Dzisiaj mija termin kiedy to Zbigniew Ziobro może zrzec się dobrowolnie immunitetu, potem zajmie się tym immunitetem Sejm. Czy klub Nowej Lewicy jest w tej sprawie zgodny, à propos głosowania w sprawie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości?
- 150 stron dokumentów prokuratury, 26 zarzutów, wiele z nich potwierdzają śledztwa dziennikarskie. Padają tam mocne sformułowania. Oskarża się Zbigniewa Ziobrę o kierowanie grupą przestępczą. To nie jest tylko obserwacja dziennikarzy i prokuratury. Sam Jarosław Kaczyński w słynnym liście ostrzegał posłów...
Ryszard Terlecki też o tym mówił.
- Tak. To jasna sytuacja. To nie Sejm będzie decydował, czy pan poseł Ziobro zostanie aresztowany. Zdecyduje sąd po tym, jak prokuratura przedstawi mu zarzuty. To głosowanie, czy prokuratura będzie mogła sądowi taki wniosek przedstawić.
Sam minister sprawiedliwości zwraca uwagę na złamanie prawa, że najpierw treść wniosku trafiła do mediów, potem do parlamentarzystów. Trochę to o czym pisze Zbigniew Ziobro, przypomina ten słynny ciąg technologiczny, który notabene wprowadzany był podczas ośmioletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości.
- To wątek poboczny i mało istotny. Prokuratura potwierdza dziennikarskie śledztwa. Jest pokazane, jak systemowo wyciągano pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, żeby prowadzić tak kampanię. Widzimy sprawę Pegasusa. Ziobro nie podpisywał dokumentów, ale przyznał, że wszystko było za jego wiedzą i zgodą. Jest intencja jasno komunikowana podwładnym. Podwładni robili wszystko zgodnie z tymi instrukcjami.
Czy tutaj żadnych wątpliwości nie będzie? Cały klub Lewicy będzie głosował za uchyleniem?
- Oczywiście.
W innej sprawie Lewica jest jednomyślna? Jest zgodna w sprawie zniesienia kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast? Projekt Ludowców poprze Koalicja Obywatelska. Tak wynika z zapowiedzi premiera Tuska. A pani? Podejrzewam, że pani akurat będzie miała wątpliwości co do znoszenia dwukadencyjności samorządowców.
- Nie ma żadnych wątpliwości. Zagłosuję przeciwko. Dwukadencyjność jest dobra i potrzebna. Nie widzę zagrożenia armageddonem, jakim nas straszą samorządowcy. Demokracja jest wtedy, gdy jest przejrzysta, kiedy reguły gry są równe. Wiemy, jak 15, 10, 20 lat potrafi zabetonować samorząd. Widzimy, jak media lokalne są wykorzystywane. Moje stanowisko jest jasne, będę przekonywała innych.
To jest odosobniona opinia w klubie Lewicy? Pani się wywodzi z Krakowa, z miasta, gdzie 22 lata rządził Jacek Majchrowski.
- To nie jest odosobniony pogląd na Lewicy. Będzie nas więcej.
Co z mediami samorządowymi? Akurat nowe przepisy sprawią, że to się skończy. Będzie zakaz prowadzenia mediów samorządowych.
- Tak. Ten element jest w wizji reformy mediów publicznych. Faktycznie uwaga medialna skupia się na tym, co będzie z KRRiTV, na likwidacji abonamentu, na Radzie Mediów Narodowych. Duża część tej ustawy dotyczy mediów samorządowych, prowadzonych przez gminy, zarządy rad dzielnic. Ta zmiana sprawi, że te media, które były tubami propagandowymi lokalnych samorządowców, znikną. Ustawa nie zakazuje informowania przez samorządy o swoich działaniach. To jest wręcz obowiązek ustawowy. Zmieni się jednak forma. Te gazety nie będą udawały niezależnych lokalnych tygodników. To będzie biuletyn informacyjny.
To jest oczywiście problem głównie tzw. Polski lokalnej, gdzie te media lokalne są przede wszystkim związane z samorządem i w jakimś sensie przez nie wspierane finansowo...
