„Nie ma żadnej racji posądzać o zbrodnię tego, kto ją popełnił bez racji”, mówi Julius. Lafcadio odpowiada: „Jest pan za subtelny. W punkcie, do którego pan doprowadził, jest on tym, co się nazywa człowiek wolny”. Czy człowiek wolny to człowiek poza dobrem i poza złem?
- Dostojewski mógłby się z tym zgodzić, ale w „Zbrodni i Karze” pokazał Raskolnikowa, który próbował być człowiekiem wolnym, tyle że mu trochę mu nie wyszło. Dostojewski pokazuje, że Nietzscheański nadczłowiek jest w zasadzie nierealizowalny. Bo co by to oznaczało? Że Raskolnikow powinien czuć się doskonale po popełnieniu zbrodni albo w ogóle nic nie czuć. Lafcadio jest tutaj bliższy Nietzscheańskiej realizacji.
To prawda, choć końcowe sceny z tej powieści sugerowałyby jednak, że jakiś wyrzut sumienia, a przynajmniej jakieś drganie duszy w nim się odzywa.
- O ile człowiek ma duszę...
Jesteśmy w świecie, w którym wiara w duszę nie jest podważana w żaden sposób.
Jest i nie jest.
Zamknięci w obrębie historii
Przełom XIX i XX wieku. Akcja dzieje się i we Francji, i we Włoszech.
- Myślę, że to co się dzieje z Lafcadiem jest do wytłumaczenia, czy może lepszego i głębszego zrozumienia. Bo Lafcadio działa w dosyć dziwnym świecie. Gide wykreował nam świat fałszerzy rzeczywistości. Tylko pytanie, kto ją zafałszowuje? Czy ten, który tworzy bardzo piękne opowieści o kosmosie, o Ziemi i człowieku, budując system, całą strukturę metafizyczną? Czy może ten, który ją podważa, który patrzy na nią krytycznie? Czy to jest mason, ateista, naukowiec, a może właśnie ksiądz? Mamy niesamowity teatr różnych teorii .Czytając Gide'a i zastanawiając się nad warstwami, które przedstawia, myślałam najpierw o Davidzie Hume.
Hume napisał książkę „Dialogi o religii naturalnej”, sam tytuł już bardzo dużo mówi. Hume stara się pokazać, że religia nie jest niczym innym, jak czymś, co zostało skonstruowane przez nas. Ta naturalność polega na tym, że myśmy ją sobie wymyślili i budujemy system, który może być nam do czegoś potrzebny.
Czyli w sposób naturalny mamy predyspozycje, tendencje, potrzebę tłumaczenia sobie świata za pomocą religii.
- Tak, ale jest też coś, na co zwraca uwagę David Hume, zacytuję: „Jednym słowem, człowiek, który trzyma się swojej hipotezy, jest może w stanie twierdzić lub domyślać się, iż wszechświat powstaje ongiś w wyniku czegoś podobnego do celowego działania, zająwszy takie stanowisko. Nie może on jednak ustalić ani jednej ponadto okoliczności i pozostaje mu jedynie każdy dalszy punkt swojej teologii określić przy pomocy nader swobodnych fantazji i hipotez”.
W tych słowach Hume zawarł cały problem. Bo z jednej strony mamy tę naturalną tendencję do konfabulacji, czy narracji, którymi opisujemy świat. Ale z drugiej strony, gdy przyjmiemy jakieś założenia, to one mogą stać się od razu więzieniem naszych myśli. Gdy przyjmujemy, że jest Bóg transcendentny, który stworzył świat w sposób celowy, jest istotą rozumną, to potem bardzo trudno nam jest zaakceptować przypadek, czy irracjonalność naszych myśli. Więc wszystko będziemy próbowali podporządkować racjonalności, celowości. Będziemy szukać wzorców w świecie, które udowodnią założenie, że świat jest celowy, że świat jest racjonalny, że świat wziął się z jakiejś metastruktury, metaistoty. I w ten sposób już tak zafiksowani, tak zamknięci w obrębie tych teorii nie potrafimy inaczej spojrzeć na świat. To jest chyba największy problem.
Tylko wyznawców, czy właściwie wszystkich?
W zasadzie wszystkich.
Więzienie dla umysłu
Bo ta powieść, to pierwsze zderzenie pokazuje nam dwóch bohaterów - powieściopisarza Juliusa, który jest ultrakatolikiem, i jego szwagra Antyma, masona, naukowca, ateistę.
- Tak. I teraz co się dzieje?
Jeden i drugi ma swój stworzony świat, wbudowaną narrację.
- Więc co się dzieje z Antymem? To jest postać interesująca - wydawałoby się, że reprezentuje pierwiastek naukowy, krytyczny, a z drugiej strony bezkrytycznie momentami podchodzi do swojej naukowości. To, że wykorzystuje zwierzęta w eksperymentach w sposób okrutny, już zamyka go na inne spojrzenie na te zwierzęta.
To można by było powiedzieć, że Antym traktuje naukę jako religię?
