Jak z tym śniegiem w Zakopanem, posypało coś?
- Mocne słowo, że posypało, ale jest biało. Wieczorem będzie lepiej.
Śniegu naturalnego w górach jak na lekarstwo, a jak z turystami przed Bożym Narodzeniem? Gdyby komuś się przypalił makowiec, rozleciały pierogi i barszcz zapleśniał, to może rzucić wszystko i jeszcze znajdzie kwaterę gdzieś w Zakopanem?
- Może rzucić wszystko, ale będzie trudno. Miejsc sprzedanych jest dużo. Zakopane ma jednak wielką pojemność. Na obrzeżach coś się znajdzie, ale jest wyjątkowo duża frekwencja w tym roku na Boże Narodzenie.
Boże Narodzenie pod Tatrami oznacza bankructwo? Wyczytałem gdzieś w lokalnej prasie wczoraj, że takie porządne święta w Zakopanem dla całej rodziny to i 50 tysięcy mogą kosztować.
- Mogą pewnie też wydać 150 tysięcy. To się dobrze klika, że jest tak drogo, ale aż tak nie jest. Każdy znajdzie coś dla siebie. Paragony grozy jest łatwo wygenerować, ale jak ktoś patrzy na cenę przed wejściem do restauracji, znajdzie coś dla siebie. Święta można spędzić w rozsądnej cenie. Nie musi to być 50 tysięcy za rodzinę. Kwoty nie odbiegają od innych miejsc turystycznych.
Miasto ma jakiś sposób na nierozważnych turystów? Niedawno cała Polska widziała, jak urządzili sobie ślizgawkę na ledwo zamarzniętym Morskim Oku. Wczoraj czytałem, że podobno sanki na Kasprowym są popularne i taki okrzyk - ja cię złapię, nie bój się.
- Mamy takie historie ze szpilkami na Giewoncie. Przy takiej ilości turystów będą ci nierozważni.
Może jakieś patrole dodatkowe, jakieś mandaty?
- Sprawy parku, są zależne od TPN. Oni karzą niesfornych turystów. My mamy straż miejską. Kara poucza. Turyści w Zakopanem często włączają tryb wakacyjny i rozsądek jest odkładany. To mały odsetek. Goście zachowują się na ogół dobrze.
Pojawiła się niedawno jedna nowa atrakcja na Krupówkach - karuzela przed kościołem Najświętszej Rodziny i tam jakieś kramy świąteczne. Wszystko byłoby pięknie, tylko miastu się nie podoba. Dlaczego panu się nie podoba ta karuzela?
- Miasto nie jest od tego, żeby się jemu podobało lub nie. Jest park kulturowy na Krupówkach. To powinien być salon Zakopanego. W niektórych miejscach to dostosowanie się do przepisów idzie opornie. Wtedy powstają takie wymyślne instalacje, jak ta pod kościołem.
Z inicjatywy proboszcza tegoż kościoła się pojawiła. On wydzierżawił teren. Jeśli pan mówi, że on nie ma prawa tego robić, a to stoi tam już z tydzień i nic się z tym nie dzieje, to znaczy, że miasto jest bezradne? Nie ma żadnych narzędzi?
- Jak wobec każdego innego przedsiębiorcy, który łamie zapisy, miasto prowadzi postępowanie. Są mandaty, grzywny, wnioski do sądu. Zależy, jak kto się dostosowuje. To nie jest jedyna taka sprawa na Krupówkach. Chcemy, żeby one były ładne. Te przepisy są od 10 lat. Każdy może się zapoznać. Jak stawiają taką instalację, robią to z premedytacją.
O inną konstrukcję chciałbym teraz zapytać, która stanęła w bardzo ważnym miejscu, a konkretnie przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Zakopane na spółkę z Poroninem sprezentowało nowemu prezydentowi szopkę betlejemską. Czym Karol Nawrocki sobie na taki zaszczyt zasłużył?
- Z inicjatywy marszałka Łukasza Smółki i naszego radnego wojewódzkiego, dostaliśmy informację, że w Warszawie sobie życzą takiej szopki. Mamy najlepszych rzeźbiarzy, konstrukcje cieszą oko. Nie wyobrażam sobie, żeby szopka pod Pałacem Prezydenckim była z innego źródła. Jesteśmy dumni, że zakopiańska szopka tam stoi. To też reklama naszej pięknej tradycji na Podhalu.
Rozumiem, że inicjatywa z tamtej strony wyszła, ale to nie jest tak, że Górale obecnego prezydenta wolą od poprzedniego prezydenta, który swoją drogą z górami i z nartami był bardzo mocno związany?
- Nie zajmujemy się polityką. Jak jest zapotrzebowanie na szopkę, postawimy ją. Dobrze, że prezydent kultywuje tradycję. Nie patrzymy, który to prezydent. Cieszymy się, że nasza szopka cieszy oko w Warszawie.
