Powstanie kolejnych Centrów Integracji Cudzoziemców stoi pod dużym znakiem zapytania - mówią nieoficjalnie Radiu Kraków urzędnicy państwowi. Ostatnio obawy te publicznie potwierdził także Ryszard Śmiałek, wicewojewoda małopolski.
Rozsądek się poddał
Nowosądeccy radni ostro sprzeciwiają się powstaniu Centrów Integracji Cudzoziemców, burza była też w Tarnowie. Zwyciężyła presja polityczna?
- Tak, to jest ewidentnie element gry politycznej wokół wyborów prezydenckich. Sprawę rozpoczęła Konfederacja, ale zaraz potem temat podchwyciła Zjednoczona Prawica. I faktycznie rozsądek się poddał.
Wszystkie opcje polityczne albo mówią, że nie mają z tym projektem nic wspólnego, albo nic nie wiedzą, albo nie popierają.
- Traktują ten temat, jak zgniłe jajo. Zresztą Koalicja Obywatelska i Lewica w zasadzie też nie bronią tej idei, mimo, że przecież powinny. Żyjemy w czasach, kiedy politykę robi się na emocjach i w mediach społecznościowych, czego najbardziej przerażającym dowodem są dziś Stany Zjednoczone. Dyskusja na argumenty przestała mieć znaczenie. A na dodatek zaczynamy nurzać się w opałach absurdu; politycy używają terminów, których najwyraźniej sami nie rozumieją.
To znaczy?
- Jeżeli prominentni politycy, powiedzmy Konfederacji, organizują w Katowicach marsz przeciwko integracji, to ja pytam: czego tak naprawdę oczekują? Integracja to coś, na czym powinno nam zależeć. Można protestować, rozumiem; nie wszyscy muszą lubić imigrantów. Na przykład protestować przeciwko polityce, o realizowanie której była oskarżana była Angela Merkel (złowrogie multikulti). Ale chyba nie przeciwko integracji, czyli temu, żeby cudzoziemcy mieszkający w naszym kraju poznali nasze wartości, naszą kulturą i przede wszystkim język.
W niektórych miastach, na przykład w Krakowie, ale także w Nowym Sączu i Oświęcimiu, te centra już działają. Jak dziś funkcjonują? Przypomnijmy też, jaki jest ich cel.
- To nic nowego. Działają w wielu miejscach, nie tylko w Małopolsce, również na Opolszczyźnie; czasami pod inną nazwą.
Popadamy w przesadę
Może nazwa tu jest problemem? Może nie Centrum Integracji Cudzoziemców, tylko – na przykład - Centrum Pomocy Cudzoziemcom?
- Wydaje mi się, że to zaczynamy popadać w przesadę, bo tu nie ma znaczenia, jak nazwiemy te ośrodki. Nie wiem, czy państwo zdają sobie sprawę, ale większość tych centrów miała prowadzić Caritas, więc prawicowi politycy nie powinni oskarżać jej o działania antypolskie, a tymczasem w Suwałkach takie oskarżenia padają. Słyszymy o judaszowych srebrnikach, które rzekomo ta instytucja (bardzo zasłużona zresztą) miałaby brać. To gra na najniższych instynktach, z wykorzystywania strachu przed imigrantami. Nie ma więc znaczenia, czy nazwiemy takie miejsce centrum integracji, czy centrum pomocy. Wszystko będzie źle, oczywiście do wyborów. Bo później problem oczywiście wróci, imigranci zostaną, a i tak trzeba będzie ich integrować. Pewnie nazwiemy te ośrodki inaczej, pieniądze są przecież do wydania. No właśnie, pieniądze… Często pada argument, że można było wydać środki na coś innego. Nie można było, ponieważ to są przede wszystkim środki unijne, przeznaczone właśnie na ten cel.
Czym zajmują się Centra Integracji Cudzoziemców? Jakie działania są podejmowane i dla kogo? Sformułowanie „nielegalni imigranci” pojawia się w tym kontekście często.
- To są działania skierowane do legalnie rezydujących w Polsce cudzoziemców, mających prawo pobytowe. Najczęściej to imigranci ekonomiczni, rzadziej osoby objęte ochroną międzynarodową. Chodzi o udzielenie im wsparcia i są to działania absolutnie niekontrowersyjne - pomoc psychologiczna, pomoc przy przekwalifikowaniu się, nauka języka. Także działania mające na celu budowanie więzi między Polakami a cudzoziemcami.
Czyli żadne hostele, żadne noclegownie.
- Absolutnie nie. Mylimy pojęcia. Centra Integracji Cudzoziemców to nie są ośrodki detencyjne. To biura, które otwierają się o 8 rano i prawdopodobnie zamykają się w okolicach 16, 17, jak każdy inny urząd.
Za mało było promocji tego typu miejsca, za dużo dezinformacji – takie również opinie znalazłem w internecie. Pan się z nimi zgadza?
