Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceprezydentem Krakowa, Bogusławem Kośmidrem.

Po wakacjach władze miasta planują wprowadzenie nocnej, częściowej prohibicji. Chodzi o detaliczną sprzedaż alkoholu. Zakaz objąłby także stacje benzynowe?

- To chodzi o dwie rzeczy. Mieliśmy naciski i w 2019 roku podjęto uchwałę, która dotyczyła Dzielnicy I. Tam wprowadzono ograniczenie godzin sprzedaży. Uchwała poszła do Naczelnego Sądu Administracyjnego i tam utknęła. W międzyczasie było porozumienie na rzecz odpowiedzialnej sprzedaży alkoholu. 154 kupców uznało, że w nocy nie będzie sprzedawać alkoholu. Stacje benzynowe się nie dołączyły. W pandemii wszystko się zmieniło. Obecnie jest wiele nacisków, żeby z tą sprawą sobie poradzić. My przygotowaliśmy rozwiązania. Najlepiej będzie przedstawić opcje mieszkańcom i poprosić ich o udział w ankiecie. Głos mieszkańców musi wybrzmieć. Spotykając się z kupcami i mieszkańcami, widzimy, że oni chcą być wyrazicielem głosu ogółu. Stworzymy platformę. Osoby zainteresowane będą mogły wyrazić swoje zdanie.

Czyli nie będzie powrotu do Porozumienia Krakowskiego? To będzie uchwała?

- Zależy, co zdecydują mieszkańcy w ankiecie. Będą dwa warianty: ograniczamy lub nie. Jak ograniczamy, to będzie kilka opcji wyboru. Rozwiązanie, które zyska najwięcej głosów, będzie miało wsparcie. Przedstawimy to radnym. Radni zagłosują nad uchwałą. Najpierw muszą być konsultacje. Ma to swoją formalną stronę. Musimy zapytać dzielnice, instytucje. To potrwa. Jak coś będzie to od nowego roku.

Co ze stacjami? To jest możliwe?

- Tak, ale są różne interpretacje prawne. Kraków może być pilotażem.

Czyli jest taki model możliwy?

- Będziemy się starali, żeby tak było. Zobaczymy, co powiedzą prawnicy i co wyjdzie z ankiet mieszkańców. Ich zdanie najwięcej waży.

W pana ocenie, jaki model ograniczenia dostępu do alkoholu w Krakowie byłby najlepszy?

- Ja uważam, że rozwiązanie wynegocjowane z grupą kupców z 2019 roku, gdzie była godzina od północy do 5:30 i był szereg działań ws. monitoringu, szkoleń dla personelu sklepów… To by było najlepsze. Jak to wtedy wdrożyliśmy, policja i straż miejska po pół roku powiedziała, że liczba interwencji wokół punktów sprzedaży spadła. Mieszkańcy to widzieli. Ilość złych zachowań wokół tych sklepów wtedy spadła. To dowód, że jak w nocy nie ma sprzedaży, jest spokojniej. Musi być jednak kompromis. Szeroka akcja konsultacyjna, pytania mieszkańców, instytucji… To powinno dać radnym odpowiedź.

Kiedy poznamy listę osób, które będą mogły wynająć mieszkanie w ramach programu „mieszkanie za remont”? Wpłynęło ponad 700 wniosków, lokali mamy 50.

- Tak. „Mieszkanie za remont” to modyfikacja działającego od 13 lat programu pomocy lokatorom. Wyciągnęliśmy wnioski z problemów mieszkańców, którzy się angażowali, ale nie mieli potem pieniędzy na utrzymanie mieszkań. Stąd ten pilotaż. Jest 717 wniosków. Odrzuciliśmy ponad 100, które nie spełniały warunków podstawowych. Do prawie 400 wysłaliśmy pisma z prośbą o uzupełnienia. W sierpniu będzie pierwsza lista. Ewentualne protesty pewnie będą. Przełom sierpnia i września… Wtedy będzie ostateczna lista. Potem wybór mieszkań i umowy.

