Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłanką Prawa i Sprawiedliwości Anna Paluch

Ostatni weekend przyniósł między innymi sporo komentarzy związanych z Marszem Równości w Warszawie. To wydarzenie miał skomentować także prezes PiS Jarosław Kaczyński, który we Włocławku powiedział, tutaj cytat: Oczywiście ktoś się może z nami nie zgadzać, mieć lewicowe poglądy, uważać, że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że teraz do tej pory, do godziny 17.30 byłem mężczyzną, ale teraz jestem kobietą. Ja bym to badał - dodał prezes Kaczyński. Dlaczego właśnie teraz prezes w takim tonie wypowiada się w tej sprawie, pewnie spodziewając się, że wywoła ostre reakcje?

Myślę, że nie. Dlaczego właśnie teraz? Bo to przecież lewica cały czas koncentruje uwagę opinii publicznej na tych sprawach, które z uporem godnym lepszej sprawy podnosi, właściwie głównie tylko tych. Powiem szczerze, że ja jestem trochę zmęczona tą monotematycznością wystąpień lewicowych, tej kawiorowej lewicy. Taki jest w większości klub Lewicy w Sejmie. Niewiele jest tam osób, które rzeczywiście zabiegają o sprawy społeczne, a więcej jest takich osób zwanych umownie kawiorową lewicą. I oni rzeczywiście są monotematyczni: głównie płeć, czasami zielony ład. I myślę, że wiele osób jest już zmęczonych tym tematem.

Co nie zmienia faktu, że ta sprawa wywołuje ostre dyskusje i pojawia się taki zarzut pod adresem prezesa Kaczyńskiego, że celowo prowokuje stary spór, chcąc odwrócić uwagę od takich problemów jak inflacja czy rosnący kryzys energetyczny.

Nic głupszego, powiedziałabym, bardziej nieuzasadnionej opinii to dawno nie słyszałam.

I to tyle komentarza?

Nie.

Będziemy o kryzysie za chwilę mówić, ale chcę jeszcze dopytać o wieś, bo także prezes mówił o wsi, czym przyciągnął sporą uwagę. Miał się wyrazić, że jednak niewielka własność rolna, która co prawda może zwiększyć produkcję, może uczynić ją tańszą, a jednocześnie prowadzi zdaniem prezesa do pewnych elementów degradacji. I tu najważniejsza jest nie degradacja żywności, chociaż ona także jest ważna, ale degradacja człowieka. To jest zapowiedź jakichś konkretnych działań czy opinia raczej, ta pochwała dla małych, rodzinnych gospodarstw i jednoczesna krytyka dużych ferm?

Myśmy byli w Prawie i Sprawiedliwości zawsze rzecznikiem polskiej wsi. Jesteśmy z tego dumni, jak to zawsze podkreślamy i zawsze byliśmy zwolennikami gospodarstw rodzinnych, czyli tych mniejszych gospodarstw. Trzeba to odnosić do naszych zasad prowadzenia działań rozwojowych, nie polaryzacyjny model, gdzie się inwestuje w wielkie miasto, tylko właśnie taki model, który dostrzega każdą społeczność lokalną. I w rolnictwie jest podobnie. Osią działania wielu społeczności lokalnych jest właśnie rolnictwo, a to małe rolnictwo, które nie używa jakichś ogromnej ilości nawozów, roślin modyfikowanych genetycznie, produkuje żywność wysokiej jakości, za którą można dostać dobrą cenę. I to jest źródło takiego spojrzenia.

No tak, ale czy te małe gospodarstwa rozdrobnione będą w stanie przyciągnąć uwagę albo we właściwy sposób współpracować z dużymi odbiorcami? Myślę np. o sieciach handlowych. Tutaj cały czas mówi się, że właściwie małe gospodarstwa na takim rynku nie mają szans.

I dlatego staramy się odtworzyć instytucje rynku rolnego, które kilkanaście lat temu PSL powyprzedawał. I teraz rolnik, nawet drobny rolnik, ale średni i większy też, jest bez szans w rozmowie z wielkimi korporacjami. I to próbujemy odtworzyć. To próbuje odtworzyć minister rolnictwa, wicepremier Henryk Kowalczyk w porozumieniu z wicepremierem Sasinem, żeby powstały te instytucje rynku rolnego, które wprowadzą cywilizowane zasady w tej gałęzi rynku.

I wracając do kwestii energetycznych, niepokojące sygnały, głosy, wypowiedzi dochodzą zza zachodniej granicy. Klaus Müller, szef agendy rządu federalnego Niemiec, zajmujący się między innymi sieciami energetycznymi i gazowymi, ostrzegł, że jesienią ceny energii mogą ulec nawet potrojeniu w Niemczech, w związku z czym gospodarstwa domowe jego zdaniem powinny zacząć odkładać pieniądze, jeżeli zima będzie zimniejsza niż zwykle, a my nie będziemy rozsądnie gospodarować gazem. Sytuacja może być bardzo nieprzyjemna. Czy Polacy też powinni zacząć oszczędzać na rachunki za gaz w najbliższym sezonie zimowym?

