Jak sam przyznaje, w Polsce już nie ma praktycznie konkurentów, nawet w Europie jest ich niewielu. Zresztą tytułów Mistrza i wicemistrza Europy też ma kilka.
Pan Stanisław niegdyś był jednym z lepszych pływaków w Polsce. W 1947 roku dostał się do kadry. W 1952 roku miał lecieć na igrzyska olimpijskie w Helsinkach, ale... zachorował!
- Dostałem zapalenia gardła. Wtedy to leczyło się 2-3 tygodnie, więc wyjazd był wykluczony. Marzenie każdego sportowca przeszło mi koło nosa - wspomina - Później już nie trenowałem tak intensywnie, ożeniłem się, zająłem się też pracą na uczelni.
Swoje sportowe życie Krokoszyński związał z TS Wisłą Kraków. Był zawodnikiem, działaczem i trenerem. Wciąż należy do mastersów.
- Nie mam nic lepszego do roboty - śmieje się. Na basen przy Reymonta (sam był jednym z jego budowniczych) przychodzi trzy razy w tygodniu, zawsze przed południem. Wtedy jest największy spokój.
- Na własnej skórze przekonałem się o tym o czym mówią specjaliści - mówi - Że po 45-tym roku życia regularna aktywność fizyczna poprawia jakość i długość życia o 5-10 lat.
I pyta: - Czy wyglądam na prawie 90 lat...?
Niech państwo sami ocenią...
SKO