Jak mówił Sonik, decydujący w zapobieganiu takim zdarzeniom jest wywiad i informacje pochodzące z różnego rodzaju środowisk. Wśród ofiar ataku w Nicei są dwie Małopolanki. Dotąd jednak tych informacji nie potwierdziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłem PO, Bogusławem Sonikiem.
2 ofiary z Nicei pochodziły z Małopolski. To przybliża nam tę rzeczywistość. Wiemy o tym od piątku, ale do tej pory nie potwierdziło tego MSZ. Rozumiem procedury, ale nie ma w tym czegoś bezdusznego? Nawet prezydent Duda złożył rodzinie kondolencje.
- Przeglądałem prasę francuską dotyczącą tego dramatu w Nicei. Tam zidentyfikowano dopiero 35 ciał. Są względy proceduralne. Może chcą uniknąć pomyłek. Tutaj nie ma złej woli Francuzów.
To trzeci poważny atak we Francji od 1,5 roku, mimo że od listopada trwa tam stan wyjątkowy. Co się dzieje we Francji?
- Stan wyjątkowy to zwiększona ilość policji i wojska. Oni kontrolują punkty strategiczne. To co tam się dzieje to jest wojna z terrorystą, który nie ma twarzy. Nie rozpozna się go błyskawicznie. Dlatego decydujący jest wywiad i informacje pochodzące ze środowisk, w których powinny być służby. Kilka lat temu zmieniono taktykę francuskiego wywiadu. Zmniejszono wagę do informacji zbieranych w terenie i zaczęto tworzyć siły specjalne. To się spotyka z krytyką. Kilka dni temu był raport parlamentu, który dokonał analizy służb i zachowań po zamachu w Paryżu. Były wytknięte tam błędy.
Pytam także z perspektywy pańskich doświadczeń. Żył pan we Francji kilkanaście lat, był pan europosłem. Szacuje się, że żyje tam 6 milionów muzułmanów. Często pojawiają się opinie, że te osoby nie są dobrze zintegrowane z Francuzami. W tym można szukać przyczyn tego, że tak popularne są tam idee dżihadystów?
- Na pewno tak. Jak w danym kraju przekracza się 3% liczbę osób przyjętych z zewnątrz to powoduje to reperkusje w społeczeństwie. Francuzi stanęli wobec takiego faktu, że mają niezintegrowaną ogromną ilość muzułmanów. To lata 60. Wtedy przyjmowano masowo ludzi do pracy. Następne pokolenia wychowywały się bez integracji z krajem urodzenia. Przykładem jest film „Nienawiść”, który opisuje bezmiar zagubienia młodych, którzy szukają swojej tożsamości w przemocy i mafii. Oni nie czują się związani z krajem pochodzenia rodziców, ani z Francją. Ona jest dla nich obca. Mówią złym francuskim, odcinają się od kraju. To podglebie dla radykalizmu, który daje tożsamość.
Jak wobec tej sytuacji zachowuje się francuska Republika? Pytam w kontekście kontrowersyjnej wypowiedzi ministra Błaszczaka, który powiedział, że ten zamach był efektem polityki multi-kulti i poprawności politycznej.
- To jest lekceważące, żeby wypowiadać takie słowa w dniu zamachu. To obraza dla Francji. Miliony, które przyjechały do Francji, początkowo dobrze się zaadaptowały. Kryzys pozbawił ich pracy, dzieci nigdy nie pracowały. Nie było dla nich miejsca w tym kraju. Francuzi zlikwidowali służbę wojskową. To był jedyny sposób na integrację z państwem francuskim. Po likwidacji to zniknęło. Oni szkoły opuszczają szybko. Jak przyjmuje się taką ilość uchodźców to musi być egzekwowanie prawa. We Francji to jest skomplikowane. To ludzie urodzeni tam. To nie jest kwestia polityki multikulturalnej. Błędem było budowanie gett. Oni byli skazani na to, że zostaną we własnym kręgu, gdzie nie ma perspektyw. Tego nie da się wyeliminować szybko.
Dostrzega pan realną perspektywę, że prezydentem zostanie Marie Le Pen?
- Przeglądałem wczoraj wystąpienia kandydatów na prezydenta. Sarkozy jednoznacznie idzie w okazywanie siły. On wzywa do zamknięcia meczetów, gdzie głosi się dżihad i zachęca do walki. Wzywa do zwiększenia środków na wywiad. Przecież to on sam go osłabił. Ten język jest dobrze odbierany przez Francuzów. Robi się wyścig na większy radykalizm w sformułowaniach. To promuje Marie Le Pen. Front Narodowy od 25 lat głosił te tezy.
Ten wątek politycznej poprawności w słowach ministra Błaszczaka to nie jest odosobniony głos. W dzisiejszej Rzeczpospolitej Roman Graczyk pisze, że Francja stoi przed decyzjami, które powinny mieścić się między ścieżką gdzie po lewej stronie jest otchłań politycznej poprawności, polegającej na tym, że Francuzi nie potrafią nazwać rzeczy po imieniu a z drugiej strony jest ryzyko przepaści wykluczenia. Pamiętajmy, że jak były zamieszki na przedmieściach Paryża to była mowa o młodych w kapturach, nie o osobach pochodzenia tunezyjskiego czy sudańskiego.
- Tak. Ten język w mówieniu o młodych, którzy palą samochody w sylwestra mógł być denerwujący, ale nie można o nich mówić jakiego są pochodzenia. To Francuzi. Oni się tam urodzili. Francja powinna przywrócić dumę z tego, że jest się Francuzem. Trzeba tradycję przekazywać wszystkim. Tak samo trzeba inaczej formułować system edukacyjny. Francja nie może uciekać od przeszłości i historii w imię tego, że chce wszystkich zadowolić. Jak chcesz mieszkać na tej ziemi, musisz respektować tradycję republikańską.
Te wydarzenia wzbudzają w pani większy niepokój przed ŚDM?
- Nie. To są akty, które mają miejsce w specyficznych krajach. To jest związane w zaangażowaniem w walkę z radykalnym Islamem.
My jesteśmy wolni od tego kontekstu?
- Tak. Główna nienawiść jest skierowana do siły walczącej z ISIS. W drugiej kolejności jest niechęć do chrześcijan.