Ma pani w obecnych czasach więcej pacjentów?

- Sprostuję.To nie są pacjenci. To są współpracujący ze mną zawodnicy. To są osoby zdrowe i świetnie sobie radzące, ale chcące radzić sobie jeszcze lepiej. Nie obserwuję większej liczby osób, może właśnie dlatego, że zawodnicy są osobami, które dobrze sobie z tym wszystkim radzą, mają zadania do wykonania, w związku z czym nie odczuwają aż takiego dyskomfortu związanego z tą sytuacją

Ale pewnych rzeczy robić nie mogą.

Zgadza się. Odbywają inne treningi. Nie każdy ma w domu siłownię, dlatego niektóre zadania wymagają kreatywności.

Ciężko jest w czasie tej kwarantanny wytrzymać bez aktywności na zewnątrz?  

To zależy od wielu czynników, choćby od temperamentu. Jeśli ktoś ma wysoko rozwinięta cechę bycia aktywnym, to potrzebuje stymulacji, którą jest z reguły konieczność wykonywania ćwiczeń o wysokiej intensywności właśnie na zewnątrz. Ale to też zależy od tego, jakie trenerzy dali zadania, czy są one różnorodne i czy są możliwe do wykonania w warunkach domowych. To oczywiście zależy też od postawy, jaką wobec tej sytuacji dany zawodnik ma. Jeśli jest to postawa skierowana na to, że jest się ograniczonym, że tego czy tamtego nie wolno, to jest to sytuacja dużo trudniejsza. Jeśli zaś w podłożu jest akceptacja i postawa zadaniowa, co MOŻNA zrobić i że na tym się skupiam, to wtedy jest dużo łatwiej. 

Szczególnie trudne jest to, jeśli ta sytuacja się przedłuża. O ile na początku hasło "trenuj w domu" to jakaś nowość, coś ciekawego, to jeśli trwa to kolejne tygodnie i miesiące, to robi się już nieciekawie.

To rzeczywiście sytuacja nowa, dotychczas w sporcie nieznana. Tego rodzaju problemy się pojawią: znużenie, poczucie braku sensu tego, co się robi, poczucie zagrożenia, że spadnie nam forma...

Albo że te zawody, które nam przeniesiono na jesień to też nie wiadomo czy się wtedy odbędą. I czy w ogóle się odbędą!

Najtrudniejsza jest  niepewność. Ktoś, kto jest w sytuacji trudnej, ale  wie, że ma jakieś możliwości działania i wie, że ta sytuacja będzie miała koniec i jest w stanie ten koniec przewidzieć - funkcjonuje łatwiej. Natomiast w sytuacji, która nie wiemy jak się rozwinie, jak długo będzie trwała i przede wszystkim jakie będą skutki, jest o wiele trudniej i myślę, że z różnymi problemami dopiero będziemy musieli się zmagać.

To co zrobić, żeby się nie zdołować? Jest jakieś proste rozwiązanie tego problemu?

Jest taka słynna modlitwa: Panie Boże, daj mi odwagę zmagać się ze sprawami, na które mam wpływa, pokorę, aby godzić się na sprawy, na które wpływu nie mam i mądrość, żeby odróżnić jedne od drugich. Chodzi o to, aby zajmować się tym, na co mamy wpływ. Organizować w obrębie tych możliwości to, co jest korzystne. Akceptować tę sytuację i znajdować w tej sytuacji to, co można zrobić. Mam też w myślach osoby niepełnosprawne. Wiele z nich, nie mogąc wychodzić z domu, albo mając to wyjście mocno ograniczone, stara się utrzymać jakąś sprawność, wykonując ćwiczenia i zadania, które mogą wykonywać. Z konieczności są to ćwiczenia powtarzalne. Te osoby nauczyły się i zaakceptowały to, że muszą to robić. A że powtarzalność jest ojcem i matką nawyków, to teraz jest okazja, aby te nawyki dopracować do perfekcji. 

Pewnym pocieszeniem jest fakt, że wszyscy mają tak samo.

Tak. Osoby, które wyglądają przez okno i widzą puste ulice, poczują się zapewne wzmocnione tym, że inni również siedzą w domu.


Rozmawiał Maciej Skowronek