Gościem Marzeny Florkowskiej jest dr Arkadiusz Więch z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego
- A
- A
- A
Archiwista choleryk z poczuciem humoru. Kto wyzwał na pojedynek prof. Stanisława Krzyżanowskiego?
Wieje tam nudą, a w powietrzu unosi się zapach starych papierów? Nic bardziej mylnego. Słuchać też gromki śmiech. a czasem pojedynek wisi na włosku. Stanisław Krzyżanowski - człowiek krewki, który o miłość do kobiety potrafił walczyć do tego stopnia, że sprzeciwił się ojcu. Dowcipniś płatający figle kolegom uniwersyteckim, a jednocześnie poważany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, twórca Archiwum Aktów Dawnych Miasta Krakowa, pierwszy dyrektor Muzeum Krakowa.
Chodzi pan śladami profesora Stanisława Krzyżanowskiego po salach uniwersyteckich.
Niewątpliwie jego ślady w budynkach uniwersyteckich możemy odnaleźć, ale jako swego rodzaju ciekawostkę na wstępie powiem, że Krzyżanowski był bardzo niechętny budowie Collegium Witkowskiego, w którym dzisiaj znajduje się Instytut Historii. Był niechętny, ponieważ ta budowa zaciemniała sale Biblioteki Uniwersyteckiej, która znajdowała się w Collegium Maius.
Nie urodził się w Krakowie, to był rodzony kęczanin.
Stanisław Krzyżanowski przyszedł na świat 5 maja 1865 roku w Kętach. Był synem sędziego, stąd też bardzo częste zmiany miejsca zamieszkania. W Kętach zresztą pamięć o Stanisławie Krzyżanowskim jest mocna, czego dowodem jest tablica na kamienicy w Rynku, w której właśnie przyszedł na świat.
Zmieniali miejsca zamieszkania, trafili do Krakowa. Nie lubił tych zmian zamieszkania.
Był temu bardzo niechętny i bardzo te zmiany przeżywał, czego świadectwem są młodzieńcze wiersze, które wówczas pisał i w których opisywał swoją wielką tęsknotę. Pisał takie bardzo żałosne wiersze dedykowane swoim szkolnym kolegom z czasów, kiedy uczęszczał do gimnazjum świętej Anny w Krakowie.
Jak wyglądał? Zachowało się kilka czarno-białych zdjęć.
Był średniego wzrostu blondynem o bardzo temperamentnym usposobieniu. Bardzo uparty choleryk. To stawało się przedmiotem różnego rodzaju konfliktów chociażby z ojcem, który nie akceptował do końca wyboru drogi życiowej syna. Stanisław co prawda rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, a więc tak jak ojciec, jednakże jego wielką pasją, miłością stały się zajęcia z historii. I owej historii właśnie w przyszłości planował się poświęcić. To była jedna kość niezgody.
Drugą zaś była Wanda z Korytowskich. To była młodzieńcza miłość i miłość, która przetrwała próbę czasu. Nie znamy do końca okoliczności poznania się młodych, ale wiemy, że ta miłość już kwitła, kiedy Krzyżanowski przebywał na studiach w Wiedniu, wcześniej w Rzymie. Kiedy wyjeżdżał i objeżdżał w zasadzie całą dzisiejszą Wielkopolskę, ale docierał także i do Królewca, i do Gdańska, i do Berlina, i do Wrocławia w ramach poszukiwań archiwalnych. W końcu szczęśliwym finałem był ślub młodych w 1890 roku. Później relacje z ojcem trochę się uspokoiły, ale niewątpliwie Krzyżanowski lubił postawić na swoim.
Dlaczego ojciec sprzeciwiał się temu małżeństwu?
Synowa nie pochodziła z majętnej rodziny. Jej ojciec co prawda był również prawnikiem, najprawdopodobniej zresztą Ludwik Krzyżanowski znał ojca Wandy, jednakże tamten zmarł i rodzina nie była zamożna.
Czy mama Stanisława Krzyżanowskiego stała za nim murem, czy raczej solidaryzowała się z mężem?
Stanisław Krzyżanowski miał bardzo bliskie relacje z matką, bardzo przeżył jej śmierć.
Niewątpliwie matka starała się łagodzić relacje z ojcem, aczkolwiek ojciec też odznaczał się bardzo ciężkim i trudnym charakterem, który syn po nim odziedziczył w pełni.
Jest piękna historia o figlach, które Stanisław Krzyżanowski wyczyniał w Rzymie będąc tam z kolegami, znanymi potem historykami polskimi.
To prawda. Krzyżanowski brał udział w tzw. pierwszej ekspedycji rzymskiej, zorganizowanej przez Stanisława Smolkę. W ramach tej ekspedycji w Rzymie znalazło się bardzo doborowe towarzystwo. Jeden z nich zaczął otrzymywać listy od zakochanej w nim Rzymianki o imieniu Aurelia. W pewnym momencie Aurelia wyznaczyła spotkanie o północy, w ruinach Koloseum. Chłopak stawił się, ale Aurelii nie było. Za to zza ruin wyskoczyli jego koledzy. Okazało się, że listy pisał Stanisław Krzyżanowski, o całej sprawie wiedział Stanisław Smolka. Wszyscy mieli olbrzymie pole do radości, poza tym jednym, który zaczął wyzywać po kolei swoich przyjaciół na pojedynek. Szczęśliwie do rozlewu krwi nie doszło.
Aurelia była często wspominana później w korespondencji, w listach, we wspomnieniach, bardzo często całe towarzystwo do niej korespondując ze sobą nawiązywało. Więc po latach ta sytuacja wywoływała u wszystkich bardzo duży uśmiech i była z dużą sympatią wspominana.