- Nie tylko. Jest periodyk w Krakowie. To nie jest tylko problem małych miast. W Krakowie sytuacja medialna jest nieco inna. Tutaj wzrok mediów na rękach samorządowców czasem spoczywa. Nie jest to jednak częste w Polsce.
Zamykając kwestię dwukadencyjności, samorządowcy mówią tak - a może zasada kadencyjności dla wszystkich funkcji wynikających z wyboru?
- Jak najbardziej. Strajk Kobiet prowadzi obecnie inicjatywę ustawodawczą, która ma to zmienić. Kadencyjność jest dobra. Jak PSL twierdzi, że to złoży, podpiszę się. Potrzebujemy zmian. Jak ktoś w Sejmie zasiada po 25-30 lat… Sami państwo wiedzą…
Ludowcy mówią o kadencyjności oczywiście parlamentarzystów, a samorządowcy w ogóle o kadencyjności wszystkich urzędów, które są obsadzane za pomocą wyborów.
- Tak. To problematyczne. Będzie to wymagało pewnie zmiany konstytucji, ale trzeba rozmawiać, jak wzmacniać demokrację na różnych poziomach. To jedno z tych narzędzi. Do tego budżet obywatelski. Nasz system nie jest idealny. Są dziury, przestrzenie do naprawy. Od dojrzałości polityków to wynika. Widzimy to w dyskusjach z samorządowcami. Uderzy to w indywidualne interesy, ale polityk musi patrzyć na interes społeczny.
Co się dzieje z ustawą o związkach partnerskich? Była konferencja 2,5 tygodnia temu o porozumieniu Lewicy i PSL-u. Nie znamy szczegółów w ogóle. Co się z nią dzieje?
- Ustawa jest w pracach rządowych. Przejdzie normalną ścieżkę. Trafi do Sejmu i będziemy nad tym pracować. Oby szybko. Jest porozumienie. Nie wyobrażam sobie, że będą kolejne uwagi ministerstw.
Politycy Razem wyśmiewają i dworują sobie z tych apeli Nowej Lewicy o wspólny start w wyborach, tłumacząc tym, że to są takie zabiegi kandydatów na szefa Lewicy. Pani jest i była orędowniczką tego porozumienia. Jak pani odbiera te reakcje Razem? To są takie rytualne pohukiwania, po których nastąpi pojednanie czy bez szans?
- Niestety w naszej polityce jest wiele rytualnych zachowań. Warto myśleć odpowiedzialnie za kształt przyszłego parlamentu, kto może mieć większość. Mamy dwa lata do wyborów. Jest dużo czasu, żeby budować sojusze, przyciągać nowe środowiska, z którymi warto budować listy.
Razem też nie chce głosować na Włodzimierza Czarzastego jako nowego marszałka Sejmu, bo jak mówiła Aleksandra Owca w zeszłym tygodniu, Polska zasługuje na Lewicę, która nie wywodzi się ze słusznie mienionego systemu. Pani ta polityczna przyszłość marszałka Włodzimierza Czarzastego nie przeszkadza?
- Partii Razem nie przeszkadzało to w 2019 i 2023 roku. Teraz przeszkadza. Jak mogę to skomentować? Każdy ma jakąś przeszłość. Polska demokracja ma swoją tradycję. Uszczypliwości wygrywają na tik toku, ale jest coś takiego jak odpowiedzialność. Z tego musimy zdawać sobie sprawę. Konsekwencją braku Lewicy w rządzie byłby brak ustawy o mobbingu, brak renty wdowiej. Wiele ważnych projektów by nie było realizowanych. Uszczypliwości dają wyświetlenia, ale tak nie rządzi się Polską.
Choć takich opinii dotyczących problemów z przeszłością Włodzimierza Czarzastego mamy więcej. Te płyną też z Polski 2050.
- Polska 2050 też zgodziła się kiedyś na pewną umowę. Warunki były jasne. Wtedy Polska 2050 liczyła jednak, że Szymon Hołownia wygra wybory prezydenckie, a nie, że będzie się z polskiej polityki wycofywać.