Zapis rozmowy Jacka Bańki z Katarzyną Przybysławską ze stowarzyszenia Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć oraz Bartoszem Brzyskim z Klubu Jagiellońskiego.
Jacek Bańka: Jak oceniają państwo ustalenia z Brukseli? Uda się zatrzymać nielegalną imigrację?
Katarzyna Przybysławska: Nie. To moje zdanie. Te kroki, które zostały zaprezentowane, są sensowne. Każdy z nich długoterminowo na pewno przyczyni się do spowolnienia tempa migracji, ale te kroki są podejmowane za późno. Trudno łudzić się, że to koniec kryzysu uchodźczego. Jest wiele do zrobienia. Należy zapytać o skuteczność tych rozwiązań.
J.B: Jakie są polityczne echa tych ustaleń?
B.B: Ja bym się skupił na wątku tureckim. Premier Turcji przyjechał z postulatami i one nie zostały w żaden sposób zreinterpretowane przez stronę unijną. Mamy dużo ułatwień skierowanych w stronę Turcji. Będzie zniesienie ruchu wizowego z Turcją, przyspieszenie akcesji do UE. Nie doczekaliśmy się potępienia bombardowania Syrii przez Turcję i ograniczenia praw obywatelskich w Turcji. W dokumencie jest też zapis o utworzeniu stref bezpieczeństwa w Syrii. Co to oznacza? Biorąc pod uwagę fakt działań Turcji w regionie i ten aspekt kurdyjski, nie wiemy, jakie mogą być tego konsekwencje. To sukces Turcji. Czy UE? Mam wątpliwości.
J.B: Tych pytań jest rzeczywiście bardzo dużo. Czy po zamknięciu szlaku Bałkańskiego pojawi się inny, prowadzący przez Polskę?
K.P: Myślę, że to jest możliwe. W każdej sytuacji jak na jeden szlak nakładamy restrykcję, coś co sprawa, że przemytnicy nie mogą zarobić, pojawiają się nowe szlaki. To widzieliśmy w zeszłym roku. Mieliśmy ścieżkę włoską, potem większość osób szła przez stronę turecką. Jak szlak bałkański okaże się nieskuteczny, to myślę, że ścieżka przez Morze Czarne, Rumunię, a być może także przez Polskę - będzie przynajmniej testowana.
J.B: Czyli nie ma złudzeń. Słowa płynące z Brukseli, że "dni nielegalnej imigracji dobiegły końca", nie zatrzymają napływu imigrantów spoza Europy?
B.B: Słyszeliśmy różne głosy dochodzące od polityków unijnych. Były zapewnienia. Różne rzeczy z tego wychodziły, a rzeczywistość pokazywała coś innego. Z perspektywy Polski ważne jest przygotowanie na każdą możliwość. Nie wiadomo, którędy będą wiodły nowe szlaki, ale Polska musi się na to przygotować. Musimy się włączyć w działania UE dotyczące terenów oddalonych od naszych granic. Nie jest tak, że ten problem nas nie dotyczy albo że nie będzie dotyczył nas w przyszłości.
J.B: Ruch bezwizowy dla obywateli Turcji to też nowy szlak.
K.P: Oczywiście to jest część tego, co wynegocjowała Turcja. To było szybkie i skuteczne. To może być wykorzystywane przez osoby, które będą się chciały dostać do Europy. Trzeba podkreślić, że dopóki trwa wojna w Syrii, konflikty w Afganistanie i Iraku, presja migracyjna się nie zmniejszy. Nie można mówić o zatrzymaniu migracji. Nawet jak ogrodzimy Europę murem, co się dzieje, ta nieregularna migracja też będzie rzeczywistością.
J.B: Migracja to jedno, a czysty zysk to drugie.
B.B: Na pewno mamy szeroką grupę osób, które czerpią z tego zyski. Są też przemytnicy-Polacy. To pole do popisu dla naszych służb, by temu przeciwdziałać. Trzeba podkreślać, że UE to system, grupa państw, która potrzebuje silnej współpracy. Dlatego poza tym, że Polska odmawia przyjmowania większej liczby uchodźców, nie zdejmuje to z nas odpowiedzialności i konieczności aktywności na różnych polach, także pod względem walki z przemytem. Nie tylko w Polsce, ale i we współpracy z innymi krajami.
