Zacznijmy od sprawy rektora Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej. Politycy Lewicy - z panią na czele - od lat interweniowali w sprawie sytuacji na tej uczelni. Rektor został odwołany w trybie natychmiastowym, choć pierwsza decyzja w tej sprawie zapadła 13 czerwca. Co działo się między 13 czerwca a początkiem tego miesiąca? Rektor rozpoczął nowy rok akademicki i ta zmiana dokonuje się już w trakcie jego trwania.
- Przedłużające się postępowanie miało związek z tym, że spływały kolejne wnioski i pisma. Ministerstwo musiało odpowiadać i to badać, żeby nie było zarzutów, że sprawa jest przeprowadzana nierzetelnie. Proces się przedłużał, żeby można było powiedzieć, że wszystkie procedury zostały przeprowadzone i są podstawy do odwołania rektora. Stąd postanowienie z rygorem natychmiastowej wykonalności.
"Wyroki sądów potwierdzają, że rektor łamał prawo"
Sytuacja była kuriozalna, bo 13 czerwca zapadła decyzja o odwołaniu, a rektor jak gdyby nigdy nic pracował, podpisywał dokumenty i nic się nie zmieniało.
- Jednocześnie składał kolejne wnioski. Jesteśmy państwem prawa. Ministerstwo powinno to potraktować poważnie i rzetelnie. Nie chcemy się obudzić w rzeczywistości, w której minister bez podstaw usuwa rektorów, z którymi nie jest mu po drodze. Wszyscy liczyliśmy, że nowy rok akademicki będzie czasem zmiany. Tak się nie stało, ale jest już krok do przodu.
Nie będzie ta sprawa precedensem? Po zmianie władzy może być wykorzystana, żeby niewygodnych rektorów usuwać. Przemysław Czarnek już odwołał choćby rektora Uniwersytetu Wrocławskiego
- To nie jest precedens. Mamy obiektywne przesłanki, wyroki sądów pracy. One potwierdzają, że rektor łamał prawo pracy. Są zarzuty ws. zarządzania majątkiem uczelni. Materiał jest jasny. Oczywiście tacy politycy, jak poseł Czarnek będą dążyli do powiększenia swojej władzy. Oni to i tak zrobią, bo taki mają plan.
Pani złożyła zawiadomienie w ubiegłym miesiącu do prokuratury. Chodzi o ponad 100 zwolnionych pracowników. Czy decyzja o odwołaniu rektora zmienia w jakiś sposób sytuację pracowników zwolnionych?
- Wszelkie decyzje podjęte przez rektora po 7 listopada nie mają mocy wiążącej. Wiem, że były działania rektora Borka ws. zwolnień. Wszystkie osoby, które mają nierozwiązane sprawy sądowe wobec uczelni, dalej mogą dochodzić swoich praw. Zachęcam do tego. Nie ma to wpływu też na działalność prokuratury. Prokuratura bada sprawę na czas, gdy były wyroki sądów przywracające do pracy wykładowców i gdy był rektor, który tego odmawiał.
Są oczywiście decyzje przywracające, choć większość tych naukowców pracuje już na innych uczelniach.
- Może będą chcieli wrócić na tę uczelnię? To ich wybory. Wiemy, że pracownicy dochodzili też odszkodowań za bezpodstawne zwolnienie. Uczelnia będzie musiała się odnieść i ewentualnie zapłacić odszkodowania.
Do czego potrzebni są nam twórcy?
Kraków takiej sytuacji jeszcze nie widział. Były podobne we Wrocławiu, była słynna Podhalanka z dwoma rektorami, z okupacją gabinetu rektora, ale w Krakowie jeszcze tego nie widzieliśmy.
- W Krakowie sytuacja UKEN była specyficzna. To sprawy dużego kalibru. Przywrócenie standardów na tej uczelni długo potrwa. Mam nadzieję, że zrobi to społeczność akademicka. Ingerencja polityków powinna być żadna.
Rząd dotrzyma deklaracji o dopłatach do składek zusowskich dla zawodowych artystów? Zmiany miały wejść w roku 2026. Chodzi o dopłaty do składek tak, aby wyrównać ich poziom wynikający ze składek w wypadku, kiedy pracownik otrzymuje płacę minimalną.
