Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłanką PiS, Anną Paluch.
Wywiad dla Polski The Times jeszcze nie jest opublikowany, ale Jarosław Kaczyński mówi w nim - „Wyobrażam sobie, że polski rząd nie poprze Donalda Tuska na drugą kadencję w Radzie Europejskiej. Tusk to wielki problem”. Co o takiej wypowiedzi sądzić? Komunikowanie w ten sposób to jest dobry pomysł?
- Myślę, że to wypowiedź słuszna. Możemy się liczyć z faktem, że Donald Tusk będzie miał postawione zarzuty. To byłoby kompromitujące dla Polski jakby taka osoba pełniła takie stanowisko. Może lepiej uniknąć takiej sytuacji.
Decyzja już została...?
- Trudno powiedzieć. Wywiad nie został opublikowany. Trudno się odnieść. Przypomnę, że były minister spraw zagranicznych komunikował na Twitterze swoje posunięcia. Forma jest przyjęta od lat.
Wszyscy cytują już ten wywiad. Sama gazeta chwali się tą wypowiedzią prezesa PiS. To oznacza, że Donald Tusk powróci na krajową scenę polityczną? Skoro państwo nie udzielą poparcia w UE to może tak się zdarzyć.
- Należy pytać Donalda Tuska.
100 tysięcy osób, głównie kobiet, uczestniczyło w Polsce w demonstracjach „czarnego poniedziałku”. Była pani pod wrażeniem tej społecznej mobilizacji?
- Nie. Raczej jest mi żal polskich kobiet. Te 100 tysięcy, o ile tyle ich było, dały sobie wmówić, że rząd PiS robi coś ws. aborcji. Do laski marszałkowskiej skierowano dwa społeczne projekty. Jeden z nich był skrajnie lewacki i został przez posłów odrzucony. Też tak głosowałam. Twierdziliśmy, że nie będziemy odrzucać projektów społecznych, ale wypowiedź przedstawicielki wnioskodawców była tak prowokacyjna, że doszłam do wniosku, że zawsze będzie takie bicie piany i postanowiłam to uciąć. Drugi projekt dotyczący ochrony życia to nie jest projekt PiS, ale społeczny. Jak każdy projekt będzie przepracowywany w Sejmie... Ja mogę mówić o własnym zdaniu. Jestem za ochroną życia. To jest nieludzkie, żeby dzieci wobec których jest rozpoznanie zagrożenia chorobą Downa były pozbawiane życia na etapie życia płodowego. To się powinno zmienić. Nie jestem za karaniem kobiet, chociaż takie akcje jak pani Bratkowskiej, która oświadczyła, że w Wigilię usunie ciążę nie mogą zostać bez echa. To prowokacyjne działania. Kobieta jest ofiarą tej sytuacji. Czasem znikąd nie ma pomocy. Kobietą trzeba udzielić wsparcia.
Może byłoby inaczej jakby projekt liberalizujący przepisy nie był odrzucony, ale skierowany do dalszej pracy? Wiadomo, że to by nie była jego ostateczna wersja.
- Była nikła nadzieja, że ktoś w rozsądny sposób będzie nad tym debatował. Wypowiedź przedstawicielki wnioskodawców była prowokacyjna. Należało się spodziewać, że taka będzie atmosfera cały czas. Takie kwestie dotyczące indywidualnych decyzji człowieka to są najważniejsze sprawy. To się stało elementem rozgrywki politycznej. To smutne, bo kobiety są ofiarą tej sytuacji.
Określenia „niech się bawią”, „oczekuję poważnej debaty a nie happeningów”, które padły z ust Witolda Waszczykowskiego, szefa polskiej dyplomacji, to była wyważona debata?
- To nie była debata, ale incydentalna wypowiedź. Pani premier jasno powiedziała, że tego nie pochwala.
Minister Waszczykowski powinien przeprosić? Pani poczuła się urażona taką wypowiedzią?
- Ja tej wypowiedzi nie słyszałam. To jest decyzja pana ministra jak się zachowa.
SLD oczekuje referendum ws. aborcji. Pytanie ma dotyczyć możliwości utrzymania obecnego stanu prawa, lub dopuszczenia aborcji do 12 tygodnia ciąży. Wyobraża sobie pani taką sytuację?
- Tonący brzytwy się chwyta. Notowania SLD są znane. Właśnie to obrazuje, że kwestia ochrony życia, ewentualnie jak to określa lewica - praw kobiet, jest przedmiotem rozgrywki politycznej. To klasyk. SLD, które ledwo wynurza się na powierzchnię, próbuje się ratować rozdymaniem kwestii ochrony życia.
Coraz większe emocje są wokół porozumienia gospodarczego CETA między UE a Kanadą. We wtorek miał zająć się tym rząd, ale premier chciała najpierw poznać stanowisko Sejmu w tej sprawie. Dzisiaj mają państwo w Sejmie rozmawiać. Porozumienie CETA jest dla Polski groźne? Tak mówią politycy Kukiz'15 i PSL. Może jest bezpieczne? Tak mówi wicepremier Morawiecki.
- Trzeba spokojnie się temu przyjrzeć. Miejscem debaty jest Sejm. Cieszę się, że tam będzie wymiana poglądów. To powinna być spokojna dyskusja. Porozumienie CETA było negocjowane przez Komisję Europejską z Kanadą. Negocjacje się skończyły w roku 2014. Wtedy można było wpływać na kształt porozumienia. Podobno Donald Tusk – silny człowiek Europy, który jest uwielbiany przez brukselskie salony, ma moc sprawczą. Zobaczymy jak się troszczył o nasze sprawy. To porozumienie jest krytykowane, ale to efekt zaniechań rządu. Trzeba to rozważyć, przeanalizować co trzeba czynić i podjąć decyzję o ratyfikacji, bądź nie. Ta decyzja powinna zapaść w Sejmie i rządzie.
W naszym kraju do tej pory o CETA mówi się niewiele. W Europie zachodniej podnoszony jest argument lęku przed sprowadzaniem zza oceanu żywności modyfikowanej genetycznie, która zaleje europejski rynek. Trzeba bać się GMO czy to nie jest problem?
- Moim zdaniem żywność modyfikowana genetycznie to spory problem. Zawsze się upominaliśmy o jasne znakowanie tej żywności. To jest też zmniejszanie szans Polski na eksport naszej żywności. Nasza żywność produkowana niezbyt intensywnymi metodami, na czystych glebach, to żywność wysokiej jakości. Nasza żywność powinna być przedmiotem handlu na świecie. Konsument powinien mieć wybór. Musi być jasno oznakowana żywność. Wybierze taniochę modyfikowaną czy droższą żywność najwyższej jakości? Tak to powinno wyglądać.
Dzisiaj w Parlamencie Europejskim ma odbyć się debata o sytuacji kobiet w Polsce. Czego się pani po tej części posiedzenia spodziewa?
- Niczego dobrego. To weszło w krew Parlamentu Europejskiego. Chodzi o przekraczanie kompetencji. Żadnych kompetencji w dziedzinie ochrony życia i jak mówi lewica o ochronie praw kobiet, nie ma Parlament Europejski. Poprzednia debata o tak zwanej ochronie demokracji też była poza prawem. Tu żadnych umocowań Parlament Europejski nie ma.