J.B: Mamy do czynienia ze zmianą retoryki. Inaczej mówi się o kryzysie migracyjnym. Nawet papież Franciszek mówi o "inwazji muzułmańskiej na Europę".
K.P: Według mnie to niebezpieczna retoryka. Mówiąc o inwazji, zakładamy, że te osoby mają złe plany. Mówimy o uchodźcach. To duża grupa osób docierająca do Europy. Oni poszukują schronienia. Te osoby są wypychane ze swoich krajów. Z drugiej stronie polityka otwartych drzwi w Niemczech sprawiła, że te osoby nie chcą się zatrzymywać po drodze, ale dążą właśnie do Niemiec. Europa się przyczyniła do tego wielkiego zamieszanie. To odsyłanie ludzi, pozwalanie im na podróż do Niemiec, spowodowało, że mamy teraz ogromne liczby osób, które są nigdzie niezarejestrowane.
J.B: Słowo "inwazja" jest przesadne?
B.B: Nie wiem, czy na pewno tak powiedział. Często słowa papieża są wyrywane z kontekstu. Na pewno nie można mówić o inwazji. Ona zakłada, że to zorganizowany plan. Tu są efekty wielu działań, także państw UE czy USA. To splot wydarzeń. Jest też kwestia globalizacji. Jest szeroki dostęp do informacji. Konsekwencją tego jest to, że wiele osób chce dotrzeć do Europy. Dochodzi do pomieszania pojęć. Mamy problem w odróżnieniu pojęć imigranta od uchodźcy. To dwie różne grupy. Te osoby potrzebują innej pomocy. Tu byłbym ostrożny. W Polsce jest jeszcze ten problem, że tu żadna grupa imigrantów czy uchodźców nie dotarła. Od dłuższego czasu jest jednak histeria z tym związana. Oczekiwałbym tego, że polityka będzie tonować te nastroje.
J.B: A jak Państwo oceniają inicjatywę Ruchu Kukiz'15, zbiórkę podpisów pod wnioskiem o referendum ws. przyjęcia uchodźców, imigrantów?
K.P: Retoryka,która jest przyjęta przy promowaniu tej inicjatywy, wskazuje na negatywne nastawienie do imigrantów, uchodźców. Organizacje pozarządowe wystosowały list do pani premier, gdzie wskazujemy na te niebezpieczne działania promujące mowę nienawiści. Promują też podburzanie polskiego społeczeństwa przeciwko uchodźcom z jednej strony, a z drugiej strony przeciwko muzułmanom. Ta histeria jest nieuzasadniona, jeżeli spojrzymy na historię Polski. Przyjmowanie uchodźców z Czeczenii nie rodziło incydentów. To też muzułmanie. Skąd ten strach? Tutaj jest skupienie się na tworzeniu mechanizmów zabezpieczających rejestrację i kierowanie pomocy dla osób potrzebujących, a także odsyłanie ludzi, którzy nie spełniają kryteriów do otrzymania ochrony międzynarodowej. Spowoduje to zmniejszenie tej presji.
J.B: Referendum w tej sprawie to element mowy nienawiści czy udzielenie głosu obywatelowi?
B.B: Ja jestem przeciwnikiem referendum. Ono nie jest potrzebne. Przyniesie więcej negatywnych skutków niż korzyści. Ważne jest, żeby obywatele mogli decydować, ale jest przykład uchodźców z Czeczenii. Wtedy to się udało. Jak państwo jest sprawnie zorganizowane i instytucje są wydolne, to Polska jest w stanie przyjąć większą liczbę uchodźców, niż jest to dzisiaj zadekretowane. Referendum nie jest potrzebne. Jak się decyduje, by grupa migrantów została ulokowana w małym ośrodku miejskim, to jakieś niepokoje społeczne będą miały miejsce. To musi być przeprowadzone rozsądnie.