W zamian za 6 mld euro, prawo do bezwizowego wjazdu do strefy Schengen i wznowienie negocjacji o akcesji do Unii, Turcja jest gotowa przyjąć z powrotem wszystkich migrantów, którzy dostali się do Grecji z jej terytorium. Europa natomiast ma za każdego odesłanego Syryjczyka przyjąć innego Syryjczyka mieszkającego obecnie w tureckich obozach dla uchodźców.
Czy według Pana Turcja jest gotowa dotrzymać warunków tej umowy, jeśli zostanie zawarta?
Szczerze, to można mieć co do tego bardzo duże wątpliwości. Wydaje mi się, ze to jest raczej początek pewnego procesu niż definitywny deal, po którym już UE może zapomnieć o problemie uchodźców. Sądzę, że będzie wracać do negocjacji z Turcją w kolejnych miesiącach, ponieważ problem jest złożony, a ilość technicznych oraz prawnych dylematów związanych chociażby z odbieraniem uchodźców z Grecji olbrzymia. Niektóre siły polityczne w Turcji, parlamentarzyści wysuwają zastrzeżenia natury prawnej, czy Turcja może to robić? Turcja ma specyficzny status prawny, jeśli chodzi o podpisanie Konwencji Genewskiej. Podpisała ją częściowo. Sądzę, że te rozmowy, które będą toczyły się w najbliższych dniach w Brukseli, to jest początek procesu. Turcy zapewne będą chcieli pokazać dobrą wolę. Jest to w interesie politycznym rządu Erdogana, który w tym momencie jest pod presją bardzo wielu punktach, żeby wykazać pewien poziom dobrej woli. Natomiast sądzę, że takie przekonanie Europejczyków, które czasami słychać w wypowiedziach kanclerz Merkel bądź Donalda Tuska, że Turcja rozwiąże problem uchodźców za Europę, jest podejściem nieco naiwnym.
Ale Europa też jest pod presją. Żeby się pozbyć migrantów, którzy w części są uchodźcami, jest gotowa tolerować to co niedemokratycznego dziej się w Turcji.
Oczywiście.
Atak na media, wojna z Kurdami...
Turcja w tym momencie pokazuje bezsilność UE, bowiem tuż przed rozmowami z Unią zamyka główną gazetę opozycyjną, dokonuje bardzo poważnego ograniczenia pluralizmu politycznego, a mimo wszystko padają polityczne deklaracje o otwieraniu kolejnych rozdziałów negocjacyjnych z UE. Pada deklaracja o zniesieniu wiz do Europy, co jest istotne dla tureckiej klasy średniej. Turcja z jednej strony grając kartą uchodźców odgrywa rolę ofiary, z drugiej strony rząd Erdogana wykorzystuje negocjacje w Unią dla zalegitymizowania swojego rządu przede wszystkim przed turecką klasą średnią. Wysyła do obywateli taki sygnał: „Popatrzcie nie jest u nas tak źle, jak mówią opozycjoniści, Unia z nami rozmawia i nie stwarza problemów. Co więcej wygląda na to, że kolejne elementy naszych wzajemnych relacji ulegną poprawie, bowiem zostaną zniesione wizy”. To wszystko jest niepokojące i pokazuje strukturalny problem Unii Europejskiej. Problem z niezdolnością do zarządzania czy wpływania na swoje peryferie. To jest problem Unii jako państwa w stanie tworzenia, jako niedokończonego projektu niedysponującego siłą do tego, żeby wpływać i wymagać.
A propos zdecydowania Europy. Czy jest ona w stanie deportować z Grecji wszystkich nielegalnych migrantów?
To będzie proces, który będzie trudny politycznie. On jest fizycznie możliwy, ale to będzie powodowało naruszenia praw człowieka. Będzie powodowało w najbliższych miesiącach, to jest nieuniknione i tego możemy się spodziewać, zarówno odholowywanie łodzi na brzeg turecki jak i deportowanie ludzi wbrew ich woli. Będzie powodowało protesty, głodówki, rozmaite formy wyrażania protestu przez w części zdesperowanych ludzi. To wszystko będzie odbywało się przed kamerami. Będzie to potężny problem polityczny dla Unii, dla przywództwa europejskiego i w mniejszym stopniu dla Turcji.