Chciałem tylko przypomnieć, że Karol Nawrocki w Zakopanem, powiecie tatrzańskim 64% poparcia zyskał. Z drugiej strony Lewica od dawna się poważaniem ani sympatią na Podhalu raczej nie cieszy. Chyba z wzajemnością. Ten wstęp był po to, żebym zacytował wpis niedawny Anny Marii Żukowskiej na platformie X, który podobno wywołał duże wrażenie w górach. Ten wpis brzmi - „rozwiązujemy problemy z góralstwem”. Pan słyszał o tym, prawda?
- Tak. Chyba każdy mieszkaniec Podhala słyszał. Mówi się o tolerancji, dobrym traktowaniu, ale obraża się mieszkańców Podhala i wykorzystuje się ich politycznie. To nabija nieco punktów politykom. My się z tym nie zgadzamy. Takie traktowanie nam się nie podoba. Na pewno w Zakopanem nikt się z tym nie zgadza. Nie pochwalamy tego. My serdecznie wszystkich zapraszamy. Słyniemy z gościnności. Nie obrażamy nikogo z racji jego pochodzenia, kultury, miejsca urodzenia. Na pewno tego nie pochwalamy.
Zajmijmy się sprawą, której ten wpis dotyczył. On był w kontekście zablokowania przez wojewodę planowanej budowy pensjonatów na osiedlu Bogdańskiego. Podobno w Zakopanem to jest jedno z ostatnich cichych i spokojnych miejsc. Uda się powstrzymać inwestora przed tą zabudową? Może w ogóle nie powinno się próbować powstrzymywać, bo może te pensjonaty tam powinny powstać? Jak to jest, jak to będzie?
- To nie jest jedyne takie miejsce w Zakopanem. Stowarzyszeniu mieszkańców udało się wywalczyć to, że wojewoda unieważnił pozwolenie na budowę. Takich miejsc jest jednak sporo. Niestety plany zagospodarowania przestrzennego, które zostały przyjęte 15-20 już prawie lat temu, są w niektórych miejscach nieco krzywdzące. One były wtedy nieprzemyślane, może nikt nie spodziewał się takiego rozwoju turystyki. Budynki deweloperskie pchają się na dużą skalę. Każdy deweloper działa, żeby było jak najwięcej. Mieszkańcom się to nie podoba. Budynki mogą być tworzone w większym porozumieniu. Chęć zarobku jednak wygrywa, a potem spraw w sądzie i protestów jest masa.
Ostatnio najbardziej utkwiła nam w głowie sprawa inwestora, który stawiał poidła dla koni, a wyszło mu pięć domków na krótki najem. Takie rzeczy się zdarzają...
- Co do tego „góralstwa”, brzydko się określa mieszkańców Podhala. To nie oni inwestują. To inwestorzy z dużych miast, często ze stolicy. Oni to budują. W większości przypadków to nie są nasi inwestorzy.
Na koniec o kolejkę na Kasprowy Wierch chciałbym zapytać, bo pojawiły się niedawno takie pogłoski, że Polski Fundusz Rozwoju rozważa wprowadzenie znowu Polskich Kolei Linowych, czyli właściciela kolejki na Kasprowy, na giełdę. Ten fundusz zastrzega, że jeśli w ogóle do tego dojdzie, to nie będzie mowy o sprzedaży całości akcji i utraty kontroli. W Zakopanem są chyba jednak wspomnienia o tym, jak to było ostatnio, kiedy ta kolejka została sprzedana.
- W 2013 roku to się wydarzyło. To się odbiło negatywnie na Podhalu. Ludzie poczuli się oszukani i źle zaopiekowani. Te ziemie były zabrane Góralom pod kolejkę. Wszyscy przełknęli to, kolejka to nasza święta góra. Zależy nam na rozwoju spółki. Każda zmiana właścicielska budzi tutaj w Zakopanem pewne wątpliwości. Będą wielkie protesty, jeśli do tego dojdzie. Ludzie się boją, że ich własność znowu trafi w obce ręce. Poprzednia władza odkupiła kolejki, one są w polskich rękach. To teren strategiczny. Czynników jest masa. Apeluję o ostrożność i działanie we współpracy z samorządem. Rozdrobnienie własności odbije się negatywnym echem.
Czyli rozumiem, że najlepiej w ogóle nawet części akcji nie sprzedawać?
- Ja uważam, że powinno to zostać w majątku państwowym. To nie jest tak duża spółka, żeby państwo wiele zyskało. To powinno cieszyć i budować swoją wartość. Spółka jest obserwowana przez Górali. Cieszy jej rozwój. Oby tak zostało.