Zapis rozmowy Jacka Bańki z Karolem Kleczką, filozofem z Klubu Jagiellońskiego i Michałem Wszołkiem z Krytyki Politycznej.
Jacek Bańka: Jak panowie odbieracie inicjatywę referendalną Kukiza ws. uchodźców?
Michał Wszołek: Ja odbieram ją negatywnie. To sposób Kukiza na zaistnienie i podkreślenie swojej obecności. To szukanie miejsca na prawicy między Kaczyńskim, Szydło i Dudą a ścianą, wspólnie z KORWIN-em. Dla Kukiza zebranie podpisów to nie problem. Daję maksymalnie miesiąc na to. Moja opinia jest jasna. Kwestia praw człowieka, kwestia tego czy uchodźca ma prawo uzyskać pomoc na terenie państwa nie podlega głosowaniu ludowego. Zdaję sobie sprawę, że nastroje są takie, że w referendum Polacy by nie wyrazili zgody. Kwestia praw człowieka nie powinna podlegać pod referendum.
J.B: Może warto pytać obywateli? Może trzeba?
Karol Kleczka: Czy warto i czy trzeba... Czy trzeba? To jedna sprawa. Jesteśmy zobligowani prawem unijnym do przyjęcia pewnej liczby uchodźców. Co obywatele o tym sądzą? To rzecz osobna. Czy warto? Widzieliśmy jakim sukcesem było poprzednie referendum, biorąc pod uwagę frekwencję i koszty, które ono pochłonęło. Mam wątpliwości czy to narzędzie mogłoby coś zmienić.
J.B: Nie mamy do czynienia z poprawnością polityczną? Powiedzieli panowie, że Kukiz zbierze podpisy i wiadomo jaki będzie wynik referendum. Boimy się, że obywatele powiedzą nie i lepiej tego nie robić?
M.W: W każdym kraju są formacje, które odwołują się do nastrojów antyimigracyjnych. W Niemczech taka formacja ma około 10%. U nas te nastroje skupia Kukiz i KORWiN. Europa opiera się na pewnych wartościach. Jedną z nich jest pomoc dla osób, które uciekają przed wojną. W Paryżu 13 listopada miał miejsce zamach. Ci ludzie, którzy uciekają z Syrii, ich codzienność wygląda tak jak tamten wieczór w Paryżu. Trudno się odwrócić plecami. Moim zdaniem ta kwestia nie powinna podlegać referendum. Polska to 36-milionowe państwo. Nie jesteśmy liderem poziomu życia w Europie, ale w świecie mamy niezły poziom życia. Powinniśmy przyjąć więcej niż 7 tysięcy uchodźców.
J.B: Wrócę do pytania sprzed chwili. Jest słowo powtarzane ostatnio – suweren. Suweren powiedział nie to mówimy nie. Pewnie taki byłby wynik referendum.
K.K: Być może, ale trafnie pan Michał przywołał problem wartości europejskich. Jednak wiele środowisk w Polsce ma przekonanie, że Polska to kraj katolicki. Jest pewien zbiór wartości chrześcijańskich. Wystarczy przywołać stanowisko polskiego Kościoła w sprawie przyjmowania imigrantów. Ono brzmi tak, że „Kościół w Polsce ,w sposób szczególny w roku miłosierdzia, wezwany do świadczenia pomocy innym ludziom, z całą pewnością zrobi wszystko dla uchodźców, żeby ulżyć ich dramatycznej sytuacji. Nie zapominamy bowiem o tym, że my sami byliśmy uchodźcami. Ostatecznie jesteśmy tylko gośćmi na tej ziemi”. To krótki fragment, ale gęsty. Polacy sami są migrantami. Jakiekolwiek referendum, tym bardziej takie referendum – czy chcesz, żeby do Polski byli przyjęci uchodźcy - nic nie mówi. Mamy do czynienia z szerszym problemem. Po drugie wydaje mi się, że biorąc pod uwagę wartości, na które powołują się środowiska prawicowe, winny być reprezentowane w działaniu. Na to kieruje się komunikat Kościoła. Jak mówimy o Kościele to nie tylko o hierarchach. Zatem te obowiązki obligują każdego jego członka. Jak ten komunikat to za mało to warto przywołać lidera zaufania konserwatystów, czyli Jana Pawła II, który w 1991 roku na dzień emigranta i uchodźcy skierował w ramach orędzia takie słowa: ”Migrant winien być traktowany nie jako narzędzie produkcji, ale jako podmiot obdarzony pełną godnością ludzką. Jego sytuacja nie może naruszać jego prawa do samorealizacji jako człowieka a społeczność przyjmująca go ma obowiązek mu w tym pomóc”. To znaczy, że przyjęcie uchodźców to dla nas test z człowieczeństwa. Czy potrafimy się wywiązać z wartości, na które się powołujemy?