Myślę, że Polska jest dużo lepiej przygotowana do tego kryzysu energetycznego niż Niemcy, którzy po prostu bezrefleksyjnie, bezmyślnie wyprzedali rosyjskim spółkom swoje magazyny gazu. Już tej zimy mieli dreszczyk emocji na plecach, bo już jesienią Putin zaczął spekulować cenami gazu. Więc powiem tak, gdyby w 2008 roku posłuchano Lecha Kaczyńskiego, który wtedy ostrzegał o rosyjskim szantażu energetycznym i wówczas mu przyklejono etykietkę rusofoba, nie mielibyśmy tych wszystkich problemów, z którymi teraz się mierzymy i może krew na Ukrainie by się strumieniami nie lała. Natomiast co do naszej sytuacji przypominam, że my od lat staramy się o równowagę energetyczną, o zdywersyfikowanie źródeł energii. W 2018 roku w czerwcu prowadziłam jako sprawozdawca ustawę o inwestycjach w zakresie terminalu regazyfikacyjnego w Świnoujściu i budowie Baltic Pipe z takim celem i z takim uzasadnieniem, żeby w 2022 roku odejść od rosyjskiego gazu. Ale wracając do Niemiec, to pewne przejawy poczucia realizmu się pojawiają, no bo badania opinii społecznej w Niemczech mówią, że 61% populacji w Niemczech chce kontynuacji działalności elektrowni jądrowych, które jeszcze im zostały.

I rzeczywiście Niemcy faktycznie tutaj konsekwentnie nie chcą wrócić.

Przecież my w Europie nie mamy zjawiska takiego, z jakim mieli do czynienia Japończycy, czyli tsunami, które to elektrownie w Fukushimie zalało. Więc nie było powodu, żeby wpadać w histerię i przyśpieszać program zamknięcia elektrowni atomowych. A w Niemczech to się stało. Więc ja bym chciała, żeby to poczucie realizmu było na tyle duże, żeby zrewidować działanie ETS-u, bo ten system handlu uprawnieniami do emisji, gdzie w 2008 roku został wprowadzony, a w 2014 roku pozwolono na spekulację podmiotów niezainteresowanych nie z rynku energetycznego, co wywindowało ceny uprawnień do emisji w górę i to po prostu rzutuje na ceny energii.

Dyskusje cały czas trwają i także ten spór dotyczący ewentualnego zakazu produkcji samochodów z silnikami spalinowymi. I skoro właśnie pojawiają się te samochody, trwają wprawdzie wakacje i tutaj gdzieś ten gaz wydaje się odległy, ale ceny paliwa to bardzo aktualna sprawa i PKN Orlen od dziś ogłasza wakacyjną promocję. Uczestnicy programu Vitay będą mogli w lipcu i sierpniu w tych wakacyjnych miesiącach kupić do 150 litrów paliwa miesięcznie w cenie o 30 groszy niższej, a posiadacze Karty Dużej Rodziny nawet do 40 groszy na litrze. Brzmi bardzo optymistycznie, ale jakby policzyć, to się okazuje, że miesięcznie to maksymalna oszczędność albo 45, albo w przypadku dużych rodzin 60 złotych. To niewiele przed sezonem podróży, kiedy paliwo za litr to niemal 8 złotych.

W całej Europie ceny są nawet sporo wyższe. Gdyby przeliczyć ceny w innych krajach Unii Europejskiej na złotówki, to jest rzędu 10, 11 czy 14 złotych, więc w Polsce i tak to paliwo jeszcze jest znośne. Ja nie wiem, czy dla niektórych 45 złotych to nie jest kwota warta uwagi. My się staramy w naszej polityce Prawa i Sprawiedliwości chronić najsłabsze grupy ludzi, więc nawet dla niektórych ten sposób wsparcia może okazać się dobry i zachęcić ludzi do korzystania z i wypoczynku, i korzystania z wakacji. Natomiast przede wszystkim trzeba zwracać uwagę na źródło tej sytuacji. Miałam pewne nadzieje po wybuchu wojny na Ukrainie, kiedy się okazało, że cała polityka Niemiec w szczególności, a także Unii Europejskiej, Brukseli legła w gruzach, ta polityka odchodzenia od węgla. I myślę, że zwłaszcza w Niemczech powinni się Niemcy dobrze zastanowić nad rosyjską agenturą wpływu, która im, pewne sprawy podpowiada. Bo jaki sens miało odejście od elektrowni atomowych i jaki sens miało to z maniackim uporem prowadzone zamykanie elektrowni węglowych? Kraje zachodniej Europy opracowały się po prostu niestabilnego systemu.

W wielu krajach elektrownie węglowe wydają się wracać do łask.

Nie da się zapewnić w świecie potrzeb społecznych dostawy energii dla obywateli, dla przemysłu. I to jest po prostu działanie pozbawione sensu. Generalnie chodziło o to, żeby po prostu zmniejszyć te obostrzenia, a tu się okazuje, że pan Timmermans idzie jak burza i nie ma zamiaru złapać kontaktu z rzeczywistością.

W tym tygodniu zbierze się komitet polityczny PiS, by dyskutować m.in. o zmianach w strukturach partii. I tutaj pojawia się pomysł np. podziału struktur zgodnie z mapą okręgów wyborczych do Senatu. To oznaczałoby, że np. okręg, z którego pani się wywodzi, zostanie podzielony na dwie nowe struktury: Nowy Sącz i Gorlice, a także ziemia limanowska z Nowym Targiem i Zakopanem. Podhale chce autonomii politycznej?

Podhale nie tyle chce autonomii politycznej, bo się w PiS nauczyliśmy przez lata współdziałania, natomiast główną przesłanką tego podziału jest to, żeby być bliżej ludzi, bliżej obywateli. Posłowi łatwiej jest pracować w trzech powiatach, a nie w sześciu, jak było do tej pory. Będziemy mogli głębiej wejść w te struktury lokalne, lepiej pracować, więcej się angażować w tym najbliższym otoczeniu. Jutro zostanie ta decyzja ogłoszona. Cieszę się z tego podziału, bo to jest szansa, by słuchać Polaków, być z nimi. Kształtowaliśmy nasz program w oparciu o te postulaty, które ludzie nam zgłaszali. Tego się spodziewam po ten nowej strukturze organizacyjnej.