„Ambasador Sokolnicki […] 9 czerwca 1944 roku zanotował : „Tragedia Becka będzie prześladowała sumienia polskie. Znamiennym było poza jednym wyjątkiem [kierownika placówki PAT Bohdana] Łączkowskiego w audycji bejruckiej 7 czerwca- głuche milczenie Radia Polskiego: „Umarł pułkownik Beck, były minister” – tyle tylko miano do powiedzenia. A tekst angielski BBC dodał ;”Pułkownik Beck, który był w Polsce ministrem Spraw Zagranicznych od 1932 do 1939, podpisał pakt przyjaźni z Niemcami, od czasu wybuchu wojny wycofał się on z życia publicznego(he retired)i zamieszkiwał w Rumunii”. Tyle miała do powiedzenia bezmyślna tuba bezdusznej polityki pana Edena o człowieku, który ułożył sojusz polsko-angielski w kwietniu 1939, o Polaku skazanym na powolne konanie przez Hitlera i trzymanym przez lata w domu bukareszteńskim pod strażą , jak w szklanej klatce".
Realne i niemałe szanse wydobycia Becka z rumuńskiego potrzasku istniały tylko do jesieni 940 roku, a zatem do czasu funkcjonowania w Bukareszcie polskiej ambasady oraz placówek dyplomatycznych państw sojuszniczych. Rumuni w obliczu stanowczej postawy rządu polskiego na wychodźstwie, wspartego w swoich staraniach przez Brytyjczyków i Amerykanów, nawet przy niemieckich naciskach zapewne by ustąpili. Tak było w przypadku prezydenta Mościckiego, który otrzymał jeszcze wsparcie Szwajcarów. Zabrakło jednak dobrej woli ze strony premiera Sikorskiego i jego zaufanych współpracowników. Beck był dla nich zarówno symbolem, jak i uosobieniem pomajowych rządów w Polsce, które oskarżali o doprowadzenie kraju do sromotnej klęski w 1939 roku. W okresie późniejszym szanse na wyjazd Becka stale malały. Wynikało to z rosnącej roli III Rzeszy, która miała coraz większy wpływ na sytuację w Rumuni. Dyplomaci hitlerowscy od września 1939 roku skrupulatnie dbali, aby Beck nie wydostał się z potrzasku […] Brytyjczycy i amerykanie przypomnieli sobie o Becku dopiero, gdy do granic Rumunii zbliżała się Armia Czerwona. W Londynie i w Waszyngtonie wiedziano, że jeśli byłego szefa polskiej dyplomacji przechwycą sowieci, będzie to dla niego oznaczało wyrok śmierci. Ze względu jednak na rosnącą rolę Związku sowieckiego w koalicji antyhitlerowskiej, nie chcąc narażać się na oskarżenia o akt wrogi wobec Kremla, oglądano się na Stalina. Ze strony tego ostatniego nie można się było spodziewać choćby krzty współczucia, nie mówiąc już o sympatii dla Becka. Świadczyły o tym liczne głosy sowieckich dyplomatów. Wiosną 1944 roku pomoc i tak byłaby już spóźniona…”
(M.Kornat, M.Wołos – „W potrzasku” w: „J.Beck.Biografia”, 2021)
Józef Beck zmarł 5 czerwca 1944 „ Śmierć nastąpiła o godzinie 19.00 .Tego dnia w szkolnej izbie ( po przeniesieniu z Bukaresztu mieszkał we wsi Stănești, w nieużytkowanym budynku dwuizbowej szkoły – przyp. JD) znajdowało się wówczas sześc osób : Jadwiga Beckowa, Doman Rogoyski ( sekretarz J.Becka – przyp.JD),Tadeusz Schaetzel (dyplomata, polityk – przyp. JD), gen. Tadeusz Kasprzycki, lekarz dr Władysław Twardosz i sprowadzona specjalnie do opieki nad chorym z Bukaresztu rumuńska pielęgniarka o imieniu Daneta.
W chwili śmierci Józef Beck miał niespełna pięćdziesiąt lat”.
(M.Kornat, M.Wołos – op. cit )