Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Anną Paluch.

Dziś zbiera się sztab kryzysowy w związku z piątą falą wirusa i odejściem lekarzy z Rady Medycznej. W jakiej nowej formule rząd powinien współpracować ze specjalistami?

- Myślę, że rząd to ujawni po spotkaniu. Trzeba dostrzec różnicę. Inaczej działa ekspert, inaczej polityk. To była demonstracja, żeby 13 osób równocześnie złożyło rezygnacje. Jednak polityk jest oceniany pod kątem skuteczności. Polityka to sztuka osiągania celów. Wszystkie zalecenia trzeba przefiltrować przez ocenę skuteczności. Inaczej reagowali Polacy na początku pandemii, inaczej teraz. Dawniej ludzi byli ostrożniejsi, przestrzegali obostrzeń. Teraz tak nie jest. Ja się zgadzam z opinią, że mnożenie restrykcji, których Polacy nie będą przestrzegali, mija się z celem. To uderza w tych respektujących, a pandemia i tak się roznosi. Zawsze trzeba brać pod uwagę oczekiwaną skuteczność działań.

Rozumiem, że Rada nie będzie uzupełniana politykami, ale będzie się składać z medyków?

- Tak się spodziewam. Nie mam jednak wiedzy.

Wiadomo kiedy pod głosowanie trafi projekt ustawy o kontroli certyfikatów i testów pracowników? W zeszłym tygodniu mieli się tym zająć posłowie, ale do tego nie doszło...
- To nie jest prawda. Posłowie się zajmują ustawą. Druk wpłynął 14 grudnia, było pierwsze czytanie w komisji zdrowia. Było wysłuchanie publiczne. Komisja przygotowała sprawozdanie. Praca nad projektem trwa. Niebawem będzie to głosowane. Są sprzeczne opinie. Poprawki niektóre idą w stronę zaostrzenia projektu, inne w stronę jego rozmycia. To będzie trzeba rozstrzygnąć w głosowaniu. W normalnym tempie sprawy trwają. 3 tygodnie to nie jest zbyt długi czas.

Pani byłaby za zaostrzeniem, czy za rozmyciem?

- Ja podpisałam się pod tym projektem. Mam lawinę maili z pogróżkami. Taka jest moja opinia. Jako poseł muszę kierować się własnym rozsądkiem. W klubie nie spodziewam się dyscypliny w tym zakresie. Podziały idą w poprzek wszystkich klubów. Zobaczymy, czy będzie większość. Wydaje mi się, że tak.

Czyli jest szansa na to, że na kolejnym posiedzeniu Sejmu ta ustawa będzie głosowana?

- Nie ma powodu sądzić, że nie. Normalnie prace się toczą.

W weekend w Zakopanem prezydent Andrzej Duda mówił, że jest po trzech dawkach szczepienia i jego zakażenie było bezobjawowe. Może to argument za obowiązkiem szczepień dla niektórych grup populacyjnych?

- Ja sądzę po moim przykładzie. Podzielam opinię prezydenta. Trzecia dawka pomaga. Poseł z południa co tydzień jeździ pociągami, chodzi po dworcach. Jakbym nie była zaszczepiona, przechorowałabym to. Zdecydowanie zachęcam do szczepień. To realna pomoc, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo zakażenia. Jak się człowiek zakazi, przechodzi tę chorobę lżej. Trzeba korzystać. Co do obowiązku to nie jestem zwolenniczką. Większość moich kolegów podziela ten pogląd, że ludzi nie można zmuszać. Można się wtedy spodziewać udawanych świadectw zaszczepienia. Ludzi trzeba przekonywać. Obywatele nasi są świadomi. Pewne rzeczy dadzą sobie wytłumaczyć.

Dzisiaj wiceminister Kraska mówi już o 611 przypadkach omikrona. To się rozpędza...

- 16,5%. Dynamika wzrostu zakażeń tydzień do tygodnia 34%. Jeżeli na zachodzie Europy jest 100-200 tysięcy zakażeń dzień w dzień, nie ma co się spodziewać, że u nas będzie inaczej. To do nas przyjdzie. Trzeba się na to przygotować.

Rozpoczęły się ferie dla czterech województw. Na Podhalu stosowane są limity sanitarne? Działają, czy są fikcyjne? Jak wynika z obserwacji?

- U mnie w Pieninach nie ma wielkiego obłożenia. Nie jest to apogeum ferii. Największy ruch jest jak ferie ma Warszawa. Zawsze tak było. Należy się spodziewać, że ludzie przyjadą. Najważniejsze jest indywidualne bezpieczne zachowanie. Maseczki, mycie rąk, dystans. Te środki mają swoją wagę. To chroni. Trzeba to respektować.

Mówi pani o Pieninach. Na Podhalu około 70% miejsc jest zajętych. To 70% z tych 30% dopuszczonych?

- Tak. To nie jest tak źle. Apogeum ruchu turystycznego będzie w terminie warszawskich ferii. Branża to zniesie przy ograniczeniach. Latem i jesienią w każdy weekend była masa turystów jak nie było wielu zachorowań. Jak jest szansa, ludzie uciekają z miasta.

Ceny jeszcze nie odstraszają? Minister Gut-Mostowy mówił o wzroście około 20%, ale to do przyjęcia?

- Myślę, że tak. Jak nie pozwala kasa, ludzie skracają pobyty. Trzeba jednak zobaczyć śnieg i ruszyć w góry. To jest prawdziwy odpoczynek.