- Stara się w sposób racjonalny potwierdzić swoje hipotezy badawcze, co ma już bardzo naukowy charakter, a jednak jest na tyle zamkniętą osobowością, że w momencie kiedy przechodzi swoiste nawrócenie, to znowu bezkrytycznie i wręcz histerycznie zostaje związany z religijną strukturą myślenia. Następuje kolejna konwersja w jego życiu – uświadamia sobie, że jego nawrócenie było tylko histerią spowodowaną załamaniem nerwowym i doświadczeniami cielesnymi.
To umówmy się, że przestało go boleć, co bolało. I w ten sposób się nawrócił. Ból wrócił?
- Tak, ale to doskonale pokazuje, że jest osobowością histeryczną. Odczuwał ból na zasadzie pewnego przeżycia, które spowodowało na tyle silny wstrząs, że na chwilę ból ustąpił, na chwilę był niejako uzdrowiony, co oczywiście nie nastąpiło. Zresztą historia niejednego cudu jest bardzo podobna. Nawet mówi się współcześnie o syndromie jerozolimskim, czyli o ludziach, którzy nawrócili się albo wręcz weszli w strukturę i uznali, że są świętymi. To są też historie wszystkich ludzi, którzy przez chwilę funkcjonowali jako rzekomo zdrowi.
Ale wcześniej czy później choroba do człowieka wraca, bo ona nie znika w sposób magiczny i cudowny; wraca ze zdwojoną siłą. I tego doświadczył właśnie Antym, który mocno bezkrytycznie podchodzi do tego, co się dzieje. Jak jest naukowcem, to jest nim na całego - nic tylko sceptycyzm, nic tylko dowody, nie zostawia sobie marginesu na pytanie. Jak jest wierzący, to nic tylko Bóg, Kościół, nie ma innej rzeczywistości. Miota się, jest zamknięty w systemie swoich przekonań.
David Hume, gdy pisze o tym systemie, który staje się więzieniem dla naszego umysłu, zwraca uwagę, że w ten sposób działa nasz rozum. Będzie go nazywał rozumem praktycznym, czymś co jest codzienną zdolnością radzenia sobie ze światem. Gdybyśmy cały czas pozostawali krytyczni czy sceptyczni, nie bylibyśmy w stanie normalnie funkcjonować. Zastanawialibyśmy się, czy mogę usiąść na tym krześle, czy to krzesło rzeczywiście jest krzesłem, czy to, co mi się jawi, rzeczywiście takim jest. Nie da się tak funkcjonować. Hume mówi, że oprócz zdrowego rozsądku...
Moja percepcja jest inna
Czyli taka funkcja standby'u, tak? Zostajemy na czuwaniu.
- Tak. Ale jeżeli chcemy poznać świat, to Hume mówi: musimy wyjść poza zdrowy rozsądek, który nam podpowiada, żeby się nie przejmować. Mówi Hume: usiądź, skoro widzisz, że coś wygląda wygodnie, to pewnie takie jest; skoro chce ci się pić, stoi przed tobą herbata, sięgnij po nią, bo pewnie to ten napój, który będzie dla ciebie w tym momencie odpowiedni. Ale kiedy chcemy poznać, czym jest krzesło, czym jest herbata, czym jest nasze pragnienie, musimy wejść w inny sposób funkcjonowania. Jak w niego wejdziemy, trzeba jednak pamiętać, że zawsze jesteśmy tylko ludźmi. I ta prosta tautologia ma bardzo głębokie konsekwencje. Jakie? Musimy sobie uświadomić, że zawsze mamy takie, a nie inne zmysły. Nie pożyczę zmysłów od kota, psa, mrówki, żeby zobaczyć świat zmysłami innych istot żyjących. Moja percepcja jest inna, ponieważ inaczej jest zbudowany mój mózg, moje zmysłowe doświadczenia są odmienne. Dzisiaj neurobiologia nam podpowiada, że taka właśnie budowa sprawia, że świat odbieramy w innych barwach, niż psy, koty.
Ale to też jest takie błądzenie. Oczyma kota czy psa spojrzeć nie możemy.
- W rzeczy samej. I Hume mówi: dlatego uważaj człowieku, jak poznajesz; pamiętaj, że zawsze robisz jakieś założenia, które są na miarę twoich możliwości, twojej nauki, twoich zdolności zmysłowych czy twojego rozumu. Czyli zawsze mamy jakieś blokady, które nie pozwalają nam dojść do obiektywnej prawdy, ona nigdy nie będzie nam dana. Hume dodaje, że jakbyśmy chcieli być tacy prawdziwie zgodni z nauką, uczciwi względem siebie, to powinniśmy powiedzieć: „dla mnie”. Dla mnie ten świat jest X, Y, Z. Dla mnie herbata jest gorąca. Dla mnie to ma smak kwaśny. Ja to widzę jako kolor czerwony czy zielony.
Powinniśmy pamiętać, że to „dla mnie” wyznacza pole naszych ograniczeń, bo ja do końca nie wiem, czy to jest rzeczywiście gorące, czy to jest rzeczywiście słodkie, czy to jest rzeczywiście zielone. Może sobie to tylko takim ustawiam, a świat ma zupełnie inną barwę, a może jej w ogóle nie ma. To zostaje poza nami. I gdy dojdziemy do takiego punktu, to uzyskujemy pewną uczciwość badawczą, ale bardzo trudno jest tak funkcjonować na co dzień. Sięgając po cukier, chcę wierzyć, że on sprawi, że herbata będzie słodka.