Marszałek Józef Piłsudski w parku belwederskim. Lata 20. XX wieku . Fot. NAC
J.Drużyńska rozmawia z K.Klocem
"Przynależność do tego pokolenia wynikała nie z miejsca i czasu urodzenia, nie ze statusu społecznego pochodzenia ani cenzusu wykształcenia. Najczęściej również nie z wyznawanego światopoglądu ani nie z partyjnych konotacji. Tym co pokolenie to konstruowało, nie był także wspólnie przebyty szlak strzelecki tudzież wojenna epopeja, choć te karty w biografii tych osób zwykle wybijały się na plan pierwszy. Fundamentem było tutaj dobrowolne i całościowe zarazem podporządkowanie się woli i rozkazom jednego człowieka. […]
By […] na scenie mogła pojawić się ta generacja, którą[…] przezwano – i sama też się tak nazwala- piłsudczykami, musiał narodzić się i sam Piłsudski. Ale ten Piłsudski, od którego określenie piłsudczyk miało swą genezę – Komendant Piłsudski. Moje refleksje to zatem nic innego, jak opowieść o przeobrażeniu się Piłsudskiego w Komendanta. To historia powstawania fenomenu, którego najbardziej charakterystyczną cecha będzie absolutny i niekwestionowany przez nikogo w środowisku piłsudczyków monopol Józefa Piłsudskiego na posiadanie i wyrażanie ostatecznej opinii i decyzji, na naturalne w tym gronie posługiwanie się rozkazem w stosunkach ze swymi współpracownikami, czyli faktycznymi podwładnymi oraz rzeczywistymi podkomendnymi, w nieomal każdym aspekcie ich życia”
( K. Kloc -"Piłsudski. Studium fenomenu Komendanta” - Wprowadzenie - fragment)
"[...] Przez cały czas działalności Komendanta jedni ludzie od Niego odchodzili, a przychodzili nowi. Nas starych, wiecznie wiernych i wiecznie tych samych została zaledwie tylko garść, choć „obóz Marszałka Piłsudskiego” był tak liczny i tak potężny w latach 1926-1939!
[…]
Jeśli tragiczne były odejścia wielu ideowych i wartościowych ludzi, to czasem jeszcze tragiczniejsze były różne „przyjścia” i ogromna rozbudowa liczbowa obozu. Wiemy, jaki ludzki materiał przychodzi do każdego zwycięskiego obozu. Jakże nieliczni byli ci nowi, którzy rozumieli i kochali ideę Komendanta, jak wielu przyszło tylko dla karier i posad i zohydzało swym postępowaniem całość prac rządowych.
[…] Ilu z naszych dawnych kolegów przyjąwszy władzę, nie naśladowało prostoty Komendanta, zapomniało Jego wskazań i nauk […]
Komendancie ! Nikt mnie nigdy nie zwolnił z „wiernej służby” odbywanej pod Twoimi rozkazami. Mogłam nie rozumieć wielu rzeczy, mogłam rozpaczać nie raz, mogłam być bliska samobójstwa kilkakrotnie, ale wstrzymywał mnie głos drugiego prawdziwego Piłsudczyka, mego przyjaciela i męża: „Poczekaj, chcesz rozumieć natychmiast, razem z Komendantem ?!”
[…]
Uczyłeś nas drogi do Polski[…] Uczyłeś nas walki przeciw wszystkiemu i przeciw wszystkim, bez wieszania się u pańskich klamek aliantów. Uczyłeś nas rozumnego szaleństwa i szalonego rozumu. Uczyłeś nas pogardzać karierą, blichtrem , pieniędzmi, bogactwem, wygodami. Uczyłeś miłości do „rzeczy pięknych i niepożytecznych”, pogardy dla materializmu
Jakże byliśmy złymi uczniami, jak nie umieliśmy niejednokrotnie wnikać w głąb, w istotę, w duchowa wartość tego, co Polsce przyniosłeś, a co Wierzyński tak pięknie nazwał w Wolności Tragicznej wyrokiem :”Skazuję Was na wielkość, innej drogi nie ma!”.
Skazani na wielkość nie umieliśmy nimi być w czasie powodzenia i szczęścia, pokoju i twórczości […]”
( Wanda Pełczyńska „Komendant”, fragment za : K. Kloc "Piłsudski. Studium fenomenu Komendanta”)