Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Arkadiuszem Mularczykiem.
Na razie nie będzie lockdownu 2.0, bo liczba zakażeń spada – informuje premier Morawiecki. Podziela pan ten umiarkowany optymizm? Nadal niemal 50% testów daje pozytywne wyniki.
- Tak. W tym trudnym czasie jest światełko w tunelu. Z informacji wynika, że ustabilizowała się i zmniejsza się liczba osób zakażonych. Dzisiaj to 65 nowych przypadków na 100 tysięcy mieszkańców. To dużo, ale sytuacja się stabilizuje. Nawet to w niewielkim zakresie spada. Widzimy spustoszenie w kraju przez Covid. Chodzi o starszych, chorych. To światełko w tunelu, że ta liczba zakażeń będzie spadała i komplikacje dla służby zdrowia, szpitali będą się zmniejszały.
Jest też gospodarka. Co mają robić przedsiębiorcy branż, które zostały zamrożone? Mają się szykować, że po 29 listopada będą mogli działać, czy nadal będą zamrożeni? Nie brakuje takich prostych komunikatów do sektora gospodarczego?
- Sytuacja jest skomplikowana. Zamkniecie części obszarów życia gospodarczego jest trudne dla przedsiębiorców. Ciężko wymieniać branże, w które Covid uderza. Ich jest dużo. Na szali jest zdrowie i życie ludzkie. Z Covid nie ma żartów. Widzimy wielką liczbę zakażonych, osób, które zmarły. Mamy dwie wartości na szali. Zależy nam na wspieraniu gospodarki, ale na szali jest życie i zdrowie ludzkie. Decyzje rządu muszą być rozsądne.
Nie brakuje panu jasno zarysowanej drogi wyjścia z zamrożenia?
- Mam zaufanie do działań rządu w tym zakresie. Każdego dnia trwa analiza, spływają informacje z sanepidów i służby zdrowia o sytuacji w województwach. Kancelaria Premiera ma obraz sytuacji, jaka jest skala zarażeń, obłożenie służby zdrowia. Z chwilą gdy będzie spadać liczba osób zakażonych, kiedy służba zdrowia będzie w stanie obsłużyć chorych, restrykcje będą mniejsze. Z Covid zmaga się cały świat. USA i wiele innych krajów ma ten sam problem. Ciężko przewidzieć jak to się rozwinie. Musimy mieć świadomość, że to niewidzialny przeciwnik, który jest groźny. Te decyzje będą podejmowane z dnia na dzień. One zależą od rozwoju sytuacji w Polsce i w naszym sąsiedztwie.
Kto powinien podpowiedzieć za burdy podczas marszu 11 listopada? Będzie komisja, która to zbada?
- Doszło niestety do godnych potępienia incydentów. Trzeba to wyjaśnić. 11 listopada to powinno być święto Polaków. Dwa lata temu byłem na marszu. Było spokojnie. Teraz jest czas napięty. Niedawno były manifestacje środowisk antyaborcyjnych. To trudny czas dla Polaków. Nałożył się na to Covid, jest napięcie społeczne. Nie ma jednak przyzwolenia dla przemocy. Tam, gdzie doszło do łamania porządku publicznego, awantur, bójek, musi to być wyjaśnione, sprawcy muszą ponieść odpowiedzialność. Doszło do zranienia dziennikarzy. Trzeba to wyjaśnić. Nie ma akceptacji dla łamania prawa. Podczas marszu niepodległości jest wiele osób. Będą też prowokacje osób, które chcą to święto Polakom odebrać. W świat idzie obrazek, że są awantury. To sytuacja przykra. Trzeba z niej wyciągnąć wnioski.
Co ze Stowarzyszeniem Marsz Niepodległości? Powinno być nadal organizatorem tych uroczystości?
- Służby, policja, ministerstwo powinno wyjaśnić, na jakim etapie marszu doszło do naruszenia prawa. Czy organizatorzy byli w stanie to zabezpieczyć, czy mieliśmy prowokację środowisk polskich lub zagranicznych, które zawsze próbują odebrać to święto Polakom? Musi to wyjaśnić MSWiA, policja, może nawet specjalna komisja sejmowa.
Do Sejmu trafi nowelizacja prawa aborcyjnego precyzująca wady letalne? Jeśli tak to czyjego autorstwa? Jak pan zagłosuje jeśli taka nowelizacja trafi do Sejmu?
- Poczekajmy na kwestię wyroku TK i uzasadnienia. To ważne, żebyśmy poznali motywy, które TK na piśmie sporządził, jeśli chodzi o wyrok ograniczający aborcję. To budzi wielkie emocje społeczne. Ja zawsze byłem za pełną ochroną życia. Jak takie projekty wpłyną, poznamy uzasadnienie TK, nasz klub parlamentarny podejmie decyzje o tym, czy takie potencjalne nowelizacje poprzeć. Na dzisiaj nie chcę się zdecydowanie wypowiadać. Ja zawsze mówiłem, że ochrona życia powinna być jak najpełniejsza.
Będzie taka nowelizacja, czy nie? Był projekt prezydencki. Od premiera Morawieckiego i wicepremiera Gowina słyszeliśmy też o potrzebie doprecyzowania tego prawa.
- Nie chcę przesądzać. Na pewno sprawa nie jest rozwiązana. Prezydent złożył inicjatywę. Pytanie, czy to propozycja ostateczna, czy można doprecyzować te sytuacje prawnie. Sprawa jest otwarta. Jesteśmy na etapie procedowania tego.
Jak realne dzisiaj wydaje się panu polskie weto budżetu unijnego z powodu procedury oceny praworządności? Premier zapowiada takie weto.
- Ono jest bardzo realne. Dzisiaj widzimy, że są środowiska w UE, które na podstawie niejasnych przesłanek, opisywanych jako naruszenie praworządności, chcą wywierać presję na inne kraje. Dla mnie to jednoznaczne. Gdy w UE nie ma jednolitych standardów praworządności, systemu wymiaru sprawiedliwości, działania instytucji publicznych, ciężko oceniać, że jeden kraj standardy narusza, inny nie. Musielibyśmy porównać wszystkie kraje i ich sposób postępowania. Tego się nie robi. Są środowiska w UE, które chcą wykorzystywać praworządność, jako element nacisku na Polskę, żeby ona się wycofała z pewnych reform. To niedopuszczalne. Postawa naszego rządu musi być jednoznaczna. Nie zgadzamy się na tworzenie takich instrumentów, które nieformalnie będą wywierały nacisk na Polskę. Postawa Polski i Węgier jest jednoznaczna.
Co z pieniędzmi? Polska ma być jednym z największych beneficjentów przyszłego budżetu unijnego.
- Traktuję to jako twarde negocjacje. Może poza traktatowe, ale to formuła negocjacji części środowisk UE z Polską i Węgrami. Wszystkim zależy, żeby Unia trwała. Ona służy wielu krajom. Dzisiaj nikt nie pozwoli na to, żeby Polska czy Węgry zostały wykluczone z UE. Dojdzie prędzej czy później do kompromisu.