Jak państwo weryfikują to, ze wynajmujący będą w stanie w ciągu 12 miesięcy wyremontować mieszkanie? Rosną koszty pracy, ceny energii.

- Dlatego ten program „mieszkanie za remont” jest elastyczny. Trudno jest zweryfikować możliwości finansowe. Mieszkańcy wskazują, jak to chcą sfinansować. Oni znają orientacyjne koszty remontu danego mieszkania. To jednak orientacyjne kwoty. Mogą być większe. Dlatego to jest pilotaż. Trzeba wyciągnąć wnioski z problemów i dokonać potem zmian. W kolejnych latach postaramy się zwiększyć pulę do 100. To rozwijający się sposób pozyskiwania mieszkań.

Elastycznie podejdą państwo do tych wynajmujących, którzy nie będą w stanie wyremontować mieszkań w ciągu roku?

- Doświadczenia z poprzednich lat wskazywały, że Kraków jest na tyle specyficzny, że do terminów też należy podejść elastycznie. Jak to nie będzie z jego winy, bo jakaś instytucja przedstawi późno swoje stanowisko, trudno oskarżać mieszkańca.

Posłanka Gosek-Popiołek i radny Gibała zbierają podpisy pod uchwałą o zakazie sprzedaży działek nieobjętych planami miejscowymi, lub przeznaczonych pod tereny zielone i budownictwo mieszkaniowe. Chodzi o zabezpieczenie gruntów pod przyszłe budownictwo wielorodzinne. Kraków potrzebuje takich regulacji?

- Od jakiegoś czasu poradziliśmy sobie w Krakowie z mieszkaniami socjalnymi. Średni czas oczekiwania na mieszkanie to nieco ponad rok. Przymierzamy się teraz do nowych form mieszkaniowych. W tym mieszkania o umiarkowanym czynszu. Są tereny w Krakowie pod budownictwo mieszkaniowe. Są jednak problemy z zanieczyszczeniem, zalesieniem, opory społeczne. My tych działek mamy zatem niewiele. Prawdopodobnie projekt Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej, czyli budowa mieszkań pod wynajem, to będzie kilkaset mieszkań. Jesienią tego roku chcemy zrobić sondaż, jakie jest zapotrzebowanie. Czynsze w dawnych lokalach TBS rosną. Co do terenów… Najważniejsza przy gospodarowaniu mieniem jest racjonalność. Są rzeczy, które trzeba sprzedać, ale są też takie, które warto trzymać. Możemy czasem trzymać nieruchomości, których nie wykorzystamy.

Ile Kraków ma gruntów pod budownictwo wielorodzinne?

- Niewiele. Jakby wszystko policzyć to może ponad 1000, ale jest spora działka na ulicy Kotsisa, gdzie jest zanieczyszczenie terenu. Trzeba to indywidualnie rozpatrywać. My analizujemy działki. Wiemy, że nie jest tak dobrze. Są też działki, które nie będą potrzebne na budownictwo mieszkaniowe, samorządowe. One są drogie. Koszty utrzymania byłyby wysokie. Dlatego mamy z tym problem. Sprawy sprzedaży powinny być rozstrzygane pod kątem racjonalności, nie doktryny.

Władze Krakowa krytykowały program dopłat do węgla, bo do Krakowa nie trafiłaby ani złotówka z uwagi na uchwałę antysmogową. Jest zapowiedź pomocy gospodarstwom korzystającym z innych źródeł ciepła. Jaka pomoc by była najlepsza?

- Najlepsza by była pomoc uniwersalna. To pomoc wszystkim, w zależności od dochodów. Taki bon energetyczny. Są biedni mieszkańcy w blokach, którzy mają centralne ciepło. To wzrośnie. Gaz też wzrośnie. Są ludzie bogatsi i biedniejsi. Nikt nie powinien marznąć w Krakowie.

Czyli kryterium dochodowe i bon, a nie żywa gotówka?

- Tak i nie może to być wydawane, na co się chce. Potem w zimie zabraknie na gaz lub prąd. Potem znowu będzie potrzebna pomoc. Władze państwowe powinny to zweryfikować.