- Nie. Promocja była, oczywiście zawsze można ją zrobić lepiej. Problem chyba polega na tym, że największym grzechem niektórych mediów, szczególnie tych społecznościowych, jest symetryzm. Każdej grupie, która mówi absurdalne i absolutnie złe (błędne) rzeczy, daje się prawo wypowiedzi. Jeżeli ktoś mija się z prawdą, celowo wprowadza ludzi w błąd, nie powinien mieć głosu w debacie, bo to szkodzi dobru publicznemu, społeczeństwu.
Obawy Kowalskiego
Słuchając polityków, mam wrażenie, że panuje spychologia. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za tworzenie tego typu placówek. Prezydent Nowego Sącza, Ludomir Handzel stwierdził, że nie był poinformowany, gdzie w Nowym Sączu powstanie centrum.
- Pan prezydent chyba był na naszych spotkaniach, a na pewno jego urzędnicy. Omawialiśmy wtedy koncepcję, co więcej - przedstawiciele samorządów współtworzyli ten program. Więc jest to zdumiewające stwierdzenie. Jestem naukowcem, ale przez ostatnie kilkanaście lat współtworzyłem różne rozwiązania dotyczące imigrantów, współpracowałem z politykami z bardzo różnych ugrupowań (PiS, PO, Lewica). I nigdy nie było problemów, a teraz nagle zrobiło się straszne zamieszanie. Mówienie, że imigranci są problemem jest bardzo smutne. Rozumiem, obawy przeciętnego Kowalskiego, który nigdy wcześniej nie miał styczności z imigrantem. Ale jednak politycy powinni pragmatycznie rozmawiać o tym, jak radzić sobie z tym wyzwaniem.
Centra miały powstać w 49 miastach. W Tarnowie, podczas debaty nad stworzeniem takiego ośrodka, pojawił się argument, że nie cieszyłoby się ono dużym zainteresowaniem. W tym mieście jest dziś kilkuset cudzoziemców. Może nie było potrzeby tworzenia centrów w tak wielu miejscowościach?
- Takie potrzeby zidentyfikował podczas badań mój zespół. To, że w samym Tarnowie mieszka być może kilkaset osób – nie chcę polemizować z tą liczbą – nie oznacza, że nie ma imigrantów w miejscowościach sąsiednich. Dotychczas wielu imigrantów rezydujących w Małopolsce, żeby otrzymać wsparcie, musiało jechać do Krakowa. A i tak - nie będąc zameldowanym w Krakowie - z wielu usług nie mogli korzystać. Program miał odciążyć samorządy. Możemy zlikwidować istniejące Centra Integracji Cudzoziemców, nie tworzyć nowych, ale imigranci pozostaną i problem ich integracji pozostanie. Równie dobrze możemy powiedzieć: ludzie nie chorujcie. I zlikwidować szpitale. Ale ludzie dalej będą chorować, więc nie tędy droga. Rozmawiajmy konstruktywnie, jak inaczej to przeorganizować, nie marnujmy pieniędzy.
Czy to się panu opłaca?
Polska będzie musiała je zwrócić?
- Najprawdopodobniej tak, jednak ramy czasowe są na szczęście na tyle szerokie, że jeszcze nie panikujmy. Ale też uczciwie powiedzmy – tu jest drobna współpłatność. więc mówienie, że Unia finansuje wszystko w 100 procentach byłoby nieprawdą.
Środki samorządu to pięć procent, czyli absolutny margines. Niemniej to jest finansowanie usług, które są potrzebne. Dziwię się, że krzyczy głośno jakaś grupa, której być może potrzeby są istotne, a siedzi cicho grupa, która jest tak naprawdę bardzo ważna. Kieruję więc apel do prezydenta Nowego Sącza: czy pytał środowisko biznesowe w Nowym Sączu, co sądzi na ten temat?
W Nowym Sączu akurat dużo tych wniosków jest składanych.
- Źródłem konkurencyjności przedsiębiorców w Nowym Sączu jest, na przykład, hub firm transportowych, które po całej Europie wożą towary; to są kierowcy cudzoziemcy. Jeżeli ich nie będzie, a nie będzie dlatego, że ich żony Ukrainki źle czują się w Nowym Sączu, to pojawi się problem. Te firmy będą przenosić się gdzie indziej i tam płacić podatki, nie w Nowym Sączu. Czy to się naprawdę panu, panie prezydencie, opłaca?
Zamrażamy dyskusję co najmniej do 1 czerwca, kiedy będzie już nowy prezydent RP.
- Myślę, że wtedy znowu wrócimy do pragmatyzmu. Jestem prawie pewien, że tak będzie. Przed każdymi wyborami nagle rozsądek nas opuszcza i musimy przeczekać do wyborów, żeby zacząć rozwiązywać nasze problemy.