są bez winy. W telewizji, w radio... W reklamach widać, że alkohol daje człowiekowi wszystko. Z czegoś trzeba zrezygnować. Albo chcemy mieć zdrowie społeczeństwo i pokazujemy takie obrazy, jak ostatnio w telewizji widzimy, które mogą człowieka przerazić i skierować na drogę niepicia, albo pokazuje się górala, który cały las potrafi wyrwać po wypiciu dwóch butelek piwa.
Bardziej podstępne są te reklamy dowcipne...
J.K.: One pokazują, że alkohol wręcz pomaga. Ja wiem, że to daje miliony. Telewizja gdzieś tych pieniędzy musi szukać. Ale czy na przykład nie można reklamować książek, filmów, czegoś innego? Gra się na najniższych instynktach człowieka. Nie tylko u nas - tak jest wszędzie.
A.D.: Zadzwoniłam kiedyś do Andrzeja Cechnickiego, który zajmuje się również terapiami alkoholowymi. Powiedział, że to jest na dość wysokim poziomie w Polsce, bo jest "korkowe".
J.K.: Korkowe, które w zeszłym roku w Krakowie było na poziomie 17 mln złotych do budżetu miasta, pochodzi z koncesji, które wpłacają wszyscy ci handlujący alkoholem: sklepy, gastronomia. To jest to "korkowe", które wpływa po to, by później leczyć alkoholików. To jest tak zwane błędne koło, kwadratura koła... Alkohol jest przekleństwem narodu.
Pani Anno, pani widziała już film Smarzowskiego. Myśli pani, że może dać do myślenia ludziom, którzy zaczynają mieć problem z alkoholem?
A.D. : To jest wstrząsający film. Fantastycznie zagrany. Natomiast jeśli ktoś zobaczy ten film, to w wielu osobach pojawi się bariera "mnie to nie dotyczy, ja piję elegnacko i kulturalnie". Tam jest dokładnie pokazane, jak takie kulturalne picie - do czego może doprowadzić. Jak nałóg wciąga, jak z człowieka kulturalnego, inteligentnego robi zdegenerowane zwierzę. Na pewno wszystkim da coś do myślenia. Większość alkoholików ma tak, że jak się im mówi: "ty codziennie pijesz, zastanów się". [odpowiada]: "jak będę chciał, to przestanę". Pan na pewno ma to na co dzień.
J.K.: Tak, oczywiście. Jest taki problem "mnie to nie dotyczy". Nieprawda. Jak ktoś pije, to alkoholizm dotyczy i jego.
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
23:02
Aleksander Miszalski: "By zwyciężyć, konieczna jest ciężka praca"
-
22:44
Łukasz Kmita (PiS): "Za nami stoi wiarygodność i osiem dobrych lat dla Polski"
-
22:32
Exit poll: rekordowa frekwencja w pierwszej turze wyborów prezydenckich
-
20:28
W Nowym Sączu będzie można zgłaszać projekty do budżetu obywatelskiego, nabór od poniedziałku
-
20:00
Muszyna i Stara Lubownia połączone lustrem. Jak to możliwe?
-
18:33
Frekwencja do g. 17 w skali kraju - 56,69 proc. W Małopolsce - 52,89
-
17:55
Do g. 17 frekwencja w Tarnowie wyniosła 51,51 proc. W Żegocinie - 63,14 proc.
-
16:54
Papież Leon XIV spotkał się z prezydentem Ukrainy
-
15:58
Incydenty wyborcze w Małopolsce. Zniszczenie karty do głosowania, zderzenie dwóch osób...
-
15:43
W nocy z poniedziałku na wtorek rozpoczną się prace na Zakopiance
-
15:30
Ruch Muzyczny na fali: Piotr Mika rozmawia z Andrzejem Mądro
-
15:03
W Małopolsce frekwencja najwyższa w kraju! W regionie liderem jest powiat nowosądecki
-
14:07
Cracovia górą w ligowym klasyku! Świetny mecz Pasów