Zapis rozmowy Sławomira Wrony z wiceministrem sportu i turystyki, Andrzejem Gutem-Mostowym.

Jak słyszymy, bon turystyczny będzie dostępny dłużej, niż planowano. Program miał wygasać z końcem września, ale jest zapowiedź, że jeszcze przez pół roku będzie można korzystać z tego programu. Decyzja już zapadła?

- To nie jest zapowiedź. To uchwalona ustawa. Jak wcześniej rozmawialiśmy z branżą i samorządami… Sezon letni pokazał, że spora część bonu nie została wykorzystana. Wyrażaliśmy taką gotowość. Z całego pakietu 4 miliardów złotych, miliard nie trafił jeszcze do rodzin i branży turystycznej. Dlatego w trybie pilnym jest poprawka wydłużająca działanie bonu o pół roku. W piątek Sejm przyjął w trybie szybkim wszystkie decyzje. Bon turystyczny jest przyjęty do końca marca 2023 roku. Będzie go można wykorzystać. Czekamy na Senat i podpis prezydenta, ale to raczej nie budzi emocji.

Dlaczego nie wszyscy Polacy skorzystali z tej oferty?

- Przyczyn jest wiele. Wiele osób nie miało czasu, uważało, że będzie jeszcze opcja w przyszłości. Ta akcja informacyjna spowoduje, że nie będzie zarzutów, iż te środki państwo jakoś zawłaszczyło dla siebie. Najbliższy sezon zimowy będzie z bonem turystycznym jeszcze. Hotele, stacje narciarskie, aquaparki mogą przyjmować bon. Dla Małopolski to dobra wiadomość.

O kogo jest tu przede wszystkim troska? O budżety polskich rodzin, czy o tych, którzy organizują turystykę?

- Projekt ma ważny aspekt społeczny. To zachęcenie rodzin do wypoczynku w kraju i wsparcie polskiej branży turystycznej. Są też dwa dodatkowe skutki bonu. On zachęcił rodziny wielodzietne. Często nie było ich stać na wypoczynek. Właściciele pensjonatów mówią, że rodziny wielodzietne przyjeżdżają teraz częściej. To dobry aspekt bonu. Do tego duża część branży turystycznej, która nie była do końca zarejestrowana, musiała to zrobić, żeby przystąpić do bonu. Są większe dochody samorządu z podatków lokalnych.

W połowie wakacji i pod ich koniec kurorty na południu Małopolski mówiły o udanym sezonie. W skali kraju te wakacje pozwoliły branży odrobić część strat związanych z pandemią? Jak wygląda zainteresowanie Polską gości z zagranicy?

- Potwierdzam. Ten sezon należy uznać za udany. Nie będzie rekordowy, ale po poprzednich dwóch latach jest bardzo dobry wynik. Ludzie wybierają tereny bliżej przyrody: morze, góry, jeziora, agroturystykę. Jest przesunięcie się popytu turystycznego. To skutkuje też nowymi trendami w turystyce. Nastąpi to w najbliższych miesiącach.

Gospodarstwa domowe w Polsce coraz bardziej niepokoją się informacjami o możliwej skali podwyżek cen energii i opału. Na ile ta sytuacja wywołuje niepokój branży turystycznej? To ta część działalności, która jest bardzo istotna przy liczeniu opłacalności.

- Koszty energii są podstawą w gastronomii. Tu mamy nadzieję, że nastąpi reakcja państwa, która złagodzi skutki dla firm. Mamy nadzieję, że mimo wszystko impuls inflacyjny po nowym roku osłabnie. To pozwoli na to, że branża turystyczna będzie się dalej cieszyła powodzeniem. Mimo obecnego wzrostu cen, Polacy i tak chętnie wypoczywają. Potrzeba turystyczna jest tak mocna w społeczeństwach europejskich, że branża turystyczna, mimo trudności, ma dobry czas przed sobą. To trendy ogólnoeuropejskie.

Tutaj łatwo przewidzieć, że wytrzymałość portfeli Polaków ma jakieś granice. Oszacowano, o ile w tym roku w wakacje już wzrosły ceny? Jakich wzrostów spodziewać się na sezon zimowy?

- Jeżeli mówimy o terenach górskich, szacowaliśmy, że wzrost cen to był średnio 20%. Więcej było nad morzem – nawet 30%. Wzrost cen był też uzależniony od normalnej gry rynkowej. Tam, gdzie popyt był duży, wzrost był większy. Duże miasta, jak Kraków, na pewno jeszcze nie wróciły ze swoimi obrotami do stanów sprzed pandemii. Proces powracania turystyki przyjazdowej potrwa dłużej. W najbliższych miesiącach Polska Organizacja Turystyczna i Ministerstwo Sportu i Turystyki uruchomi dodatkowe formy wsparcia turystyki przyjazdowej. To będzie wsparcie dla wydatków związanych z promocją i marketingiem. Wkrótce będą oficjalne informacje w tej kwestii.

Teraz dwie kwestie polityczne. Pierwsza to reparacje wojenne. To dobry krok? Druga sprawa to zapowiedź opozycji, że jak po wyborach PO będzie tworzyć rząd, zostanie wprowadzony przepis pozwalający na aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży. Liderzy opozycji oczekują dyscypliny w tej sprawie.

- Powinniśmy o tych krzywdach mówić jasno i klarownie. Inne kraje Europy, mimo zawiłości prawnych, osiągnęły kwoty reparacji. Dlaczego Polska, która od początku walczyła po dobrej stronie, miałaby zrezygnować z reparacji? To słuszny kierunek. Co do drugiego tematu, sprawy światopoglądowe są skomplikowane. Jedna refleksja. Właśnie minie 20 lat, gdy Deklaracja Krakowska mówiła o wartościach chrześcijańskich PO. Mówiła, że korzenie Europy są oparte na chrześcijaństwie. PO zmieniła swoją pozycję na scenie politycznej. Dla dawnych wyborców PO, którzy myśleli, że to partia centrowa, jest to niezrozumiałe. Te 20 lat pokazują wielki skok światopoglądowy PO.

Kilka tygodni temu zapowiedział pan wsparcie planu budowy treningowego toru saneczkowego w kompleksie sportowym w Marcinkowicach na Sądecczyźnie. W tej sprawie coś się wydarzyło?

- Tak. Zaprosiłem pana starostę o wystosowanie pisma. Pismo w ministerstwie zostało dobrze odebrane. Przekazałem to ministrowi, rozmawiałem. Są sprzyjające wiatry, żeby w najbliższym czasie taki tor powstał. Czy to będzie szerszy pakiet torów, czy tylko jeden? Sprawa jest otwarta. Tor wzbudził w ministerstwie jednak dużą przychylność.