- Tak. Ustawa dotyczy twórców, którzy osiągają przychody z działalności artystycznej, ale są one w okolicach minimalnej. Ustawa przeszła konsultacje. Ministerstwo odnosi się teraz do wniosków. W ciągu pewnie dwóch miesięcy będziemy nad tym pracować w Sejmie. Ustawa zabezpiecza interesy polskich twórców, którzy są nam niezbędni. Państwo jest przestrzenią, gdzie realizujemy też sprawę kultury, wspólnoty. Do tego są nam potrzebni twórcy.
Mamy takie sytuacje, że artysta otrzymuje 7 zł emerytury, a z drugiej strony jest artysta, który świadomie opłacał składki przez lata i otrzymuje w miarę godną emeryturę.
- To będzie dotyczyło tych, którzy nie mają określonych dochodów. Jak ktoś świetnie zarabia, ustawa nie zmieni nic. Mówimy o sytuacji, gdy artystka nie może opłacać sobie składek, zachodzi w ciążę i nie może iść na urlop macierzyński. To uczciwe i racjonalne, żebyśmy zaopiekowali się grupą, która momentami ma gorzej. Jak artysta ma dochody, po pomoc sięgać nie będzie.
To ma być 125% płacy minimalnej, to jest ta górna granica?
- W ciągu trzech lat. Mówimy o osobach pracujących często na zleceniu, umowie o dzieło. Oni nie mają umów o pracę, bo taki jest ten rynek.
"Wesprzyjmy przedsiębiorców, którzy działają zgodnie z prawem"
Wiele dyskusji wywołuje sprawa, kto tak naprawdę będzie mógł zostać uznany za artystę. Z jednej strony w tym katalogu są architekci, a z drugiej strony twórcy ludowi.
- Tak. Kryterium będzie tutaj głównie wysokość osiąganych dochodów. Ta osoba będzie musiała udowodnić, że utrzymuje się z pracy artystycznej. Te limity sprawią, że odsiejemy tych, którzy będą chcieli obejść ustawę.
Kto stwierdzi, że ta osoba jest artystą, a ta nie?
- Każda osoba będzie zgłaszała wniosek aplikacyjny. To rozstrzygnie komisja opiniująca. To będą osoby wskazane przez środowisko artystyczne, ministerstwa. Będzie ścieżka odwoławcza. Nie będzie oceniana wartość artystyczna. Czekamy na głosy środowiska, widzów i odbiorów. Będzie na to przestrzeń na komisji kultury.
Sporo dyskusji wywołuje też inna sprawa pracownicza. Chodzi o nowe kompetencje dla Państwowej Inspekcji Pracy. Głównie o możliwość administracyjnej zamiany umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę. Jeśli w konkretnej firmie takich umów cywilnoprawnych będzie bardzo dużo, to taka decyzja administracyjna może wpłynąć na jej funkcjonowanie.
- Mamy przepisy, które jasno mówią, kiedy zachodzi stosunek pracy. Mówimy o pracy wykonywanej w określonym czasie, określonym miejscu i pod nadzorem. Jeżeli ktoś zamiast umowy o pracę proponuje zlecenie, musi wiedzieć, że nie jest to zgodne z prawem. To jak przepisy określające limity prędkości. Przedsiębiorca, który zatrudnia na umowę o pracę, będzie mniej konkurencyjny od tego, który daje zlecenie. Wesprzyjmy przedsiębiorców, którzy działają zgodnie z prawem.
Jeśli pracownik ma kontrakt podpisany z firmą, wziął samochód w leasing i nie chce tej zamiany umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę, a przychodzi inspekcja prac i administracyjnie mu zmienia, to co później ma zrobić taki pracownik, który nie chciał tej zmiany?
- Będą ścieżki odwoławcze. Nie chcę wchodzić w poszczególne przykłady. Jest tylko założenie i dyskusja na rządzie w sprawie tych rozwiązań. W Polsce pracownicy nie mają świadomości swoich praw. Uważają, że są bezpieczni, a potem nagle pracodawca się zwija, dochodzi do zmiany i osoby zatrudnione na kontrakcie, zleceniu, zostają same. O tym państwo powinno pamiętać.