J.B: Popatrzmy z innej perspektywy. Faktycznie referendum to odpowiednie narzędzie, żeby o tym dyskutować? Przypomnijmy sobie frekwencję referendum ws. JOW-ów. Z drugiej strony nie jest tak, że zawiodła polityka informacyjna poświęcona temu problemowi?
M.W: Jest tak, że kraje postkomunistyczne mają silniejsze nastroje antyimigracyjne niż kraje na zachodzie Europy. Oni z ludźmi, którzy uchodzili przed wojną, mają do czynienia od lat. Nasze społeczeństwo jest monokulturowe, monoreligijne i monoetniczne. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby siłą rzeczy więcej uchodźców do nas sprowadzić. Referendum nie jest instrumentem, którym rozwiązuje się kwestie humanitarne. Można w referendum decydować o wieku emerytalnym czy ZIO w Krakowie. Niektórzy wywodzą to z wartości humanistycznych Europy, inni z chrześcijaństwa, ale naturalną postawą człowieka wrażliwego jest to, że jak ktoś ucieka przed wojną i utratą swojej stabilizacji to się pomaga. My nie mamy pojęcia co tam się dzieje. To dla chrześcijan obowiązek, żeby pomóc. Pokazał to Jan Paweł II, Franciszek czy konferencja Episkopatu Polski. Dla ateistów czy ludzi innej religii zawsze jest kwestia tego, że człowiek ma się zachować humanitarnie. To kwestia humanitarnej odpowiedzialności za tych ludzi. To nie podlega pod głosowanie ludowe. Wartości humanitarne temu nie podlegają.
J.B: Może Kościół powinien się bardziej zaangażować w tę sprawę?
K.K: Takie zaangażowanie powinno być. Kościół powinien być stymulatorem. Jak to można robić? W tym samym komunikacje czytamy, że odpowiedzialność leży na przykład na lokalnym Caritas. To jedna rzecz. Druga rzecz to budowa agendy przypominającej, że kierując się pewnymi ideami, trzeba działać w pewien sposób. To wiąże się z krytyką działań, które by zaprzeczały tym wartościom. Tu na Kościele leży odpowiedzialność, ale ona leży na wszystkich, tak jak pan Michał powiedział. Wracając do wcześniejszego pytania, referendum to złe narzędzie. To łatwy wytrych dla władzy. Problem migracji to problem, z którym będziemy się mierzyć wiele razy. To procesy stałe. Polska powinna być gotowa. Załatwienie nastrojem społecznym kwestii odpowiedzialności jest absurdalne.
J.B: Możemy się spodziewać, że szybko Kukiz zbierze podpisy, będzie wniosek w Sejmie i co? Poseł Terlecki zapowiadał, że zostanie odrzucony. Nie ma zgody na tego typu eksperymenty?
M.W: Moim zdaniem PiS nie poprze tego wniosku. Oni rządzą krajem, mają zobowiązania wobec UE. Tych uchodźców musimy przyjąć. Rząd powinien zachęcać większą liczbę uchodźców. Powinna być też akcja edukacyjna. Uprzedzenia są nieoficjalnie podsycane przez Kościół i duchownych, są podsycane przez nastroje ekonomiczne, przez ludzi, którzy nie mają stałego zatrudnienia. Oni uważają, że uchodźcy zabiorą im pracę. To mit. Rząd powinien prowadzić silną kampanię edukacyjną. Kukiz chce pokazać, że jest bardziej na prawo od PiS. Chce uwieść wyborców KORWIN-a, żeby się wzmocnić.
J.B: Los referendum jest przesądzony?
K.K: Zgadzam się w tym zakresie, że biorąc pod uwagę obecną sytuację, PiS nie będzie szedł na wojnę ze zobowiązaniami Polski. Przewiduję, że nawet w wypadku powodzenia zebrania podpisów, coś takiego nie będzie podlegało głosowaniu. Na pewno ważna jest stała polityka wewnętrzna i bezpieczeństwa państwa. Nastroje są zbudowane na uprzedzeniach. Z drugiej strony uprzedzenia są podsycane przez pewne zjawiska. Polska jak chce być silny państwem, musi budować silne instytucje, które będą odpowiadały za bezpieczeństwo. To jest też związane z polityką kulturową. Chodzi o budowanie silnych ośrodków, które by miały przyjąć imigrantów, biorąc pod uwagę przyszłość, w której będziemy skazani na przyjmowanie imigrantów tak czy inaczej.
M.W: Polska nie przyjmuje nawet uchodźców z Ukrainy. Premier Szydło kilka dni temu powiedziała o imigrantach ekonomicznych. Musimy zreflektować nasze podejście. Musimy przyjmować uchodźców. To kwestia naszej humanitarnej solidarności z ludźmi, którzy cierpią.