Kilka poważnych słów, bo w końcu był jednym z twórców Archiwów Aktów Dawnych Miasta Krakowa, Muzeum Krakowa, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, ale chciałabym zapytać o jego podróż po Galicji, podróż naukową i zbieranie i badanie ówczesnych archiwów.
W drugiej połowie XIX wieku zaczęto sobie zdawać sprawę z wagi archiwaliów i rozpoczął się proces inwentaryzowania różnych archiwów gminnych: archiwów miejskich, małomiasteczkowych, archiwów wiejskich. Ten proces przebiegał dość opornie i w roku 1893 Stanisław Krzyżanowski rzucił taką ideę przeprowadzania objazdów archiwalnych, których celem było dokonywanie przeglądu archiwaliów, nie tylko tego, co się zachowało do naszych czasów w różnych miejscowościach na terenie Galicji, ale także warunków ich przechowywania, tego jak były one udostępniane chociażby. Stanisław Krzanowski odbył kilka takich objazdów, odwiedził między innymi Tarnów, oczywiście Nowy Sącz, Stary Sącz, Ołpiny, Przemyśl, Jarosław, Brzozów, Krosno, Żmigród, także Jasło, Rzeszów.
Zajmował się także dokumentacją fotograficzną archiwaliów.
Szedł z duchem czasu i zdawał sobie sprawę z olbrzymiego znaczenia fotografii, która dzisiaj wydaje nam się, zwłaszcza jeżeli korzystamy z archiwów, czymś naturalnym: wchodzimy do archiwum, wyciągamy już nawet nie aparat fotograficzny, ale smartfon i robimy zdjęcia archiwaliów. Wówczas, pod koniec wieku XIX, było to jednak totalne novum, które Krzyżanowski postanowił wykorzystać w pełni w celu umożliwienia jak największej dostępności materiałów archiwalnych do dziejów historii Polski. Stąd też jego wyjazdy archiwalne i kwerendy, które obejmowały nie tylko ówczesną Galicję, ale także ziemię polskie pod zaborami. Odwiedzał archiwa, biblioteki w Gnieźnie, Poznaniu, Warszawie, Królewcu, Gdańsku, Berlinie, Monachium, Dreźnie, Pradze, Wrocławiu, także archiwa w Zürichu, Salzburgu, archiwa włoskie, poszukując właśnie poloników. Zapoznawał się z ich treścią, składał zamówienie, miejscowi fotografowie najczęściej wykonywali zdjęcia, które później przysyłane były do Krakowa. Było to możliwe dzięki subwencjom, które na ten cel uzyskała Krakowska Akademia Umiejętności, czyli dzisiejsze PAU, także w pewnym stopniu dotacje ze strony Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Można powiedzieć, że XIX wieczna, czy z początku XX wieku, digitalizacja zasobów archiwalnych.
Dokładnie tak, zresztą owe fotografie, dokumentów, następnie publikowane były w specjalnym wydawnictwie paleograficznym, które do dzisiaj służy kolejnym pokoleniom historyków.
Czy zabierał ze sobą fotografa także z Krakowa?
Istnieje przypuszczenie, że towarzyszył mu być może Natan Krieger, który przejął prowadzenie zakładu fotograficznego po swoim ojcu i który bardzo często wraz ze swoją siostrą sygnował swoje prace inicjałami ojca.
Czy podczas tych wyjazdów on bardzo intensywnie pracował od świtu do nocy?
Tak, zdecydowanie tak, chociaż znajdował także czas na poznawanie miejsc, które odwiedzał. Zachował się jego bardzo dokładny plan dnia w jednym z listów do żony Wandy, bowiem tutaj należy podkreślić, że Krzyżanowski pisał olbrzymie ilości listów. Zdarzało się, że w ciągu dnia wysyłał nawet dwa lub trzy listy do żony informując o kolejnych różnych wydarzeniach.
Zatrzymywał się u osób prywatnych? Gdzie mieszkał?
Zatrzymywał się w hotelach i trzeba przyznać, że w bardzo dobrych hotelach, bo w przypadku Gdańska to był najnowocześniejszy, najbardziej luksusowy hotel w tej części Europy.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
18:09
Śmiertelny wypadek w Tatrach. 20-latek zginął po upadku z Kozich Czub
-
17:08
Mgła nad lotniskiem. Część rejsów przekierowana
-
17:04
Policyjna interwencja w Myślenicach i film w sieci. Transparentność czy przekroczenie granicy?
-
17:00
Konflikt prawny o Zakład Opiekuńczo Leczniczy. Na ścianach grzyb, los pacjentów niepewny
-
16:31
Zderzenie samochodu osobowego z ciężarówką w Nowym Sączu. DK 75 zablokowana
-
15:37
Choinka prosto z lasu? Jedź do nadleśnictwa w Olkuszu, Chrzanowie i Andrychowie
-
15:22
Telefony a relacje z dziećmi
-
15:15
NCK w okresie świątecznym
-
15:15
Na bilecie miesięcznym Kolei Małopolskich pojedziemy wybranymi pociągami PKP Intercity
-
15:12
Śmiertelny strzał w Myślenicach. Policja odpowiada na zarzuty po publikacji nagrania
-
14:54
„Trzecia transformacja...". Debata Radia Kraków, Tygodnika Powszechnego i Wydawnictwa ZNAK
-
14:37
Plac zabaw w Hutkach do przeniesienia. Jeszcze miesiąc i byłby pod wodą
-
14:24
"Herbata jest dobrym źródłem pobudzenia"
-
12:10
Ingres kard. Grzegorza Rysia. Dominika Kozłowska: „Nie chodzi o gesty na kontrze”