Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Błażejem Sajdukiem, politologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Tischnera.
Jak pan odczytuje znaczenie tego wawelskiego otwarcia nowego rządu?
- Oczywiście symbolika związana z kultem pamięci smoleńskiej wydaje się tym wątkiem, który wskazuje, że politycy PiS szukają kontynuacji. Jednak ten 10 dzień każdego miesiąca czczony od dawna powoduje, że to jest rutyna dla środowiska PiS. To naturalne. Nie szukam tu głębszego dna. Oczywiście w kontekście wyborów i historii związanej z katastrofą smoleńską, dla części PiS będzie to wymowne. Czy dla większości Polaków? Ciężko mi się odnieść do tego pozytywnie.
W tym pytaniu jest inne pytanie. Nie jest tak, że Kraków dał dobrą zmianę? Najpierw prezydent a potem znaczna część ważnych przedstawicieli rządu z Krakowa. Beata Szydło też prawie z Krakowa. Odnowa idzie z Krakowa?
- Jakby politycy PiS chcieli wysłać tak silny sygnał to prezydent też by był w Krakowie. Przy grobie Lecha Kaczyńskiego politycy PiS będą nawiązywali do ciągłości myśli. Słyszymy ministrów Waszczykowskiego czy Szczerskiego, którzy do tego nawiązują. To nie jest zbieg okoliczności, ale my staramy się z tego za dużo nawet wyczytać.
Politycy PiS byli 11 listopada od dłuższego czasu w Krakowie. Tutaj świętowali rocznicę a nie w Warszawie. W Warszawie są zupełnie inne uroczystości.
- Jak pamiętamy, dwa ośrodki to organizowały.
Zostańmy w Krakowie. Przyglądając się przedstawicielom naszego regionu w rządzie, mówimy głównie o nadziejach związanych z Andrzejem Adamczykiem, że przyspieszą wszystkie ważne inwestycje. O tym mówią też przeciwnicy polityczni Andrzeja Adamczyka. Jest też Jarosław Gowin. To zapowiedź jakich zmian?
- Wydaje mi się, że w przypadku ministra Adamczyka i Gowina po objęciu tak ważnej funkcji jest mechanizm, który powoduje, że ludzie się dystansują do swojej grupy interesu. Wszyscy którzy liczą, że z automatu inwestycje przyspieszą, mogą się przeliczyć. Ta osoba odpowiada teraz za cały kraj. Z tego jest rozliczana. Minister Gowin pewnie będzie chciał wprowadzić zmiany, ale uczelnie cieszą się duża autonomią. Minister może nakreślać kontury zmian, ale treścią wypełniają to uniwersytety.
Jak ostatnio Jarosław Gowin był w Radiu Kraków i pytaliśmy o resort nauki to mówił, że przez lata kierował Wyższa Szkołą Europejską i wie jak to się robi. Pan reprezentuje tę samą uczelnie. Jest to dobra perspektywa, żeby ogarnąć wszystkie problemy do zmiany w szkolnictwie wyższym?
- Wcześniejsza minister też wywodziła się z prywatnego sektora szkolnictwa. Jak pan zapyta środowisko to większość krytycznie odnosi się do tych zmian. Nie działa ta reguła, że jak ktoś się wywodzi z danego środowiska to automatycznie będzie mu pomagał. Ta osoba nie chce być posądzona o stronniczość. Współpracowałem z rektorem Gowinem. On ma wizję szkolnictwa wyższego opartą o jakość studentów i zdrową konkurencje sektora prywatnego z państwowym. Środowisko liczy na zmianę.
Powrót do studiów 5-letnich lub ten model 5-2? Co pan sądzi?
- To fajne, medialne tematy, ale nie clue problemu. Clue to jest finansowanie szkolnictwa wyższego. Ja łączę optykę UJ i WSE. Z punktu widzenia prywatnego sektora wyzwaniem jest finansowanie. Między innymi rozporządzenie ministra, które nie weszło w życie, które miałoby gwarantować dofinansowanie studiów dziennych studentom na uczelniach prywatnych. Z konstytucji to wynika. Uczelnie państwowe mają problemy związane z wdrażaniem kolejnych reform biurokratycznych. To jest widoczne. Uczelnie państwowe powinny prowadzić badania a ludzie wypełniają dokumenty związane z ramami kwalifikacji. Po ministrze wszyscy będą oczekiwali uproszczenia procedur i zmian w finansowaniu nauki.
Jest jeszcze jeden temat. Powrót egzaminów wstępnych?
- Jestem zwolennikiem takiego rozwiązania. To daje nowy początek. Ja sam chodziłem do 8-klasowej podstawówki i zdawałem egzaminy wstępne. To daje drugą szansę. Matura może pójść albo nie. Mamy umiarkowanie pozytywną opinię o gimnazjach i liceach. Ten egzamin podniósłby rangę studiów. Dałby tez drugą szansę tym, którym matura nie poszła i pozwoliłby wziąć odpowiedzialność uniwersytetom za to kogo przyjmują.
Minister Gowin niedawno w Radiu Kraków mówił, że jako rektor obserwował, że z roku na rok poziom jest niższy. Druga obserwacja była taka, że jest mała grupa świetnie wykształconych ludzi i spora grupa przeciętnych ludzi.
- To kilka procesów. Widzę, że zniknął gaussowski rozkład studentów, że jest trochę słabych, dużo średnich i mało wybitnych. Ja obserwuję polaryzację. Mamy dużą grupę słabych i pojedyncze jednostki wybitne. Z czego to wynika? Skupiamy się, jako środowisko, na sobie i umyka nam to, że mamy XXI wiek. Młodzi zdobywają informacje nieformalnie. Wiele informacji jest weryfikowanych. Jak wykładowca się nie przygotuje, może mu to być wypomniane. Inaczej buduje się autorytet. Części środowiska to umknęło. Oni stosują stare metody dydaktyczne. Powiem czego się boję. To sposób egzekwowania wiedzy w gimnazjach. Proszę sobie wyobrazić, że część nauczycieli korzysta z książek dostarczanych przez wydawnictwa. W tych książkach są testy. Gimnazjaliści mają dostęp w internecie do tych książek nauczycielskich. Można zobaczyć na forach jak gimnazjaliści się umawiają jakie oceny mają dostać, żeby nauczycielka się nie zorientowała, że korzystają z tej książki. Czego uczymy? Tylko cwaniactwa. To kwintesencja problemu, nie zmiany strukturalne.
Środowisko z nadzieją przyjmuje nowego ministra czy z nieufnością?
- To dobre pytanie. Mogę mówić za siebie, chociaż głosy słyszałem. Trzeba dać ministrowi czas, żeby zobaczyć jaka będzie jego wizja i jak będzie współpracował z innymi ministrami.