Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

"Sybilla" i "Biały, biały dzień"

W ten weekend w magazynie "W kadrze" wracamy do kina europejskiego i przyglądamy się wchodzącemu do kin francuskiemu komediodramatowi "Sybilla" w reż. Justine Triet oraz islandzkiemu dramatowi "Biały, biały dzień" w reż. Hlynura Pálmasona, którego premiera dopiero za 2 tygodnie. Już dziś zachwyca się nim jednak Ola Starmach z Kina Pod Baranami, gdzie będziemy mogli zobaczyć ten film przedpremierowo w ramach przeglądu filmowego "Przystanek Islandia (2-5 marca).

Fot. kadr z filmu "Sybilla", mat. prasowe

"Sybilla", prod. Francja

Zmęczona pracą jako psychoterapeutka Sybilla postanawia wrócić do swojej pasji, którą jest pisanie. Książka ma być nowym impulsem we wpadającym w monotonię dnia codziennego życiu kobiety.

Zanim na dobre zabierze się za realizację swojego planu, w jej gabinecie niespodziewanie pojawia się nowa pacjentka, będąca u progu kariery młoda aktorka, Margot. Rozhisteryzowana nieco dziewczyna prosi o pomoc w rozwiązaniu ważnego życiowego dylematu. Początkowo sceptycznie nastawiona Sybilla odkrywa, że Margot staje się dla niej źródłem inspiracji i coraz bardziej angażuje się w burzliwe życie swojej pacjentki. Ożywają wspomnienia prowadzące do nieuniknionej konfrontacji z przeszłością.

Świetna muzyka, piękne zdjęcia i aktorstwo na znakomitym poziomie, bo grającej główną rolę belgijskiej gwieździe, Virgini Efira udanie partnerują Adèle Exarchopoulos, Gaspard Ulliel, Laure Calamy, Niels Schneider i wreszcie, znana z „Toniego Erdmanna”, znakomita Sandra Hüller. To sceny z nią właśnie mają w sobie największy ładunek komediowy, choć jest to raczej gorzki śmiech. W efekcie dostajemy skomplikowaną opowieść o relacjach międzyludzkich, trudnościach z odcięciem się od przeszłości, nawet tej najbardziej odległej i zbudowania przyszłości. Niestety, w historii o pogubionej pani psycholog wszystkiego jest za dużo: wątków i skrajnych emocji, choć osoby z równie skomplikowanymi doświadczeniami na pewno z łatwością się w niej odnajdą i utożsamią z bohaterką.

 

mat. prasowe/sp

 

 

"Biały, biały dzień" prod. Islandia

 

W biały, biały dzień, gdy nieba nie można odróżnić od ziemi, zmarli mogą mówić do tych, którzy wciąż żyją – głosi islandzkie powiedzenie. W taki też dzień ginie żona byłego szefa policji, która spada w przepaść rozpędzonym samochodem. Mimo żałoby bohater stara się zacząć wszystko od nowa i odpowiedzieć sobie na pytanie, kim teraz jest. Pewnego dnia odkrywa tajemnicę, która pierwszy raz od dawna wzbudzi w nim silne emocje. Od tej pory zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się prawdy o ich wspólnej przeszłości. "Biały, biały dzień" to osnuta islandzką mgłą historia żalu, zemsty i bezwarunkowej miłości, w której - jak podkreśla Ola Starmach - poruszającą kreację stworzył Ingvar Sigursson.

 

mat. prasowe

 

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię